Wpisz i kliknij enter

Alva Noto + Ryuichi Sakamoto – Summvs

Alva Noto – kim jest i jaką rolę odgrywa jego postać na bezdusznej scenie glitch? Czy to właśnie jego twórczość będzie najlepszą wizytówką gatunku dla kogoś zupełnie niezorientowanego w temacie? I dlaczego o to pytam? Zainspirowała mnie do tego jedna z rozmów, jakich każdy z nas toczy wiele, kiedy to gusta stają się tematem ożywionych dyskusji. Zatem, wracając do meritum, sprawa z niemieckim eksperymentatorem wcale nie jest prosta. Jego kompozycje można by przecież, o ironio, opisać jako muzykę środka, podkreślając jednocześnie, że takim opisem posłużymy się jedynie, kiedy umiejscawiamy je pośrodku osi, między tym, co „czuje” Kangding Ray, a tym, co „liczy” Ryoji Ikeda. Wydaje się więc, że na drugie z postawionych przeze mnie pytań, znalazłem, przyznaję, uproszczoną odpowiedź.

W pierwszym z nich, słowa „bezduszny” użyłem nieprzypadkowo, bowiem w świadomości co bardziej czujnego odbiorcy, Noto zaczyna jawić się jako jedyny reprezentant tego nurtu, który mit jego zabetonowanej nieprzystępności, z większym bądź mniejszym skutkiem, obala. Nie czyni tego jednak sam. Na tym polu rola Sakamoto jest kluczowa. Bez niego muzyka niemieckiego technika pozostawałaby zbyt nieprzystępna dla słuchacza, chcącego dopiero zapoznać się z genre. Najnowszy album „Summvs”, po zasadniczo podobnych „Vrioon” i „Insen”, jest więc jednym z tych niejako „najbezpieczniejszych”, a równocześnie bardzo pożądanym przez grono otrzaskanych z tematem odbiorców. Złoty środek został osiągnięty? Nie mam pojęcia, czy było to zgodne z intencją duetu, jednak z mojego punktu widzenia, niewątpliwie tak.

http://www.youtube.com/watch?v=jRonFRE7cs8

Weźmy za przykład otwierający „Microon I”. Bez wątpienia, cały utwór bazuje na czymś w rodzaju umiarkowanego niepokoju, jak gdyby umysł chciał pospiesznie wyjaśnić, to czym tak bardzo przestraszyło się serce. Dysonans obecny jest jednak nie tylko w samej aurze, pojawia się przede wszystkim w samej treści, działając na wyobraźnię niepewnymi uderzeniami, analogowych przecież, klawiszy, jak i rozchwianym, bardzo cyfrowym, ambientowym tłem. W rezultacie całość brzmi jak zawieszona w przestrzeni, pomiędzy jedną tabula rasa, a drugą. Artyści zostawiają nam bowiem sporo wolnej przestrzeni, którą zapisać możemy według własnego upodobania. Czynią to jednak na rozmaite, bardzo subtelne sposoby.

W „Reverso” będzie to nieustanne zapętlanie jednego, choć tak wielofunkcyjnego, fortepianowego motywu, na tle cykającego zegarka, jak gdyby cała rzecz sprowadzała się tylko do przedstawienia dźwiękiem statyczności upływającego czasu, pozostawiając naszej woli jego wypełnienie. Zaprzeczeniem tej, mam nadzieję, trafnej wizji, wydaje się być tu dalszy „Ionoscan”. Jego poszatkowane, elektroakustyczne frazy niemal przez cały czas hamują i przytrzymują nagrany czas w miejscu. Shuffler w rękach Alva Noto to prawdziwe narzędzie zbrodni.

Tak jak centralnie umiejscowiony „Pionier IOO” gra rytmem i ułożonym wzdłuż niego estetycznym noise, tak kompozycja „Halo” bazuje z kolei na wielowarstwowej ciszy, akcentowanej energetycznym, acz sporadycznym piano. Ta cisza, ułożona z ciągnących się równolegle ścieżek, jest czymś w rodzaju, jakkolwiek irracjonalnie to zabrzmi, laboratoryjnego field recordingu. Radzę się wsłuchać – sztuczna natura, przecież takie rzeczy nie zdarzają się często. „Microon II” powraca do początku krążka, upajając schizodelią i dezorientując brakiem jakiekolwiek zaczepienia. Warto w tym miejscu zauważyć, co przyczyniło się do wywołania tego, uwierzcie mi, rzadko spotykanego efektu.

Mianowicie, trylogia „Microon” opiera się na dźwiękach fortepianu, którego klawisze oddalone są od siebie o jedną szesnastą tonu. Takich zabawek na świecie jest bardzo niewiele, z instrumentem Ryuichiego raptem piętnaście. Może to w właśnie instrumentach kryje się tajemnica muzyki przyszłości? Narzekamy na marazm i przestój, może warto skierować wzrok w zupełnie odwrotnym kierunku, nie sięgając oczami horyzontu? Po przesłuchaniu tego utworu, odnoszę wrażenie, że wszystkie narzędzia leżą na stole, wystarczy po nie sięgnąć i próbować modyfikować.

[embeded: src=”http://www.junostatic.com/ultraplayer/07/MicroPlayer.swf” width=”400″ height=”130″ FlashVars=”branding=records&playlist_url=http://www.juno.co.uk/playlists/builder/424287-01.xspf&start_playing=0&change_player_url=&volume=80&insert_type=insert&play_now=false&isRe lease=false&product_key=424287-01″ allowscriptaccess=”always”]

Animizacja muzyki glitch spełnia się na „Summvs” również poprzez wprowadzenie kompozycji artystów, którzy swego czasu mieli nieoceniony wpływ na ożywienie muzyki elektronicznej. W tym przypadku jest to osoba Briana Eno, którego nieśmiertelny „By The River” pojawia się w zestawie aż dwa razy i w obu przypadkach mamy do czynienia z emocjonalnością. Mit został obalony, a ja zdałem sobie sprawę, że jeśli wyłączę umysł, serce pozwoli mi nadal cieszyć się tą muzyką. Tak, uniwersalność bez uciekania w banał, to jedna z największych zalet tego wydawnictwa. Alva, Ryuichi, znów to zrobiliście.

Fundamentem „Summvs” jest racjonalność, przymiot zwykle w sztuce niepożądany, tu jednak znajdujący doskonałe zastosowanie. Bo ta muzyka zdaje się sięgać po to, co nieosiągalne. Wywołuje emocje, mogłoby się wydawać, zupełnie niechcący. Jest pozornie obojętna na metafizykę, a zarazem nieustannie się z nią zderza. Takich oksymoronicznych gier znajdziemy tu całe dziesiątki i nawet jeśli z początku niechętnie rozstawimy pionki na planszy, finał tej gry może się okazać niezapomniany, co sobie, nadal grającemu i Wam, czytelnikom, życzę.

Raster-Noton | 2011

5/5

raster-noton.net
alvanoto.com
sitesakamoto.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Soprano Michał Fundowicz odnajduje męstwo u Billa Orcutta Sebastian Gabryel racjonalizuje Noto + Sakamoto Daniel Barnaś rokuje witch-rockowi Implodes Stachu Bręczewski w poczekalni duma o czasie […]

dadaista
dadaista
12 lat temu

Świetny album, stanowiący bardzo dobre podsumowanie współpracy obu muzyków. Wielka szkoda, że nie mają w planach żadnych dalszych wspólnych przedsięwzięć.

„Summvs” oczywiście na pierwszy rzut ucha bardzo przypomina poprzednie trzy wspólne albumy (i jedną epkę) Sakamoto i Nikolaia, to jednak złudzenie. W rzeczywistości album ten różni się znacząco od tego, co wydawali wcześniej. Ale ani to nie jest zarzut (bo przecież nie o to chodzi, by taśmowo produkować identyczne nagrania) ani jakiś przesadzony komplement (bo i poprzednie płyty były fantastycznie, więc i wzór do naśladowania dobry). Jest po prostu inaczej. I dobrze.

Polecamy