
Tradycyjna muzyka przyszłości w wykonaniu Króla Ayisoby.
King Ayisoba jest wielką gwiazdą w Ghanie i rządzi tamtejszą sceną. Koncertuje niemal na całym świecie – w tym roku pojawił się m.in. na Roskilde. Do tej pory wydał sporo solowych płyt, lecz na najnowszym krążku „Wicked Leaders” Ayisoba nie jest sam. Zaprosił do współpracy miejscowych muzyków, jak też swego holenderskiego przyjaciela – Arnolda de Boera (członek grupy The Ex oraz szef wytwórni Makkum) – ukrywającego się pod pseudonimem Zea. W kwietniu tego roku opisywałem solowy materiał Boera jako Zea, pt. „The Swimming City” (tutaj recenzja). Trzeba zaznaczyć, że King Ayisoba to autor piosenek, wokalista śpiewający w różnych językach, w tym także w języku angielskim, oraz muzyk grający na kologo. Obecnie artysta mieszka w stolicy swojego kraju, czyli Akrze, ale nigdy nie zapomina o swoich korzeniach związanych z północną Ghaną.
Kologo to dwustrunowa lutnia, którą można spotkać w całej Afryce Zachodniej, tyle że pod różnymi nazwami. W Ghanie kologo nazywane jest też fafrą. Historia tego tradycyjnego instrumentu jest fascynująca i sięga aż XVII w. Sama budowa instrumentu jest niezwykle prosta, czyli korpus – pudło rezonansowe (tykwa) oprawione w zwierzęcą skórę, dwie struny wykonane z żyłki nylonowej (pierwotnie robiono je z krowich żył) rozciągnięte na dosyć wąskim gryfie. Co ciekawe, wielu historyków uważa, że amerykańskie banjo jest bezpośrednim potomkiem jednej z tych lutni pochodzących z Afryki Zachodniej. Pierwsi niewolnicy z Senegalu przywieźli ten instrument na Karaiby już w XVII w. i otrzymał wówczas nazwę banjar. Następnie banjar trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie poddano go modyfikacji – dodając więcej strun i metalowy korpus, który zastąpił tykwę. Nawet amerykański prezydent Thomas Jefferson napomknął w swoich notatkach, iż banjar przywędrował z Afryki.
Na „Wicked Leaders” słyszymy wiele brzmień wydobywających się z tradycyjnych instrumentów akustycznych; bębny guluku, sinyaka, dorgo (róg), wii (flet) i kologo. Wszystkie te instrumenty występują w regionie północno-wschodniej Ghany. Tylko ksylofon pochodzi z północno-zachodniej Ghany. Ksylofonistą jest młody muzyk Maxwell Dagati, którego King Ayisoba usłyszał gdzieś w Akrze w trakcie wykonywania jego utworów. W dziesięciu nagraniach, jakie znalazły się na „Wicked Leaders”, każdy z muzyków udziela się także wokalnie. Jednak to śpiew Ayisoby jest zupełnie wyjątkowy i rozpoznawalny po pierwszych sekundach. Jego zachrypnięty głos znakomicie czuje się w dolnych rejestrach („Bayeti Boi”, „Wicked Leaders”, „Sunsua”). W utworze „Akolbire” z kolei pojawił się wspomniany Arnold de Boer. Holender zabarwił ten egzotyczny folk swoim brzmieniem przesterowanej gitary oraz wyśmienicie zaśpiewaną linią wokalu o punkowej sile. Partie instrumentów dętych również wyróżniają się na tle tego, co słyszymy w wielu produkcjach z okolic szeroko rozumianego folku („Asa’ala Daandera”).
„Wicked Leaders” to zbiór kompozycji pełnych pasji, energii, których siła skrywa się w bezpośrednim przekazie i autentyczności. Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną, iż twórczość Kinga Ayisoby jest nad wyraz oryginalną. Zapewniam, że nie są to pierwsze lepsze nagrania z kręgu world music. Przyszłość korzennych brzmień leży w rękach takich artystów jak King Ayisoba.
26.06.2014 | Makkum
Oficjalna strona artysty »
Profil na BandCamp »
Strona wytwórni Makkum »
Profil na Facebooku »
Słuchaj na Soundcloud »

Bardzo, bardzo Fajne!