Pokąsane techno.
Myślę, że nie tylko ja, lecz wielu miłośników czekało na inne oblicze twórczości warszawskiego producenta. Dla wielu postać Jacka Sienkiewicza (m.in. założyciel zasłużonej wytwórni Recognition) najbardziej kojarzy się z kulturą techno i to są oczywiście bardzo trafne myśli. Nie chciałbym używać wyświechtanego określania, ale Sienkiewicz z całą pewnością zasługuje na miano ojca chrzestnego polskiej muzyki tanecznej, z tym że to, co robi zawsze wychodzi poza krąg bezpiecznych i przewidywalnych rozwiązań. W tym roku mamy prawdziwy wysp wydawnictw producenta. W marcu ukazał się wspólny longplay Jacka Sienkiewicza i Maxa Loderbauera – „Ridges”. Loderbauera należy wiązać z Sun Electric, Moritz von Oswald Trio i Ricardo Villalobosem. A w czerwcu tego roku pojawił się album, pt. „Drifting”.
Na EP-ce „Instynkt” znalazły się tylko cztery utwory, ale za to jakie! Minimalistyczne nazwy tytułów kompozycji w zderzeniu z intensywną, niepokojącą i zagadkową materią dźwiękową robią ogromne wrażenie. Płytę otwiera fantastyczne „Inst1” (jedno z najciekawszych nagrań, jakie słyszałem w tym roku!) – z jednej strony surrealistyczne, mające coś z prowokacyjnych obrazów René Magritte’a, André Bretona i Luoisa Aragona, a z drugiej – trafnie ktoś to ujął w notce prasowej dołączonej do „Intynkt”, że da się usłyszeć też echa klasyków muzyki elektronicznej (od Autechre do Xenakisa). Szczególnie drugi fragment „Inst2” można w jakimś stopniu opieczętować stemplem Autechre.
Jednak eksperymentalne wizje Sinkiewicza nie dają się zamknąć w sztampowych ramach, gdyż z niezwykłą łatwością wypełzają daleko poza klasyfikujące całość inwektywy, czego dobrym przykładem jest „Inst3”. Od pierwszych dźwięków przypominających odgłosy słynnych intonarumori Luigi Russolo, Sienkiewicz z dużą lekkością żongluje dorobkiem XX-wiecznej muzyki elektronicznej, zanurzając ją w totalnie świeżej i współczesnej produkcji. Z kolei w „Inst4” niemal co kilka sekund mamy zwrot akcji, gdzie od motorycznych warkotów, sonorystycznych drgań, industrialnych chropowatości przechodzimy do ledwo słyszalnych wstawek zbudowanych z nagrań terenowych.
Każde kolejne przesłuchanie „Intynkt” sprawia, że można ten album odczytywać na wiele sposobów, tak jak „Sto tysięcy miliardów wierszy” Raymonda Queneau. Nie twierdzę, że słuchacz sam może przestawiać dźwięki w nagraniach Sienkiewicza, co na przykład daje eksperymentalna literatura OuLiPo w wykonaniu Queneau. Od polskiego artysty dostajemy przyjemność błądzenia i przedzierania przez gęste kompozycje, które każdorazowo wydają się być świeże i pełne intelektualnego wigoru.
18.05.2015 | Bocian/Recognition Records
Strona Bocian Records »
Strona Recognition Records »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »
Mocne brr..!