Hołd dla eksperymentalnej elektroniki z połowy minionego wieku.
Przypadkowe zetknięcie się z najnowszą produkcją Franka Bretschneidera – jednego z założycieli renomowanej wytwórni Raster-Noton – może niewątpliwie spowodować ból głowy. Wiedząc nawet, że jego bardzo odważna filozofia dźwięku różni się od (przystępniejszego) stylu Olafa Bendera i Carstena Nicolai, a także, że autorowi Sinn+Form znacznie bliżej do twórczości takich artystów, jak Grischa Lichtenberger i Ryoji Ikeda, trudno nie zdziwić się tym, co się słyszy. Artysta zrywa bowiem zupełnie z kanonami muzyki elektronicznej, dotychczas mocno naruszanymi już przez wytwórnie z Chemnitz, by wrócić do eksperymentów z surowym brzmieniem pierwszych instrumentów analogowych. Bretschneider nawiązuje swoim albumem do dźwięków uzyskiwanych w pionierskich ośrodkach muzyki elektronicznej – w tym do działalności paryskiego studia IRCAM, sztokholmskiego EMS, kolońskiego WDR i nowojorskiej Columbii. Materiał składający się na Sinn+Form nagrany został w lipcu 2014 roku w Sztokholmie przy użyciu analogowych syntezatorów Buchla i Serge.
Osiem ścieżek to osiem różnych eksperymentów ukazujących nieskończone możliwości brzmienia osiąganego przez sterowanie wszelkimi parametrami (podstawowej) fali dźwiękowej. W każdej z tych improwizacji fala stanowi jedynie punkt wyjścia, zaś narzędziem nadającym jej kształt jest tytułowy zmysł artysty („sinn”). Autor „potrafi uchwycić dynamikę i energię spontanicznej improwizacji będącej reakcją na złożoność świata, świata w nieustannym kryzysie”(Raster-Noton). W ten sposób Bretschneider unika też powtarzania utartych schematów – wraca bowiem nie tylko do aleatorycznego brzmienia, lecz także do niesprecyzowanej formy pionierskich eksperymentów. Sinn+Form rzeczywiście przywodzi na myśl doświadczalne produkcje z nurtu muzyki konkretnej i elektroniki lat 50. i 60., w tym m.in. eksperymenty takich artystów, jak Pierre Schaeffer, Luigi Russolo, Kid Baltan i Tom Dissevelt.
Sinn+Form nie stanowi zatem całości jako takiej. Jest zlepkiem ulotnych momentów, z których każdy to – przynajmniej potencjalnie – zaczątek nowej muzycznej konstrukcji. Pozbawione melodyjności, czasem skrajnie nieprzyjemne dla ucha, kakafoniczne piski, zgrzyty, szumy, uderzenia – to wszystko, paradoksalnie, może się podobać. To powrót do źródeł elektroniki, hołd dla jej prostoty, surowości oraz, przede wszystkim, obecnego w niej pierwiastka przypadkowości. Która inna wytwórnia podjęłaby się tak odważnej retrospekcji, jak nie Raster-Noton?
Tracklista:
01. Pattern Recognition
02. Crisis? What crisis?
03. Fehlfunktion
04. Free Market
05. Funkstille
06. Data Mining
07. Wave of the Week
08. The Machinery of Freedom
Raster-Noton | 2015
Bretschneider niewątpliwie skręca w najbardziej radykalne eksperymenty, stąd to zupełnie coś innego niż współpraca Noto-Sakamoto. Nie ma się co zniechęcać! Myślę, że RN jeszcze nie raz nas czymś (pozytywnie) zaskoczy, może nawet w tym roku?
Jak dla mnie to jest strasznie ciężkie w odbiorze. Niestety, mnie ten paradoks dotyczący podobania się nie dotyczy.
Zgadzam się – nie jest to coś, czego łatwo się słucha. Stąd więcej słów o samej idei stojącej za tą płytą i warsztacie wykorzystywanym w trakcie produkcji, a mniej o warstwie stricte dźwiękowej. Zachęcam do zapoznania się z pozostałymi twórcami należącymi do drużyny Raster-Notona.
Oczywiście znam Rastera i lubię… Ale to są lata świetlne od tego co np. nagrał Sakamoto i Alva Noto. Można podziwiać label za odwagę – na pewno. Ciekawe czy znajdą się aż tacy fani, którzy to kupią…
Mam takie same odczucia. Wymęczyłem dzisiaj jedno przesłuchanie tego albumu, i na tym jednym niestety się skończy, bo mało jest prawdopodobne, żeby naszła mnie ochota na więcej.
Jeszcze styczeń się nie skończył, a ja już mam murowanego kandydata do rozczarowania roku…