Po siedmiu latach działalności i trzech albumach Lali Puna daje okazję do zapoznania się z kolekcją niepublikowanych szerzej utworów i remiksów . „I Thought I Was Over That: Rare, Remixed And B-Sides” to wydawnictwo przeznaczone przede wszystkim dla fanów. Już sam fakt, że album, który mógłby zmieścić się na jednym krążku, otrzymujemy w postaci dwóch płyt, powinien być barierą (głównie cenową), dla tych, którzy swą muzyczną przygodę z Lali Puną będą chcieli zacząć od tego wydawnictwa.
Choć w Lali Punie grają ludzie, znani z takich zespołów jak Tied And Tickled Trio, Notwist, Couch i Console to na nowej płycie najwyraźniej słychać wpływy tej ostatniej grupy. Mam wrażenie, że Lali Puna, znana z ciepłych brzmień w swych niepublikowanych utworach ostudza klimat i dryfuje w nieco zimniejsze rejony charakterystyczne właśnie dla Console.
Na ostatnim krążku „Faking The Books” grupa z Monachium zaczęła odcinać się od flirtującej inteligentnie z popem estetyki dobrze znanej z „Scary World Theory”. Miejsce ładnych brzmień zaczęły zajmować elementy postrockowe, a czasem nieco hałaśliwa elektronika. Miłośnicy „jasnej strony” formacji z Morr Music będą mogli czuć się nieco zawiedzeni słuchając nowej propozycji.. Album z rarytasami wydaje się w całości nieco nużący . Przy pierwszym przesłuchaniu „Scary World Theory” nagle z niepokojem odkrywało się, że album się skończył i nie pozostawało nic innego, jak wcisnąć jeszcze raz play najlepiej zaznaczając repeat all. Z tym nieco przydługim zbiorem rarytasów raczej tak nie będzie.
Nie ma jednak co rozpaczać. Niektóre wariacje na temat kawałków Lali Puny wydają się ciekawe, a piosenki, które nie trafiły na albumy nie są klasycznymi „odpadami”. Takie wydawnictwa mają też inne plusy: dopiero z perspektywy tego albumu dostrzegłem, jak wiele ulotnej intymności mają w sobie dotychczasowe dokonania tercetu. Bo choć Valerie Trebeljah szepcze melancholijnie jak zawsze, to całości brakuje magii dotychczasowych krążków.
Na „I Thought I Was Over That: Rare, Remixed And B-Sides” zabrakło ostrej selekcji. To dobra wiadomość dla kolekcjonerów, zła dla słuchaczy, którzy sięgną po nową płytę chcąc zmniejszyć mękę oczekiwania na następne dzieło.
2005

o ile druga płytka faktycznie może być nużšca, o tyle pierwszy CD mimo, że tracki w większoci nie sš nowe układa się w nowš, ciekawš całoć – bardzo fajnie się w tej kombinacji tego słucha … poza tym nie wierzę, że każdy miał do czynienia ze wszystkimi ep-kami i rozmaitymi appearancame Lali Puny, a ta płytka to super okazja, żeby zapoznać się ze znakomitymi kawałkami jakie były na nich zawarte … warto choćby dla znakomitego covera The Human League
no no, cena przeszkoda nie jest bo dwuplytowka kosztuje dokladnie tyle samo co inne, jednoplytowe wydawnictwa.
(zaleca sie sprawdzac info, tak?)