Wpisz i kliknij enter

Cyrus (Random Trio) – From the Shadows


Label Tectonic zdążył już przyzwyczaić słuchaczy dubstepu do produkcji na najwyższym poziomie i w przypadku recenzowanego dzisiaj albumu nie jest inaczej. Postanowiłem przypomnieć pierwszy producencki album CD z tej wytwórni, czyli właśnie „From the Shadows”, ponieważ odnoszę wrażenie, że jest to album zdecydowanie niedoceniony, szczególnie na tle tego, co dzisiaj słyszy się od producentów takich jak 2562, TRG czy Pinch, którzy – jak by nie było – musieli skądś czerpać inspiracje.

Cyrus, członek kolektywu Random Trio a prywatnie Jason Flynn, na scenie dubstepowej działa od 2003 roku, więc można uznać go właściwie za weterana tego gatunku. Swoje pierwsze kroki stawiał w Croydon u boku Skreama czy Bengi, jednak z czasem wypracowane własne brzmienie, które odbiegało od tego, co generalnie dominowało wtedy w warsztacie producenckim doprowadziło do tego, że po kilku singlach Cyrus dał ujście swoim pomysłom w postaci albumu.Czego zatem można spodziewać się po „From the Shadows”? Najtrafniej określa to chyba tytuł jednej z płyt Stereo MC’s – „Deep Down & Dirty”. Głębokie basy przeplatające się z brudnymi beatami towarzyszą słuchaczowi od początku aż do samego końca. Próżno szukać tu wobbli, które wprawiają w ruch parkiety na dubstepowych imprezach, jedynie The Watcher czy Crying Game mogą zahaczać o tego typu opcje, jednak i tak daleko tu od komercji czy prostoty. Ogólnie rzecz biorąc, album „From the Shadows” to zdecydowanie nie dubstep na imprezę; to raczej jedna z tych płyt, których najlepiej słucha się podczas jesiennego wieczornego spaceru po mieście oświetlonym lekko przyćmionym światłem latarni.
Można w zasadzie powiedzieć, że cały album jest dość ‘skąpy’ pod względem ilości dźwięków użytych do konstrukcji poszczególnych kawałków. Niektórym może wydać się on przez to zbyt monotonny, lecz ja właśnie widzę w tym jego spójność i – co za tym idzie – siłę. Taka właśnie stylistyka sprawia, że powolnie sączące się basy i gładko płynące beaty służą idealnie jako tło dla wyraźnie wyeksponowanych pojawiających się okazjonalnie coraz to nowych dźwięków, tworząc w ten sposób klimat wiszącej w powietrzu tajemnicy. Wystarczy wsłuchać się w ospały, lecz groźny Dirt lub ‘mglisty’i całkiem dynamiczny Dark Future, by przybliżyć sobie nieco to, o czym tutaj piszę.

Oczywiście w obrębie nawet tak jednolitego albumu można trafić na akcenty urozmaicające, jak chociażby wyżej wspomniany ‘okołoparkietowy’ „The Watcher”, czy też tribalowy Indian Stomp z wokalem w stylu produkcji np. Nitina Sawhney’a. Co więcej, zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie ta płyta, to być może era minimal dubu z produkcjami wcześniej wymienionych 2562 czy TRG na czele nadeszłaby z pewnym opóźnieniem. Pomimo tego, że większości kawałków z „From the Shadows” bliżej stylistyką do wczesnych releasów Elementala niż właśnie do stylu minimal dub, to jednak wpływu ich brzmienia na to, co serwują nam dzisiaj takie wytwórnie jak 3024, Hotflush czy właśnie Tectonic nie da się nie docenić.

Pomimo niewątpliwej przyjemności, jakiej dostarczył mi „From the Shadows” muszę jednak stwierdzić, że nie jest to album lekki czy łatwy do słuchania. Nie można go przede wszystkim odsłuchać ot tak, pobieżnie, ponieważ wtedy można wiele stracić – wiem to z doświadczenia, a konkretnie z mojego pierwszego kontaktu z tą płytą. Jej wartość dotarła do mnie dopiero z czasem, być może dlatego zabrałem się też za tę recenzję dopiero teraz. Niemniej, zalecam potencjalnym słuchaczom, by znaleźli się sam na sam z „From the Shadows” w odpowiednich okolicznościach i we właściwym nastroju, a wtedy być może i Wasze wrażenia będą podobne do moich, czego Wam jak najbardziej życzę.

Tectonic, 2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy