Wpisz i kliknij enter

Christopher Rau – Asper Clouds

Impresjonistyczny deep house.

Najpierw był sklep muzyczny w Hamburgu – Smallville. Cztery lata temu, jego właściciele Peter M. Kersten (czyli Lawrence) i Julius Steinhoff postanowili uruchomić na jego bazie firmę fonograficzną. Powołana w ten sposób do życia wytwórnia działała przez dwa lata skupiając się na wydawaniu winylowych dwunastocalówek. Kiedy zdobyły one renomę w klubowym światku, przyszedł czas na zdobycie szerszego grona odbiorców. Zapewniły jej to dwa albumy – „Songs From The Beehave” duetu Movie D & Benjamin Brunn oraz kompilacja „And Suddenly It`s Morning”. Entuzjastycznie przyjęte przez krytykę i fanów, idealnie wpisały się w modę na organiczny deep house. Kontynuacją tej dobrej passy Smallville będzie z pewnością trzeci album w jej katalogu – „Asper Cloud” Christophera Rau.

Ten również pochodzący z Hamburga młody producent miał w swym dorobku zaledwie cztery dwunastocalówki – dwie wydane przez Smallville, a dwie przez mniej znane firmy Gedankensport i Giegling. Zawarta na nich muzyka zapowiadała narodziny talentu dużego formatu – i debiutancki album artysty w pełni potwierdza te nadzieje.

Od razu na wstępie Rau zaprasza słuchaczy na krótką wizytę w Detroit. Choć „A Line” zaczyna się jak mechaniczne electro, z czasem przeradza się w głębokie techno. Podobnie buduje swoje utwory Optic Nerve – niemiecki producent zatapia jednak metaliczne bity w szeroko rozlanych pasażach klawiszy o pastelowej barwie, nadając całości rozmarzony charakter. Mocny puls deep techno znajdujemy z kolei w „Ping To You”. Zastosowane tu nerwowo pobrzękujące akordy syntezatorów przywołują wspomnienie dawnych dokonań Carla Craiga. Rau idzie dalej jednak innym tropem, wprowadzając do nagrania rozwibrowane pasaże przestrzennych klawiszy, dzięki czemu uzyskuje efekt niemal kosmicznego rozmachu.

„Do Little” i „Always The Same” to już ulubiony przez niemieckiego producenta deep house. W pierwszym przypadku mocny podkład rytmiczny zostaje wysunięty na pierwszy plan – a ciepły klimat kompozycji tworzą dźwięki z tła: melodyjne smugi klawiszy przeszyte samplami nostalgicznej gitary. Drugie z nagrań ma lekko tribalowy sznyt – decydują o tym dźwięki plemiennych bębnów i śpiewów splecione w rytmiczny loop uzupełniający głęboki puls bitu i basu.

Rau nie zapomina także o dubowych brzmieniach. Słyszymy je w trzech nagraniach – „The Cool World”, „Ne Travaillez Jamais” i finałowym „Talk”. Niemiecki producent osadza je na miarowo pulsującym groovie, zaczerpniętym z klasycznych nagrań Maurizio. Reszta elementów konstrukcyjnych tych utworów jest jednak zupełnie inna. W pierwszym rozbrzmiewają przesterowane dźwięki jazzowej trąbki, w drugim – zaszumiony tony swingującego fortepianu, a w trzecim – acidowo kumkający loop. Wszystko to jest jednak podporządkowane naczelnemu wątkowi płyty – kojącemu i subtelnemu nastrojowi rozleniwienia.

Idealną inkarnacją tej myśli są dwie kolejne kompozycje w stylu deep house, zamieszczone pod koniec albumu. Budowa „The Needs” i „Capri” jest wyjątkowo minimalistyczna – tylko hipnotycznie pulsujący bit wsparty matowym pochodem basu i sążniste fale onirycznych klawiszy, rozlewające się szerokimi falami w całej przestrzeni utworu. Czysta rozkosz – chciałoby się powiedzieć.

Rozmarzonemu nastrojowi „Asper Clouds” odpowiada impresjonistyczna okładka krążka. Jak zwykle w przypadku wydawnictw Smallville pochodzi ona spod pędzla niemieckiego malarza i grafika Stefana Marxa. Jego charakterystyczny styl, łączący rysunek, collage, malarstwo i fotografię, jest wysoko ceniony przez europejskie środowisko plastyczne – i stanowi znak rozpoznawczy płyt wydawanych przez hamburską wytwórnię.

Smallville 2010

www.smallville-records.com

www.myspace.com/christopherrau







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
ataxiaa
ataxiaa
13 lat temu

racja, choć Roberts generuje trochę inne uczucia. płyta atakuje dużo bardziej różnorodnie niż C.Rau. Choć trzeba mieć tu na względzie gdzie te albumy powstawały i co za tym idzie. +1

phamm
phamm
13 lat temu

i tu mamy efekty tak jak w przypadku Robertsa, swoją drogą ciekawe, że w przybliżonym czasie wychodzą tak podobne stylistycznie albumy, chociaż nie ma co narzekać, zyskuje tylko słuchacz

Polecamy