Wpisz i kliknij enter

Dave Clark – Fabric 60

John Peel nazwał go kiedyś „baronem techno”. I tak zostało. Dave Clarke był zresztą jednym z niewielu twórców współczesnej elektroniki, którym udało się otrzymać zaproszenie od słynnego didżeja Radia One na organizowane przezeń sesje nagraniowe. Być może pewne znaczenie miał fakt, że Clarke jako urodzony w latach sześćdziesiątych, dzielił z Peelem fascynację punkiem i post-punkiem w różnych odmianach. Ten mrok typowy dla tychże gatunków odcisnął zresztą silne piętno na własnej twórczości brytyjskiego artysty – didżejskiej i producenckiej.

Urodzony w Brighton wychowywał się w domu, w którym matka słuchała muzyki disco, a ojciec bawił się sprzętem hi-fi. Nic dziwnego, że sam szybko złapał muzycznego bakcyla. Kiedy rodzice się rozwiedli, uciekł z domu i pomieszkiwał u znajomych. Aby zarobić na życie chwycił się didżejki. Zaczynał od hip-hopu, by szybko sięgnąć po acid house, a potem skręcić w stronę techno i electro. Jako producent objawił się w 1994 roku serią trzech winylowych płyt tworzących gorąco przyjętą serię pod wspólnym tytułem „Red”. Potem sławę przyniosły mu didżejskie sety – przede wszystkim „Electro Boogie” z 1998 roku i „World Service” z 2001 roku, z których ten ostatni został uznany przez „Resident Advisor” za jeden z najważniejszych miksów, jakie ukazały się w minionej dekadzie.

Clarke nie nagrywa zbyt często. Ale kiedy schodzi do swego podziemnego studia (kiedyś w Brighton, teraz w Amsterdamie), powstają rzeczy wybitne. Jego debiutancki album „Archive One” z 1996 roku to fascynujący przykład perfekcyjnej syntezy brytyjskiego breakbeatu i techno, a wydany siedem lat później „Devil`s Advocate” – prekursorski w stosunku do dzisiejszej mody przykład wykorzystania gotyckich klimatów w muzyce klubowej. Jest jeszcze płyta zbierająca jego dzieła rozrzucone – „Remixes And Rarities 1992 – 2005” – która z dzisiejszej perspektywy wydaje się być elementarzem rozwiązań brzmieniowych, jakie powinien znać każdy młody adept nowej elektroniki.

Choć jest winylowym maniakiem, a jego kolekcja płyt analogowych liczy tysiące egzemplarzy, to był jednym z pierwszych didżejów, którzy sięgnęli po cyfrowe granie z Serato. Początkowo odsądzany od czci i wiary przez kolegów, nie stracił jednak popularności, a jego sety do dziś rozpalają noce w najlepszych klubach świata – od belgijskiego FUSE po londyński Fabric. Nic więc dziwnego, że właściciele tego drugiego zlecili mu przygotowanie autorskiego setu na sześćdziesiątą już część publikowanej przez siebie serii didżejskich miksów.

[embeded: src=”http://www.junostatic.com/ultraplayer/07/MicroPlayer.swf” width=”400″ height=”130″ FlashVars=”branding=records&playlist_url=http://www.juno.co.uk/playlists/builder/1830383-02.xspf&start_playing=0&change_player_url=&volume=80&insert_type=insert&play_now=false&isRe lease=false&product_key=1830383-02″ allowscriptaccess=”always”]

Clarke zaczyna od stworzenia odpowiedniego nastroju –sążniste kaskady mrocznych syntezatorów sprawiają, że ciarki chodzą po plecach („Shiver” Raudive). Z gęstej chmury toksycznych dźwięków wyłania się połamany rytm wsparty partią metalicznie brzmiącej gitary – to surowe electro ozdobione pomysłowym cytatem z Joy Division („Cnemidophorus Sexlineatus” Crotaphytus).

Industrialne bity o dubstepowym metrum z „Armed 3” Tommy`ego Four Seven prowadzą nas jednak w inną stronę. Serwując „Dark N`Lovely” Marca Romboya w remiksie Kenny`ego Larkina brytyjski didżej zabiera nas do Motor City. W podobnym klimacie utrzymany jest następny utwór – „I.D.F.D.F.I.” duetu Ray 7 & Malik Alston. Dzięki obu tym nagraniom miks nabiera wyraźnego rozpędu.

I wtedy Clarke dosypuje węgla do pieca: uderzają twarde i ciężkie bity, rozlegają się świdrujące dźwięki o acidowym brzmieniu, dudniące basy rezonują z siłą tektonicznych wstrząsów. Tworząc ten segment mocnego techno, angielski didżej sięga po mało znane nazwiska – Cristiano Balduci („Pride”), Cute Hills („Silence”), Stephane Signore („Sacrifice”) czy Gessafelstein („Aufstand”). Wszystko to jednak klubowe killery najwyższej próby, które bez litości zmiażdżyłyby wszystkich nieprzygotowanych na ich siłę rażenia.

Kiedy opada tynk i kurz, Clarke wrzuca do swego didżejskiego kombajnu kolejny zestaw tanecznych petard – tym razem w stylu electro. Mimo połamanej rytmiki, nagrania Scape One („Time Falls”), Exzact („Clarity”), Sync 24 („We Rock Non Stop”), Heliopause („Destination Planet Earth”), Deza Williamsa („Foreign Object”) i Clatterbox (nigdzie niepublikowany „Coolicon”) eksplodują z równie potężną energią, co wcześniejsze utwory techno. Mechaniczne uderzenia bitu łączą się z falującymi akordami o metalicznym brzmieniu, a raperskie rymowanki pulsują w rytm głębokich uderzeń sub-basu. Szaleńcze tempo ustaje wraz z „Alternate Sequence” w1b0 – to również electro, ale rozegrane na zupełnie innych tonach niż zazwyczaj. Prowadzi ono do przywołującego znów atmosferę lat 80. utworu „The Attick” Baza Reznicka – i przy wdzięcznej melodii o dalekowschodniej barwie wpisanej w minimalistyczna elektronikę set dobiega końca.

Brytyjski didżej nie ma sobie równych w tak intensywnym graniu o mrocznym klimacie. W jego miksie jest miejsce na taneczną energię, ale i melodyjne wstawki, nowoczesne brzmienia i wspomnienie przeszłości. „Fabric 60” pokazuje, że mimo upływu lat, Dave Clarke nadal jest klasą samą dla siebie. Impreza promująca płytę odbędzie się oczywiście w londyńskim klubie – 12 listopada. Trudno wymarzyć sobie lepszą porę na taką muzykę.

Fabric 2011

www.fabriclondon.com

www.myspace.com/fabricfamily

www.daveclarke.com

www.myspace.com/daveclarkedj







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy