Wpisz i kliknij enter

Super Numeri – The Welcome Table


Czas naprawdę wielkiej muzyki jeszcze nie minął. Po prawie trzech latach studyjnego milczenia: Pop Levi, Snap Ant i Karl Webb wracają z albumem, który jednoznacznie udowadnia powyższą tezę. W odróżnieniu od mocno improwizowanej epki z 2003 roku, tj. „The Coastal Bird Scene” nacisk jest tutaj położony na tworzenie bardzo gęstych dźwiękowych struktur. W brawurowym początku „The First League Of Angels” bębny starają się zapełnić każde puste miejsce. Zaś wyrazisty temat wygrywany jest na gitarach, które organizują cały ten 24-minutowy hymn i wyznaczają szerokie harmonie. Po tak monumentalnym i morderczym wstępie, można być już pewnym, że Super Numeri pewnie skręca w stronę kosmicznego fusion, albo raczej już dawno ten zakręt minęło.

Z upływem kolejnych minut pojawia się coraz więcej egzotyki. Na tym polu najlepiej wypada lekko ascetyczny, orientalny, przyozdobiony partiami wykonywanymi na harfie „The Sea Wolves” z powtarzającym się basowym motywem i bardzo czytelną grą perkusji oraz „The Buzzard And The Lamb” w którym to cały kolektyw pozwala się porwać „improwizacji na całego” i daje pokaz kreowania atmosfery za pomocą gitarowych efektów. W całości warto również zwrócić uwagę na dziwnie „pocięty” futurystyczny rock`n`roll „The Chart” i „The Spies Of St.Ives”, gdzie mieści się wszystko co było uznawane za najbardziej istotne w soundtrackach do filmów z lat 60-tych. Oddech przychodzi wraz z tytułowym „The Welcome Table” sugestywnie ilustrującym wyprawę do najdalszych zakątków dżungli.

Wszelkie więc porównania Super Numeri do grup spod znaku Silver Apples, czy The Velvet Underground są o tyle uprawnione, że trio z Liverpoolu działa w podobnym duchu i ich muzyka broni się sama. Można więc odetchnąć z ulgą, że istnieje jeszcze zespół, którego twórczość nie jest powodowana kompleksem przeszłości, a jednocześnie nie rezygnuje z inspiracji przerysowując je w charakterystyczny dla siebie sposób. Oczywiście nasuwa się w pewnym momencie myśl, że przecież mogliby grać odrobinę poważniej. Tylko po co, skoro błyskotliwie wykorzystują konwencję, sprawnie wyciągają wnioski ze swoich wcześniejszych nagrań, a przy okazji – w jakimś stopniu – ustanowili nową jakość.
Ninja Tune 2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
cicala
cicala
17 lat temu

Tudna płyta. Ciągle częściej wracam do zwiewnej, efemerycznej i imho spójniejszej jedynki – Great Aviaries .

cicala
cicala
17 lat temu

Tudna płyta. Ciągle częściej wracam do zwiewnej, efemerycznej i imho spójniejszej jedynki – Great Aviaries .

Polecamy