Wpisz i kliknij enter

loka – Fire Shepherds


Na tę płytę czekałem i to czekałem naprawdę długo. Ściśle rzecz biorąc od momentu kiedy na składance z okazji 10-lecia Ninja Tune „Xen Cuts” usłyszałem kompozycję „My life in these bottles” – dla mnie rzecz naprawdę zapadająca w pamięć. Pod koniec 2003 wydawało się, że coś być może ‘drgnęło’ Ninja wydała singiel Loki „Beginningless”, który miał być właśnie zapowiedzią omawianego tu albumu. Nie mam zielonego pojęcia, jakie nieczyste moce maczały palce, w tym, że płytka „Fire Shepherds” ujrzała światło dzienne dopiero w roku 2006 – ale, jak powiadają doświadczeni: lepiej późno, niż wcale.
To, co liverpoolski duet zaprezentował na swoim debiucie, jest porywającą mieszanką jazzu, rocka, funku, z tak zwaną ‘lekką domieszką’ innych składników: elektroniki (raczej na etapie postprodukcji), partii klasycznego instrumentarium (smyczki, fortepian), jak w otwierającym album „Safe Self Tester” , soundtrackowej patetyczności w spiętrzeniach utworów (np. pierwsza część „Tabernacle”). Razem wychodzi z tego kawał pełnokrwistej psychodelli. Przy okazji wzmianek o tej płycie często padają takie nazwy, jak Cinematic Orchestra, Jaga, Tortoise. Tak, pewnie coś jest na rzeczy (ale Orchestra, jest kilka razy bardziej jazzowa, choć kto wie, czy nie ma w tym za wiele pozy; ale u Tortoise motoryka utworów jest czasem zbyt toporna, z gruba ciosana), z tych trzech bandów najbliższym punktem orientacyjnym powinna być chyba Jaga. Podobna wielowarstwowość, swoboda, gęstość całości. Ale jednak wizje muzyki Loki i Jagi nie nachodzą na siebie w całości. Na „Fire Shepherds” obcujemy z nieokreśloną materią, bezkształtną w tym sensie, że trudno z niej wyłowić, jakieś chwytliwe tematy, solówki charakteryzujące się maestrią. Z pewnością – utwory Loki trudno będzie sobie zanucić, co nie znaczy, że pozbawione są przebojowości (choć to nie kategoria ‘łatwo wpadających w ucho’). Mój typ na hit to „Meet Dad”. Ta kompozycja, podobnie jak kilka innych, pomyślana na kilku planach, rozbudowana na kilka warstw, które wydają się być organicznie ze sobą zrośnięte, tętni czymś migotliwym, trudnym do uchwycenia.
Muszę przyznać, że ta kunsztowność niuansów w połączeniu z posuwistym pulsem (który panowie potrafią swobodnie okiełznać i wywrócić na drugą stronę by zaprezentować nam powolne dryfowanie rozmazujących się struktur), jest dla mnie w pełni przekonująca i satysfakcjonuje mnie w więcej niż 100 procentach. Bardzo mnie cieszy pojawienie się tej klasy albumu – nie tylko, jako faktu samego w sobie. Również dlatego, że okazuje się, że ktoś jeszcze pamięta o wyluzowanym a zarazem profesjonalnym podejściu do muzyki, jakiego przykładem był kiedyś taki fajny zespół jak Soft Machine.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
kugiesześć
kugiesześć
18 lat temu

właśnie to co tu słyszę to bardzo, ale to bardzo prawidłowy groove. Ninja genialnie trzyma poziom.

mirek z wąsem
mirek z wąsem
18 lat temu

jak dla mnie trochę za dużo tych smyków robi sie trochę-koturnowo smęciarsko, po przesłuchaniu mp3 postanowiłem tej płyty nie kupować, podobnie postąpiłem z ostatnią płytą Jagi, wczesniejsze były w pytkę.

cicala
cicala
18 lat temu

A to ciekawe – na mnie ten kawałek chyba zrobił największe wrażenie z całego trzypaku. Z innych perełek – Restless Gilberto było już wczesniej na solowej płycie, Channel 1 Suite też już znałam… – ale Loka!

Loka – Fire Shepherds


Miles Davis zagrał wspólnie z Carlgiem Craigiem i Kronos Quartet. Właśnie w ten sposób reklamowana jest płyta duetu Loka, czyli wspólne dzieło Karla Webba i Marka Kyriacou. Sięgając po ten krążek byłem przekonany, że przyjdzie mi słuchać jednego z tych wielu słynnych wydawnictw Ninja Tune, ocierających się o trip-hip-hopotamie dźwięki. Nic z tych rzeczy – Loka skutecznie przypomina nam jaka muzyka stoi u podstaw większości nagranych w Ninja materiałów. Loka przypomina nam o jazzie, zagranym tutaj z niezwykłym ciepłem, akustycznie, niemal klasycznie. Nie bez powodu szefowie labelu, pisząc o „Fire Shepherds”, wskazują na wymienione wcześniej wielkie nazwiska i projekty.
Krążek w jakiś naturalny, wręcz obojętny sposób kieruje nasze myśli w lata 70 – gdyby ten materiał powstał właśnie wtedy, dziś na pewno byłby jednym z najczęściej samplowanych i wykorzystywanych. „Fire Shepherds” sięga po klasyczne jazzowe ujęcia, barwi je bardzo lekką, nowoczesną produkcją, zapomina się momentami w ekscytującym eksperymencie, innym razem dudni rozbuchanym rytmem, aby zaraz ukoić spokojniejszą harmonią czy smykami. Wszystko zagrane na żywych intrumentach, wszystko plecione dobrze wyczuwalną, ludzką pulsacją. Zastanawiam się jak wyglądają koncertowe doznania Loki, czy na scenę wychodzi duży żywy skład? Wszak pod względem kompozycyjnych zagęszczeń „Fire Shepherds” nie ustępuje momentami ostatnim nagraniom Jaga Jazzist, wszak pewne fragmenty krążka Loki grane są z zaangażowaniem przypominającym występy Critters Buggin…Długo przyszło nam czekać na duży krążek duetu, jak się jednak okazuje – cierpliwość wynagrodzona została siedmioma doskonałymi kompozycjami, z których każda prezentuje nieco inny rodzaj możliwości Loki. Przyjemnie jest posłuchać hitowego „Meet Dad”, niedługo potem skoczyć na główkę w roztrzepane fussion „Freda Mae”, na końcu zaś wynurzyć się wśród dwuczęściowej, pozostawiającej niedosyt „Tabernancle”. Pomyślałem, że to muzyka podobna do brzmień Skalpela, z tą jednak różnicą, iż zagrana na żywo. Pomyślałem również, że to doskonały powrót do brzmień Cinematic Orchestra znanych z najciekawszych okresów w działalności tego słynnego kolektywu.
Jak na Ninja Tune „Fire Shepherds” jest jednak pewnym zaskoczeniem. Elektronika schowała się w kąt, gdzieś tam rzuca nieznaczny cień, połyskuje w rhodesach, próbuje przebić się w produkcji, na dobrą sprawę milknie jednak i daje za wygraną. Loka to przede wszystkim projekt nu-jazzowy, z naciskiem na drugi człon tej dziwnej zbitki. Loka to również nowa gwiazda Ninja Tune, umiejętnie bujająca się na pomoście rozwieszonym między nowoczesnym jazzem sprzed lat i jego odmianami królującymi obecnie. Pozazdrościć równowagi.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
ammon
ammon
17 lat temu

dla mnie plyta roku

Polecamy