Wydany w zeszłym roku debiutancki album projektu Anstam ukazał się jeszcze w nimbie tajemnicy, otaczającej go od czasu wydania pod koniec minionej dekady trzech wysoko ocenionych winylowych dwunastocalówek. Sukces płyty „Dispel Dances” sprawił, że dzisiaj już wiemy, iż za zamieszczoną na niej oryginalną muzykę odpowiadał tak naprawdę tylko jeden producent – Lars Stöwe. Napędzony pozytywnymi recenzjami i ciepłymi reakcjami fanów, niemiecki twórca nie czekał z drugą płytą. Dlatego dokładnie w rok po „Dispel Dances” dostajemy „Stones And Woods”.
Tym razem Stöwe stawia na zdecydowanie bardziej rozbudowane rytmicznie i aranżacyjnie kompozycje. Już otwierający album „Morning Shiver” zaskakuje swym rozmachem. Zaczyna się od ambientowego wstępu – by potem uderzyć dubstepowym bitami, na które nakładają się kolejne partie syntezatorów, podsumowane w finale typowo IDM-owymi dźwiękami. Zbliżoną rytmikę znajdujemy dopiero w „Handsome Dance The Dance”. Sprężysty puls jest tutaj podstawą do syntezy szorstkich akordów klawiszy z przestrzennymi efektami, uzupełnionymi na zakończenie zaskakującą wstawką męskiego chóru. Niemal kliniczny chłód bije natomiast z „The Herald And The Lamb”. Niby to też dubstep – ale okraszony przesterowanym pochodem basu i syntetycznymi smyczkami o orkiestrowym tonie w stylu ostatnich dokonań Squarepushera.
„Hope`s Soliloquoy” zaczyna się od wariackiej bombardierki zwalistymi breakami – by potem zanurzyć się w sążnistych falach strzelistych klawiszy o IDM-owym rodowodzie. I tutaj również pojawia się powyginana na wszystkie strony partia „żywego” basu jak w nagraniach Toma Jenkinsona – wiodąca wprost do osadzonego na samplach dudniących bębnów i szeleszczących talerzy „Me And Them”, w którym główny wątek należy do… przetworzonej wokalizy, oplecionej świdrującymi efektami.
Najbardziej oszczędną rytmikę znajdujemy w „Heart`s Soliloquoy” – bo to tylko spowolnione uderzenia automatu perkusyjnego, zatopione w onirycznych syntezatorach rodem z dawnych dokonań Autechre czy Aphex Twina. Kontrapunktem dla tej minimalistycznej kompozycji jest „My Dreams Are Made Of Steam”. Tym razem Stöwe sięga bowiem po dynamiczny UK garage – uzupełniając go zawadiackim solo na klawiszach w stylu fusion.
Całość kończy śmiały eksperyment – „Shoulders”. Początek jest mylący: skorodowany strumień toksycznego szumu podbity kroczącym pochodem basu sprawia wrażenie, że będziemy mieli do czynienia z autorską wizją noise`u. W pewnym momencie pojawia się jednak wyrazista struktura rytmiczna – jazzowa perkusja wsparta plemiennymi congami. Nadaje ona kompozycji transowy puls – odwołujący się wyraźnie do etnicznych wycieczek klasyków kraut-rocka.
O ile na „Distal Dances” niemiecki producent zgrabnie łączył ambient, techno i dubstep, tak na „Stones And Woods” wykracza daleko poza te estetyki, sięgając po silne wpływy jazzu, world music czy nawet współczesnej klasyki. Wszystko to brzmi, jakby sam Frank Zappa zasiadł za laptopem – i przemielił w nim na swoją modłę rożne elementy nowej elektroniki. Dlatego zawartość nowej płyty Anstama ma wyjątkowo abstrakcyjny charakter – i trzeba kilku podjeść, aby w pełni docenić bogactwo pomysłów rytmicznych i aranżacyjnych tej kolekcji.
50 Weapons 2012