Wpisz i kliknij enter

Rebolledo – Super Vato

This is Rebolledo style!

Początkowo Mauricio Rebolledo miał być specem od wzornictwa przemysłowego. Ponieważ jednak w duszy grała mu muzyka, rzucił studia i otworzył na wybrzeżu Meksyku małą knajpkę Corvette Ninja, której klientelę raczył własnymi setami didżejskimi. Z czasem o jego umiejętnościach zrobiło się głośno – dostał więc propozycję poprowadzenia dużego klubu – La Santanera. Tam wreszcie mógł poszaleć – zarówno prezentując własną twórczość, jak i zapraszając ulubionych artystów. To właśnie dzięki niemu do Meksyku zawitała cała familia z Kompkatu – Michael Mayer, Tobias Thomas, Superpitcher i Matias Aguyao.

Towarzystwo tak przypadło sobie do gustu, że postanowiono wspomóc młodego producenta. Dzięki temu Rebolledo zadebiutował w wytwórni Cómeme, której nakładem ukazał się dystrybuowany przez Kompakt jego wspólny winyl z Aguyao – „Bo Jack/Pitaya Frenesi”. Sukces dwunastocalówki otwarł mu drogę do europejskich klubów. Przysłowiową kropkę nad i postawiło powołanie do życia duetu Pachanga Boys, w skład którego obok meksykańskiego producenta wszedł sam Aksel Schauffler. Dowcipne nagrania projektu sprawiły, że Rebolledo otrzymał propozycje zremiksowania kompozycji Von Spaar czy Zombie Nation. Ukoronowaniem dotychczasowej drogi artystycznej artysty jest jego debiutancki album – „Super Vato”.

Tropem swego mentora w osobie Matiasa Aguyao, meksykański twórca stawia na niejednoznaczną rytmikę, mocno naznaczoną lokalnym folklorem. Z jednej strony sięga po mocne i ciężkie bity wywiedzione z klasycznych produkcji EBM („Steady Gear Rebo Maschine” czy „La Pena”), a z drugiej – na bardziej hipnotyczną pulsację w stylu ejtisowego disco podrasowanego na nowofalową modłę („Meet Me At TOPAZdeluxe” czy „Super Vatos”). Ale za każdym razem wpisuje tę typowo zachodnią rytmikę w kontekst plemiennego tribalu o latynoskiej proweniencji. Daje to niesamowicie energetyczny efekt – jakiego nie udało się osiągnąć samemu Aguyao na jego pamiętnym „Ay Ay Ay”.

Podobnie fascynująco wypada warstwa melodyczna „Super Vato”. Otwierający płytę „Canivalón” przywołuje wspomnienie filmowych soundtracków Johna Carpentera – Rebolledo uzupełnia go jednak pomysłowym chórkiem, przechylając utwór w stronę egzotycznego popu. „Steady Gear Rod Maschine” to z kolei polirytmiczny tribal – ale wypełniony sążnistymi arpeggiami rodem z dawnych nagrań Giorgio Morodera. Podobne nawiązania znajdujemy w dyskotekowym „Super Vatos”. Tym razem jednak syntetyczna melodia uzupełniona zostaje… latynoską rymowanką.

Świetne efekty przynosi flirt Rebolledo z nowofalową elektroniką. Wspomniany „Steady Gear Rebo Maschine” atakuje zwalistym bitem i industrialną elektroniką rodem z EBM – niczym w dawnych nagraniach Carlosa Perona. Dalej jest jeszcze ciekawiej. Oto „Corvette Ninja” pulsuje transowym rytmem zapamiętanym z nagrań New Order z okresu ich fascynacji nowojorskim klubem Danceteria, a towarzyszą mu sążniste pasaże grobowych klawiszy rodem z gotyckiej klasyki. W efekcie powstaje nowa wersja zabójczego death disco – w klimacie mistrzów stylu w rodzaju Ike Yard czy Dark Day. Na podobne wątki trafiamy w „Meet Me At TOPAZdeluxe” – tym razem zostają one uzupełnione acidowy ukąszeniami Rolanda 303 i… hipnotyczną melorecytacją, dzięki którym nagranie mogłoby z powodzeniem znaleźć się w repertuarze klasyków latynoskiego electro z Laisons Dangereuses.

Ta muzyczna erudycja byłaby oczywiście martwa, gdyby Rebolledo nie tchnął w nią czegoś własnego – swego ognistego temperamentu, meksykańskiej ludyczności, tanecznej pasji. W efekcie „Super Vato” bije na głowę pomysłowością aranżacji i rzetelnością wykonania wszystkie modne stylizacje na ejtisową elektronikę, od mdłego hypnagogic popu do groteskowego witch house`u. This is Rebolledo style!

Cómeme 2011

www.musicacomeme.com

www.myspace.com/musicacomeme

www.myspace.com/rebolledosound







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy