Wpisz i kliknij enter

Paul Kalkbrenner – Icke Wieder


Zrealizowany trzy lata temu film „Berlin Calling” ze ścieżką dźwiękową i główną rolą Paula Kalkbrennera uczynił z niemieckiego didżeja i producenta gwiazdę światowego formatu. Sukces sprawił, że rozstał się on z publikującą mu do tej pory płyty wytwórnią BPitch Control i uruchomił własną firmę. Jej pierwszym wydawnictwem była wydana w zeszłym roku płyta z filmem „A Live Documentary” zawierającym zapis światowego tournée promującego „Berlin Calling”. Wszyscy czekali jednak na następcę bestsellerowego albumu. Dlatego zimą Kalkbrenner zamknął się na kilka tygodni w swym berlińskim studiu i zrealizował materiał, który właśnie teraz ujrzał światło dzienne pod tytułem „Icke Wieder”.

„There wont be any singing on the album, no music of tomorrow either, it feels generally more like… well, old times” – powiedział niemiecki producent przed premierą płyty w jednym z wywiadów. I rzeczywiście – „Icke Wieder” to zaskakujący powrót Kalkbrennera do brzmienia jego debiutanckiego albumu – „Superimpose” z 2001 roku. Co najdziwniejsze – wcale nie najlepszego w jego dyskografii, bo dosyć topornego i pozbawionego finezji następnych wydawnictw.

Wszystkie nagrania z krążka mają wyjątkowo prostą konstrukcję: na miarowy puls w stylu niespiesznego techno nakładają się dwa odmienne motywy – melodyjna partia gitary i organiczny pasaż klawiszy (tytułowy „Icke Wieder” lub najbardziej przebojowy „Jestrüpp”), zgrzytający loop i nerwowo brzęczące syntezatory („Schnakeln” w rytmie electro) czy warczący pochód basu i wibrująca kaskada trance`owych akordów („Sagte Der Bär”).

Momentami jest nawet jeszcze bardziej ubogo – w „Kleines Bubu” oprócz bitu pojawia się właściwie tylko wysamplowane partia skrzypiec, a „Des Stabes Reuse” to niemal wyłącznie ciężkie uderzenia automatu perkusyjnego wspartego masywnym clappingiem. Takie podejście do materiału dźwiękowego nie kojarzy się jednak z minimalem, ale sprawia nieznośne wrażenie, iż Kalbrennerowi po prostu… zabrakło pomysłów na skonstruowanie ciekawiej zaaranżowanych nagrań.

Choć na styku motorycznej rytmiki i prostych pasaży klawiszowych rodzi się momentami chwytliwa melodyka, przywołująca dalekie echo przebojowości „Berlin Calling” (choćby we wspomnianym „Jestrüpp” czy finałowym „Der Breuzen” z wysamplowane partią latynoskiej trąbki), to wrażenie rozczarowania rośnie w proporcjonalnym tempie do czasu trwania płyty. O ile w jej pierwszej połowie pojawiają się bardziej nośne kompozycje, to w drugiej części trafiamy na kompletne niewypały, choćby umieszczone tuż obok siebie „Des Stabes Reuse” i „Sagte Der Bär” czy następujący po nich „Schmökelung”.

Cóż… na pewno nie tego oczekiwaliśmy po nowej płycie Kalbrennera. Być może niemiecki producent postanowił stanąć okoniem wobec nadziei klubowej gawiedzi i celowo zdecydował się przygotować niekomercyjny materiał. Na pewno ciśnienie na powtórkę sukcesu z „Berlin Calling” spędziło mu sen z powiek podczas niejednej nocy. Wyszło jednak dziwacznie – „Icker Wieder” to płyta na odwal się, niedopracowana, pełna chybionych pomysłów. Te kilka lepszych utworów z pierwszej części krążka nie uchroni go przed artystyczną i komercyjną klapą. Żeby tylko Kalbrenner nie skończył po tej porażce tak, jak mityczny pierwowzór jego filmowego DJ Ickarusa.

www.paulkalkbrenner.net

www.myspace.com/paulkalkbrenner

Paul Kalkbrenner Music 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
jar3cki
jar3cki
12 lat temu

totalna poracha.

km77
km77
12 lat temu

Płyta słaba, słabsza, najsłabsza….. Dobrze ze nie wydałam na nią kasy ;]

phamm
phamm
12 lat temu

Kto nie śledził poczynań Kalkbrennera w ciągu ostatnich 3 lat, to ten niech się zaskakuje i utyskuje, bo o ile pamiętam, to po pokazach w Wenecji itp. AD 2009 zaczął się chłopak tłumaczyć, że jego to już męczy, nuży, nudzi i co tam jeszcze, że lubi grać w piłkę, pić piwo, czytać książki, nagrał to, bo stara się nie oszukiwać, potrzebuje na rachunek za prąd czy coś tam, poza tym, o ile wiem, zawsze może wrócić do RTLu (bo tam pracował), więc nędza w pełni udokumentowana, wyjaśniona, broń boże usprawiedliwiona

Polecamy