Eteryczne drony w najlepszym wydaniu.
Jeszcze na początku tego roku opisywałem poprzedni album tajemniczego producenta z Łodzi, który ukrywa się pod jedną literką K. Wówczas płyta „Lord said Go to the Devil” (BDTA) zachwyciła mnie na kilku poziomach, przede wszystkim pod względem wyjątkowego połączenia minimalizmu z ambientem, industrialem czy muzyką elektroakustyczną. Wydaje się, że takich projektów zarówno na polskiej, jak i zagranicznej scenie jest cała masa, niby nic nowego, a jednak muzyka K. wciąga, co każe się nad nią głęboko zastanowić.
Tegoroczna płyta „No longer trust these eyes of mine” ukazała się na kasecie nakładem warszawskiej oficyny Jasień. Maciej Kalka ostatnio pisał o wydawnictwach tego labelu na łamach Kwartalnika Muzycznego M/I. Łódzki twórca zdążył przyzwyczaić nas do tego, że nie owija swojej twórczości w zbędne słowa, więc i tym razem nie mamy dodatkowych opisów, wyimaginowanych historii czy podniosłych tekstów-manifestów namawiających do posłuchania. Nic z tych rzeczy!
Taśma „No longer trust these eyes of mine” to w jakimś sensie kontynuacja pewnych wątków muzycznych, jakie artysta przedstawił na „Lord said Go to the Devil”. Już po pierwszym odsłuchu, można odnotować, że K. poszedł w jeszcze większy ambientowy minimalizm, który spokojnie mógłby się znaleźć w katalogu 12k („I”, „II”) oraz z powodzeniem rezygnuje z dark ambientowych motywów na rzecz delikatnych i pastelowych dronów. Na „No longer trust these eyes of mine” pojawiło się jeszcze więcej transowego klimatu niekiedy kojarzącego się z soundtrackami Popol Vuh („III”). W utworach „IV” i „V” strzępki linii wokalnych, field recordingowe szmery i wolno sączące się brzmienia syntezatorów przypominają mi dokonania Loscil, Tima Heckera czy Witxes. Zaś końcówka należy do mrocznego „VII”, gdzie przesterowane i głębokie drony są bliskie nagrań polskiego duetu Kapital (nasza recenzja).
Jak widać nie trzeba chować się pod skrzydłami wielkich wytwórni, dołączać do płyty (kasety) zbędnych gadżetów, co powoli staje się poniekąd normą wśród niszowych twórców, aby stworzyć jeden z najciekawszych polskich albumów tego roku.
02.12.2014 | Jasień
Strona Facebook Jasień »
Profil na BandCamp »
Strona Facebook K. »
nie, nie jest ciężko wywnioskować kto jest adresatem. ciężko jest natomiast pisać na poziomie, łatwo zaś, licytować o rzeczy kompletnie nieistotne: „Będąc precyzyjnym to moja recenzja pojawiła się ciut szybciej niż B. Nowickiego”
Może pora przestać próbować wybić się na blogu Chacińskiego, parafrazować myśli innych, tylko wziąć się za prawdziwą robotę.
Memła—> A skąd Twoje (jesteś na razie bezpłciowym czytelnikiem) przekonanie, że nie słucham muzyki z kaset? To mnie rozbawiło :-). Zaskoczę, a jednocześnie zasmucę Cię, że mam w domu dwa urządzenia, na których słucham muzyki z kaset. Nie wiem, co ma moja wypowiedź z bloga B.Chacińskiego do mojej recenzji :-), w której stwierdzam fakt, ale patrzę, że Ty to inaczej odbierasz. Dzięki za te wspaniałe uwagi i już się biorę do roboty :-). Nie ma to jak przedświąteczna frustracja :-). Pozdrawiam!
Właśnie „TO” w wydawaniu kaset jest fajne! To, że dają one największe możliwości jeśli chodzi o ich twórcze pakowanie. Jak na kolesia, który nawet nie ma na czym tych kaset słuchać tylko jedzie z plików, nie powinieneś się raczej wypowiadać w temacie zbędnych dodatków. Album całkiem niezły, fakt.
Memła —-> Czy ta uwaga „Jak na kolesia, który nawet nie ma na czym tych kaset słuchać tylko jedzie z plików, nie powinieneś się raczej wypowiadać w temacie zbędnych dodatków.” – jest skierowana do mnie? Bo ciężko jest wywnioskować kto jest adresatem tej myśli :-).
[…] widzenia (zresztą też nie po raz pierwszy). Pisał też ciekawie Łukasz Komła na łamach Nowej Muzyki. Po drugie, koledzy zaglądający do mojego redakcyjnego pokoju, twierdzą, że ostatnio (na […]
bardzo smaczne!