Eteryczny deep house zanurzony w odmętach nostalgii.
To już zaczyna być irytujące. Oto kolejny znany producent muzyki house i techno rzuca wyzwanie obowiązującemu w popkulturze kultowi gwiazd i prezentuje swój premierowy materiał pod pseudonimem. Z kim mamy do czynienia? Nie wiadomo. Na pewno jednak nie wolno przegapić jego płyty, bo to materiał wysokiej klasy.
Generalnie można stwierdzić, że Grant jest specjalistą od deep house’u. Świadczy o tym pierwsza część przygotowanego przezeń zestawu. To jednak specyficzna wersja gatunku – mocno zanurzona w dubowych korozjach, nasycona głęboką nostalgią, nie uciekająca od pięknej melodyki. Przykładem tego uwodzący onirycznym nastrojem „Charade”, łączący ambientową elektronikę z anielskimi chórami „Awful Truth”, czy pomysłowo wpisujący w jamajskie brzmienia wokalny monolog „Cash And Cary”.
Grant stawia na zdecydowanie zredukowaną energię – tutaj nawet szurające bity mają przytłumiony charakter, idealnie pasując do pastelowych klawiszy i tęsknej wokalizy Natalie Galpern („Doris Day”). Mocniejszy puls pojawia się dopiero w drugiej części zestawu, kiedy deep house zamienia się w dub techno. Przykładem tego ozdobiony ciepłymi plamami Rhodesa „Orry” czy skoncentrowany na kanalizacyjnych akordach „Eldorado Biarritz”. Czasem blisko tej muzyce do efektownego tech-house’u – jak w minimalowym „Hughenden Road”.
Słuchając płyty przychodzą na myśl różne nazwiska. Doszukiwanie się tożsamości autora „The Acrobat” zostawmy jednak najbardziej ciekawskim. Dla nas najważniejsza jest muzyka – a ta zachwyca swym nieuchwytnym smutkiem, stonowaną energią, wycofanym brzmieniem i stylową produkcją. Szkoda, żeby ten album przeszedł niezauważony, jak w zeszłym roku równie tajemnicza płyta projektu Korrupt Data. Koniecznie zwróćcie zatem na Granta uwagę!
The Lauren Bacall 2015
fantastyczny album, zgadzam się z każdym słowem z tego tekstu 🙂 (choć nie do końca z tym, że to musi być znane nazwisko, przypadek Korrupt Data potwierdza, że jednak niekoniecznie 🙂
tak perfekcyjnego połączenia nostalgii z klubowymi rytmami nie słyszałem już dawno (trzy ostatnie tracki – miazga), a jeśli już, to na pewno na debiucie Johna Robertsa i u Francisa Harrisa, który brzmieniowo chyba najbardziej mi tu pasuje (zarówno solo jak i w pobocznych projektach -> Frank & Tony), a na horyzoncie już drugi album ‚Cranks’, tak samo kapitalny 🙂
„Cranks” już jest – polecam: aczkolwiek tym razem jest bardziej energetycznie.
sample świetne i chętnie przytuliłbym ten album… gdybym tylko jakimś sposobem zlokalizował go w sieci 🙂
album może być spoko choć chodziły słuchy że panowie nie przykładali się do tłoczenia – choć to temat na oddzielne dyskusje i peany …. [ vide pierwsze wydawnictwa labelu – były narzekania 🙂 ]
Słuchałem w wersji cyfrowej – więc trudno mi się wypowiedzieć. Generalnie brzmienie jest takie niedbałe i garażowe, moce dlatego tez takie tłoczenie?
niełatwo ” stworzyć” dobry winyl , w sensie dobrze brzmiący w wszelkich aspektach , więc warto mieć w odwodzie cyfrę – wybór super [ jak zwykle ] , pozdrawiam serdecznie.