The Orb znowu na kosmicznej orbicie.
W ciągu ponad ćwierć wieku swej działalności, brytyjski projekt wielokrotnie zmieniał skład i wykonywaną przez siebie muzykę. Owszem – z założenia był to ambient, ale liderowi projektu, Alexowi Pattersonowi, zdarzało się flirtować z techno, housem, drum’n’bassem, trip-hopem i dubstepem, a nawet raz wykonać„No Fun” The Stooges w typowo rockowej wersji (na „Peel Session II”).
Od kilkunastu lat drugim fundamentem składu The Orb jest niemiecki producent Thomas Fehlmann. Niemal w tym samym wieku co Patterson, podobny wielbiciel jamajskiego dubu, również próbował różnych odmian elektroniki, czy to na płytach firmowanych własnym nazwiskiem, czy realizowanych z Sun Electric. Ponieważ Fehlmann od dłuższego czasu współpracował z kolońskim Kompkatem, z czasem zagościł w katalogu wytwórni również The Orb.
Pierwsza płyta duetu zrealizowana dla firmy Michaela Mayera i Wolfganga Voigta miała mocno taneczny charakter. Patterson i Fehlmann nagrali materiał na „Okie Dokie It’s The Orb On Kompakt” pod kątem tego, z jakiego brzmienia słynie Kompakt – balansujący na granicy tech-house’u, o lekko minimalowym zacięciu, nie stroniący od wyraźniejszych melodii i klarownego brzmienia. W efekcie powstał jeden z bardziej niezwykłych krążków w dyskografii duetu.
Po dziesięciu latach The Orb znów wrócili do kolońskiej tłoczni. Tym razem jednak ich nagrania zupełnie nie przypominają tego, co zapamiętaliśmy z „Okie Dokie Its The Orb On Kompakt”. Patterson i Fehlmann nagrali album, który przywołuje wspomnienie ich najlepszych dokonań z lat 90. „Moonbuilding 2703 A.D.” zawiera tylko cztery utwory – ale są to długie i rozbudowane kompozycje w duchu tych, jakie zapamiętaliśmy choćby z „Pomme Fritz” i „Orbus Terrarum”.
„God’s Mirrorball” zaczyna się od ambientowego gąszczu dźwięków – z czasem uderza jednak dubstepowy bit, który z czasem przeradza się w motoryczna pulsację rodem z techno. Wszystko to zanurzone jest w odmętach skorodowanych dźwięków upstrzonych trzepoczącymi glitchami. W „Moonbuilding 2703 BC” rozbrzmiewają echa klasycznego dub-house’u spod znaku Maurizio – wpisane jednak w kontekst szorstkich i brudnych sampli, składających się na oniryczną aranżację. „Lunar Caves” to najbardziej statyczny utwór w zestawie – nasycony podwodnymi dźwiękami, nadającymi kompozycji egzotyczny ton. A na finał utwór tytułowy – skoncentrowane na hiphopowych breakach downtempo, zaskakujące jazzowymi cytatami i ciepłym brzmieniem.
Choć Patterson i Fehlmann nie rezygnują ze stylistycznej woltyżerki, tym razem wszystkie ich nagrania mają dosyć spójne brzmienie. Czy to dubstep, techno lub house – wszystkie te stylistyki zostają tak mocno nasycone przestrzennymi samplami i efektami, że w sumie tworzą ambientowy monolit. Przysłużyła się też płycie surowa produkcja – wpisująca muzykę The Orb w ciągle modne brzmienia spod znaku Modern Love. W efekcie powstał jeden z najlepszych albumów w historii duetu, który śmiało można postawić obok jego kanonicznych dokonań z początku działalności.
Kompakt 2015
O lord! Mistrz!