Wpisz i kliknij enter

Rise – Messages


Evan Jones aka Rise (aka Mecca:83, aka REdefinition, aka Solar Soundsystem) nie jest muzycznym nowicjuszem. To i owo już wyprodukował, wydał też dwa single, wraz z „Messages” przyszedł jednak czas na długogrający debiut. Długogrający zresztą w sensie umownym – album nie dochodzi bowiem do „winylowych” 40 minut, z czystym sumieniem więc można by go było uznać za napuchniętą epkę.


Muzycznie płyta stanowi hołd dla czegoś, co zwykło się określać mianem „spiritual jazz”. Ostrożność i cudzysłów przy definiowaniu są tu jak najbardziej wskazane, bo „jazz uduchowiony” („mistyczny”, „ezoteryczny”, „religijny”…) to zjawisko mocno pstrokate i niejednorodne, ani gatunek, ani szkoła. Ma wielkich patronów w rodzaju Sun Ra, ma swoich epigonów, ma wielbicieli, ale czym do końca jest – diabli wiedzą. Jeśli już się upierać – można spiritual jazz uznać za coś w rodzaju mglistego nurtu. Intuicja pozwala bowiem wytyczyć jakąś wspólną linię np. pomiędzy politycznymi albumami afroamerykanina Philipa Cohrana, egipskim jazzem Salaha Ragaba czy eksperymentami belgijskiego pianisty Raphaela (by wymienić te inkarnacje spiritual jazzu, które święcą dziś triumfy w reedycjach). Problem tylko z jej dokładnym opisem.
„Messages” to jakby samplowany destylat ze spiritual jazzu. Co jednak ciekawe – raczej mało na płycie odwołań do bogatej instrumentalistyki pierwowzoru Jones nie musi się jednak martwić definicjami, wręcz przeciwnie – muzyczny zamęt wokół zjawiska wydaje się działać na jego korzyść, pozwala bowiem brać z tradycji w zasadzie co tylko się komu podoba. „Messages” to więc jakby samplowany destylat ze spiritual jazzu: na pierwszym planie powtarzalne warstwy klawiszy i hipnotyczne loopy perkusyjne, dalej – męskie wokale, nieco odsunięte dęciaki, czasami też skrzypce czy flet i – rzecz ważna – wszechobecne uduchowione monologi (m.in. samego Sun Ra). Co jednak ciekawe – raczej mało na płycie odwołań do bogatej instrumentalistyki pierwowzoru (spiritual jazz, nawet ten, ekm, „biały”, korzystał szeroko z instrumentów etnicznych – tu najlepszym przykładem byłoby chyba sławne trio praktyka i teoretyka nurtu, Lloyda Millera); jeśli ktoś więc poszukuje bardziej egzotycznych brzmień może być płytą nieco zawiedziony, z drugiej jednak strony – Jones uniknął dzięki tej powściągliwości kolonialnej cepelii.
Produkcja jest tu niemal zupełnie przezroczysta i w tym sensie „Messages” stoi w wyraźnej opozycji do samplerowej postmoderny w stylu Fly Lo W warstwie technicznej „Messages” odsyła słuchacza z premedytacją do patentów sprzed kilku lat. Punktem odniesienia – niczym na starych albumach Cinematic Orchestra czy Skalpela – jest więc na płycie naśladowanie tzw. „żywego” grania. Oczywiście nie chodzi o zupełną mimikrę, bo muzyczny pierwowzór majaczy tutaj jedynie gdzieś na horyzoncie, ale wyraźnie słychać pewną zachowawczość, szczególnie w kwestii obróbki studyjnej. Zatem: żadnej wyuzdanej kompresji, żadnego offbeatowgo cudowania, żadnych odwołań do najnowszych gatunków. Produkcja jest tu niemal zupełnie przezroczysta i w tym sensie „Messages” stoi w wyraźnej opozycji do konsoletowej postmoderny w stylu Fly Lo.
Werdykt? Gdyby ten materiał pojawił się razem z „Motion” czy „Every Day”, pewnie przecierałby ówczesne nu-jazzowe szlaki. Od wydania tych albumów minęła jednak już ponad dekada i estetyka dźwiękowych kolaży trochę się zestarzała, trochę też zmutowała w innych kierunkach. Trudno w efekcie mówić w przypadku płyty Jonesa o jakimkolwiek nowatorstwie, „Messages” jednak wygrywa przede wszystkim dzięki solidności muzycznej roboty: płyty po prostu dobrze się słucha, jest sprawnie skrojona i pełna produkcyjnego wdzięku. I jeśli czasami rażą nieco zbyt pretensjonalne patenty, to na szczęście Brytyjczyk nie przesadza i nie popada w żadne liryczne „bonobizmy”. Polecam, szczególnie fanom tłoczni pokroju Jazzman czy Heavenly Sweetness. No i oczywiście wielbicielom starych Cinematiców.

2011, Futuristica Music







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
keisuke
keisuke
12 lat temu

Wspomnienie Ninja Tune i Compost Records z najlepszych czasów Jazzanovy, A Forest Mighty Black, Fauna Flash… aż się łza w oku zakręciła… 🙂 15 lat temu szufladkowano to jako future jazz i jazzstep 🙂

Polecamy

Marina Aleksandra

Marina Aleksandra ma na koncie EP wydane w niemieckiej wytwórni Advanced Black. Jest częstą gościnią na wielkich scenach Berlina czy Paryża bo jej bezlitosny, surowy bas „doraźnie koi niepokoje”. Dąży do rozbudzania fantazji, pozbycia się kompleksów, pruderii i wszelkiego skrępowania w odkrywaniu własnej natury.