Jeżowiec Williamsa, znany szerzej jako pejotl, często używany był przez Indian podczas szamańskich obrzędów. Do dźwięków jakie prawdopodobnie mogły towarzyszyć takim rytuałom nawiązują dziewczyny z Pocahaunted. Album roku
1. Pocahaunted – Island Diamonds
Jeżowiec Williamsa, znany szerzej jako pejotl, często używany był przez Indian podczas szamańskich obrzędów. Do dźwięków jakie prawdopodobnie mogły towarzyszyć takim rytuałom nawiązują dziewczyny z Pocahaunted, regularnie nagrywając soundtracki do wszystkich swoich narkotycznych przygód, a Island Diamonds to zdecydowanie ich najciekawszy i najbardziej fascynujący muzycznie trip. Transowa płyta, która sprawia, że większość albumów określanych dotychczas jako psychodeliczne zaczyna przypominać dziecięce zabawy.
2. Gang Gang Dance – Saint Dymphna
3. Amadou & Mariam – Welcome to Mali
4. Lindstr?m – Where You Go I Go Too
5. Jacaszek – Treny
Kompilacja roku
1. Skull Disco – Soundboys Gravestone Gets Desecrated by Vandals
Druga składanka sygnowana przez Skull Disco zawiera wszystkie single wydane przez tę arcyciekawą wytwórnię w ostatnim roku jej działalności. Bez dwóch zdań gwiazdą jest tutaj Sam Shackleton. Muslimgauze dubstepu, czerpiąc inspiracje z rytualnej muzyki Bliskiego Wschodu, hipnotyzuje swoim ciężkim, mistycznym brzmieniem, podczas gdy jego kolega, Appleblim, zdaje się wznosić na wyżyny swoich umiejętności prezentując nieco bardziej tradycyjne utwory, czy to samemu, czy do spółki z Peverelistem. Gratis płyta z remiksami.
2. Basic Channel – BCD-2
3. VA – African Scream Contest: Raw & Psychedelic Afro Sounds from Benin & Togo 70s
4. VA – Disco Italia: Essential Italo Disco Classics 1977 – 1985
5. Carl Craig – Sessions
Singiel roku
1. Panda Bear – Boneless (http://www.youtube.com/watch?v=sJFEBunBHRY)
Nie wiem czy to się jeszcze mieści w ramach remiksu, ale Noah Lennox przemienił drugi singiel z tegorocznej płyty The Notwist w psych-popową perełkę i padam za to przed nim na kolana. Nie próbujcie szukać podobieństw, sympatyczna rockowa piosenka stała się nagle bonusem do wydanego przed rokiem Person Pitch i w niczym nie ustępuje swojemu stylistycznemu pierwowzorowi. Brak. Mi. Słów.
2. Sugababes – Girls
3. Wiley – Wearing My Rolex
4. MGMT – Kids
5. Hercules and Love Affair – Blind
Koncert roku
1. Animal Collective @ Fabryka Trzciny, Warszawa, 12 października
Gdyby tak spojrzeć z boku, to wydaje się niemożliwym, żeby koncertem roku mogła być tak tragicznie nagłośniona impreza i to w dodatku zakończona przez właściciela klubu o godzinie 22. Tylko kto by tam patrzył z boku na występ ulubionego zespołu ostatnich miesięcy? „Fireworks” rozciągnięte do piętnastu minut, „Comfy in Nautica” z solowego repertuaru Pandy i prawie połowa nowej płyty, utwory, które zdają się być lepsze od wszystkiego co Animal Collective dotychczas nagrał. Więcej zachwytów w relacji sprzed paru tygodni.
2. Of Montreal @ OFF Festival, Mysłowice, 8 sierpnia
3. Róisín Murphy @ Stodoła, Warszawa, 26 stycznia
4. Caribou @ OFF Festival, Mysłowice, 8 sierpnia
5. Hercules and Love Affair @ Veletrzni Palac, Praga, 14 listopada
+ cyfrowo: Autechre @ Szyb Wilsona, Katowice, 10 marca i Deadbeat @ Festiwal Nowa Muzyka, Cieszyn, 28 czerwca
„Gdyby tak spojrzeć z boku, to wydaje się niemożliwym, żeby koncertem roku mogła być tak tragicznie nagłośniona impreza i to w dodatku zakończona przez właściciela klubu o godzinie 22.”, haha, faktycznie, zdanie wybitnie pseudo-intelektualne, hahaha.
plateaux festival prztyczkiem zdejmuje całą resztę eventów.
sprawdzcie pierwsza plyte koniecznie, nie rozni sie ona duzo od welcome to mali stylistycznie, moze jest troche bardziej reagge, jednak utwory na niej sa bardziej charaktrystyczne i melodie ciekawsze.
@ Kid Loco – ty to sie chlopie na tym portalu nerwowo wykonczysz 😉
„Gdyby tak spojrzeć z boku, to wydaje się niemożliwym, żeby koncertem roku mogła być tak tragicznie nagłośniona impreza i to w dodatku zakończona przez właściciela klubu o godzinie 22. ”
Właściwie to ja juz nie wiem k8rwa czy się śmiac czy płakać.
Takiej sterty pseudo intelektualnego bełkotu jak w podsumowaniach roku gdzie kazdy sili się na oryginalność już dawno nie widziałem. I że tez ja to do pewnego momentu brałem to na powaznie.
Po pierwszych kilku przesłuchaniach „Welcome To Mali” wylądowali w mojej pierwszej piątce roku. Z czasem jednak czar prysł i płytka przesunęła się gdzieś do trzeciej piątki;) Też nie znam ich debiutu, natomiast wcześniej miałem do czynienia z „Mali Music” Damona Albarna i malijskich przyjaciół – pyszotka, ale mniej piosenkowa. Co zresztą nie działą na jej niekorzyść, bo jest jak widok wielkiego czerwonego zachodzącego słońca na sawannie (zresztą pięknie wydanie, tak przy okazji). Generalnie warto eksplorować Afrykę, myślę.
Tak, ale nie mam niestety porównania z tą poprzednią, bo przesłuchałem Welcome to Mali z czystej ciekawości i to chyba moja pierwsza taka płyta w ogóle. Chciałem po prostu sprawdzić o co tyle hałasu (#1 na Metacritic), a tu już pierwsze przesłuchanie rozłożyło mnie na łopatki. Później było równie dobrze. Świetny funkujący afro-pop (z tego co wiem poprzedni krążek był zupełnie inny, muszę sprawdzić, ale boję się, że mnie jako popowca obecnie zawiedzie) z kilkoma naprawdę pięknymi momentami, do którego bardzo chętnie wracam. Mam takie postanowienie noworoczne, żeby słuchać więcej muzyki afrykańskiej, poznać jakieś klasyki – WtM mnie zachęcił.
az tak podoba Ci sie „Welcome to Mali” ? dla mnie album ten po niesamowitym „Dimanche a Bamako” to spore rozczarowanie