dla wielu płyta roku 2002. zupełnie świeże podejście do grania rockowego, zupełnie świeże podejście do elektroniki. weź więc świetne melodie, weź perfekcyjną ich realizację, weź nieprzeciętną aranżację i wokalistę, którego głos tak bardzo przypomina thoma yorka z radiohead – będziesz miał album, który porusza, hipnotyzuje i cieszy, po prostu cieszy. panowie z archive czekali na taką płytę prawie dziesięć lat – po niezłej „londinium” i fatalnej „take my head” nagrali płytę, dzięki której wreszcie zostali zauważeni i docenieni. inna sprawa, że każdy kolejny krążek archive nagrywany był z udziałem innych wokalistów i producentów – wygląda więc na to, że dopiero wokal craiga walkera okazał się strzałem w dziesiątkę.
jak brzmi ta płyta? jest piękna, przede wszystkim. niebanalne kompozycje podane są w formie łączącej czysto rockową estetykę z nowymi elektronicznymi brzmieniami. idea wytarta, znoszona? w przypadku archive każda kolejna kompozycja swym rozmachem i produkcyjnym dopieszczeniem robi autentyczne wrażenie, daje wiele satysfakcji – wystarczy wskazać takie kawałki jak otwierający album, 16-to minutowy „again” [jego radiowa wersja jest krótsza o całe 12 minut!] czy porywający, przebojowy „fool” [przywołujący skojarzenia z najfajniejszymi kompozycjami stereo mcs]..punktem kulminacyjnym albumu jest jednak kawałek „finding it so hard” – prawdziwa hipnotyczna jazda, która przez kilkanaście minut nie pozwala słuchaczowi skupić się na niczym innym. genialny wręcz kawałek, znakomicie zagrany i skonstruowany, połączenie psychodelicznego rocka i…drumnbassu? coś pięknego.
mankamentem płyty mogą być teksty piosenek – czasami zbyt banalne [im thinking of you/in my sleep/theyre not good thoughts/the worst kind of sad/ive noticed things/cannot be repaired/when i wake up/ill be in despair], nie zmieniają one jednak ogólnego obrazu płyty – obrazu bardzo pozytywnego.
album pierwotnie dostępny był w formie jedno-płytowej, teraz jednak „you all look…” sprzedawany jest z drugą płytą, na której znalazły się niepublikowane wcześniej kawałki. w naszym kraju płyta jest, niestety, trudno dostępna, choć można ją zamówić w sklepach internetowych. warto.
2002

Najlepsza płyta zespołu.Najlepszy kawałek Vanishing point .Klimat,nastrój,muzyka….i dużo wspomnień.11 na 10 punktów.