Rok 2014 upłynął mi pod znakiem wytwórni Giegling.
Mogę śmiało stwierdzić, że dzięki tej oficynie, zaczęłam na dobre romansować z lżejszymi gatunkami muzyki niż tylko z techno, któremu jeszcze do niedawna, zwykłam być wierna jak pies. Giegling należy do Dustina i Konstantina, którzy pochodzą z Weimaru i pierwotnie było małym klubem studenckim. Klub zamknął się po czasie, a jego rezydenci postanowili wciąż współpracować, ale już w trochę innej sferze – tak pokrótce powstała wytwórnia.
Nie do końca potrafię określić co sprawiło, że wpadłam aż po same uszy w ich firmowe produkcje, ale niesamowicie kręci mnie swoisty recycling popowych klasyków z lat 90tych, który uprawia głównie mój faworyt – Traumprinz, występujący również pod aliasem Prince of Denmark. Sampluje co się da – tandetny, ale jak dla mnie wciąż sentymentalny, soul i rap z tego okresu, narkomanów, którzy opowiadają o swoim nawróceniu się na wiarę chrześcijańską w rytm technicznego beatu i psychodelicznych melodii, kawałki ATB i inne zwariowane hity, dzięki którym, ludziom z mojego rocznika na pewno łezka zakręci się w oku. Następny w kolejce jest Vril, którego „titanic techno”, na dobre wspawa was w parkiet. Na gromkie brawa zasługuje także DWIG, czyli Die Wiese Im Garten, producent, którego uroczy house przenosi do świata pociesznych bajek, dzięki manierze wplatania w kompozycje dźwięków, które nieodzownie kojarzą nam się z takimi właśnie animowanymi obrazkami. Nie wolno mi oczywiście pominąć wspaniałego Edwarda, autora albumu „Into a Better Future”, z nieznośnie optymistycznym „Let’s Go” na czele. Edward lubi także odsmażać stary minimal, w bardzo dla siebie typowy sposób, sprawdźcie chociażby „Slipslow”.
http://youtu.be/y_O7GhKwmOw
Tyle się już nasłuchaliście i naczytaliście o anonimowych artystach… I tu niespecjalnie was zaskoczę, bo ten label zrzesza samych anonimów, którzy rzadko kiedy grywają dla szerszej publiki, a fanpejdży większości z nich nie odnajdziecie na Facebooku. Cała ta tajemniczość, sentyment i bajkowe odgłosy, nadają Giegling jedyny w swoim rodzaju charakter, który łatwo nie zdejmie czaru ze śmiałka, który zechce zstąpić głębiej w te rejony.
Pomijając całą moją odę do Giegling, podrzucam po prostu moje ulubione numery z zeszłego roku, zebrane na trackliście na YT. Niech się wam dobrze słucha, to całe 5 godzin muzyki!
Giegling 10/10
no, odkrycie roku normalnie, dzieki