Wpisz i kliknij enter

Answer Code Request – Code

Zadziwiająco przystępny album zrealizowany przez jednego z najważniejszych bombardierów niemieckiego techno.

Zaledwie trzy lata wystarczyły Patrickowi Gräserowi, aby wkroczyć ze swymi nagraniami do ekstraklasy tworzonej przez najważniejszych producentów nowej fali techno. Kiedy zaczęły się ukazywać jego pierwsze wydawnictwa, nie było wiadomo, że stoi za nimi młody chłopak z jednego z podberlińskich miasteczek. Ich dojrzałość sprawiała, że krytycy i fani podejrzewali, iż za szyldem Answer Code Request kryje się ktoś z mistrzów gatunku rodem z Berghain.

I było w tym coś z prawdy: bo to właśnie Marcel Dettmann jako pierwszy zaproponował Gräserowi współpracę, dzięki czemu nagrania tajemniczego producenta ukazywały się już nie tylko nakładem jego własnej tłoczni. Sukces za sukcesem – i w końcu o muzykę młodego twórcy upomniała się najważniejsza dziś wytwórnia specjalizująca się w techno. Najpierw nakładem Ostgut Ton dostaliśmy w tym roku znakomitą EP-kę „Breath”, a teraz berlińska instytucja proponuje nam debiutancki album swego najnowszego podopiecznego – „Code”.

Ci, którzy spodziewali się, że Gräser zaserwuje na krążku morderczą bombardierkę, z jakiej był znany do tej pory, mogą być nieco zaskoczeni. Format płyty długogrającej rządzi się jednak swoimi prawami, stąd niemiecki producent przygotował wyjątkowo różnorodną całość, obfitującą nie tylko w klubowe granie, ale również w bardziej stonowane momenty. „Code” to w pewnym sensie suma dotychczasowych fascynacji Gräsera – od detroitowego techno po brytyjski IDM. Wszystko to dostajemy jednak w mocno zindywidualizowanej wersji, wpisanej w format najnowocześniejszych brzmień.

Umieszczony tuż na wstępie „Blue Russian” to mocarny dubstep, osadzony na stukających breakach, w którym główną rolę odgrywa jednak chmurny pasaż syntezatorowy o dronowym tonie. Wątki te kontynuuje w zupełnie inny sposób „Relay Access”. Tym razem Gräser sięga po berliński dub – zestawiając wolno płynący rytm z zadziwiająco melodyjną partią tęsknych klawiszy. W „By The Bay” dostajemy zawadiacko rozbujany breakbeat, który sięga swymi korzeniami do brytyjskiej muzyki rave z początku lat 90. Balearyczny ton utworu sprawia jednak, że brzmi on niczym połączenie Stanton Warriors z Orbital.

Mocniejsza energia rodem ze współczesnego techno uderza po raz pierwszy w „Field Depth”. Twarde bity i wibrujące basy zostają tu jednak uzupełnione zabawnym loopem splecionym z siarczystego uderzenia werbla, wysamplowanego z jakichś klasyków UK hard core’a w rodzaju 2 Bad Mice. Podobnie wypada umieszczony nieco dalej „Zenith” – ale tym razem szeleszczący rytm zostaje podrasowany na house’ową modłę miarowym clappingiem. Typowo motoryczne techno dostajemy dopiero w utworze „Status” – i zdubowany pochód basu wsparty rozedrganymi syntezatorami tworzy tu autentycznego killera. „Haul” rozwija się powoli od miarowych uderzeń ciężkiego bitu – a kiedy wydaje się nam, że Gräser znów wiedzie nas na terytorium dubstepu, nagranie zamienia się w głębokie techno, oplecione w zaskakujący sposób anielskim chórem.

Ten ostatni motyw znajduje pełniejsze rozwinięcie w kompozycji „Axif”. Tym razem niemiecki producent stawia na ilustracyjną muzykę – łącząc tektoniczną pulsację dubowego basu z eteryczna wokalizą Elisabeth Bernholz z projektu Gazelle Twin. Podobnie mistyczne nastroje pojawiają się w umieszczonych wcześniej na krążku ambientowych miniaturach. Co ciekawe – każda z nich jest inna: „Code” przypomina hip-hopową wersję chill-outu w stylu Nightmare On Wax, „Odyssey” pogrąża słuchacza w dronowych wyziewach spod znaku Lustmorda, a „Spin Off” zaskakuje rave’ową tonacją rodem z dawnych utworów The Irresistible Force. Album kończy w pięknym stylu chwytający za serce „Thermal Capacity” – wymodelowany na współczesny dubstep klasyczny IDM, uwodzący słuchacza tęsknymi dźwiękami bajkowych klawiszy, jak to niegdyś bywało na płytach wczesnego The Black Doga.

Patrick Gräser celowo pozbawił swój debiutancki album potężnej mocy swych singlowych nagrań. Owszem – są tutaj momenty, w których z pełną furią rezonuje siła nowego techno rodem z Berghain. Ale są też momenty wyciszenia – i niemal mistycznej medytacji. To bogactwo brzmień pracuje jednak tylko na korzyść „Code”. W efekcie to jeden z najciekawszych albumów tego sezonu – o zadziwiająco przystępnym potencjale.

Ostgut Ton 2014

www.ostgut.de/label

www.facebook.com/pages/Ostgut-Ton-OFFICIAL

www.facebook.com/pages/Answer-Code-Request







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bartooki
Bartooki
9 lat temu

Dobry dobry

Troublemaker
Troublemaker
9 lat temu

Dobry album. Fajnie, że zróżnicowany i na nude nie zostawił miejsca.

Polecamy