Brakuje wam pozytywnej energii? Jeśli tak, to proponuję wsłuchać się w składankę przedstawiającą rdzenną muzykę z Ghany.
To już nie pierwsze nasze spotkanie na łamach Nowej Muzyki z niezwykłym instrumentem, jakim jest kologo. W 2014 roku przybliżałem solową płytę „Wicked Leaders” (nasza recenzja) mistrza gry na kologo, czyli Kinga Ayisoba.
Za nim przejdę do tegorocznej kompilacji „This is Kologo Power!” pozwolę sobie pokrótce przypomnieć historię tego instrumentu. Kologo to dwustrunowa lutnia, którą można spotkać w całej Afryce Zachodniej, tyle że pod różnymi nazwami. W Ghanie nazywane jest też fafrą. Historia tego tradycyjnego instrumentu sięga aż XVII wieku. Sama budowa instrumentu jest niezwykle prosta, czyli korpus – pudło rezonansowe (tykwa) oprawione w zwierzęcą skórę, dwie struny wykonane z żyłki nylonowej (pierwotnie robiono je z krowich żył) rozciągnięte na dosyć wąskim gryfie. Co ciekawe, wielu historyków uważa, że amerykańskie banjo jest bezpośrednim potomkiem jednej z tych lutni pochodzących z Afryki Zachodniej. Pierwsi niewolnicy z Senegalu przywieźli ten instrument na Karaiby już w XVII wieku i otrzymał wówczas nazwę banjar. Następnie banjar trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie poddano go modyfikacji – dodając więcej strun i metalowy korpus, który zastąpił tykwę. Nawet amerykański prezydent Thomas Jefferson napomknął w swoich notatkach, iż banjar przywędrował z Afryki.
King Ayisoba powiedział kiedyś, że chce zaszczepić w ludziach na całym świecie miłość do muzyki granej na kologo, podobnie jak zrobił to niegdyś Bob Marley z reggae. Ayisobę wspiera jego przyjaciel z Holandii Arnold de Boer (gitarzysta The Ex, znany jako Zea i szef Makkum Records).
Na płycie „This is Kologo Power!” znalazło się dziesięć nagrań, w tym dwa Ayisoby (świetne „Africa” i „Nerba”) oraz dobrze nam znanych artystów, takich jak Ayuune Sule (nasza recenzja „What A Man Can Do A Woman Can Do More Better”) i Prince Buju (nasza recenzja „We Are In The War”). Co, ważne poznajemy także nowe nazwiska z Ghany: Agongo, Atimbila, Amoru, Barnasko, Asaa Naho. Tak naprawdę to wszyscy ci muzycy i jednocześnie wokaliści moją odmienne spojrzenie na wykorzystanie dźwięków wydobywanych z kologo. Atimbila łączy język angielski ze swoim ojczystym, oczywiście artysta posługuje się tzw. językiem pidżynowym o uproszczonej morfologii i składni, a do tego przygrywa sobie na kologo (tworzy zwiewne i bardzo ciekawe melodie). Często słyszmy też kologo przy akompaniamencie różnych bębnów czy fletów (Agongo). Ale są też tacy muzycy (Amoru, Barnasko, Asaa Naho), którzy biorą swój instrument do ręki, wychodzą na scenę i po prostu śpiewają, a robią to wyśmienicie!
W Ghanie odbywa się Batakari Festival („batakari” to nazwa tradycyjnego płótna noszonego przez tamtejszych mieszkańców przy okazji różnych uroczystości i nie tylko) pod przewodnictwem Króla Ayisoby. Ostatnia edycja tej imprezy miała miejsce w styczniu tego roku, gdzie w czasie dwóch dni festiwalowych organizowanych w dwóch miastach, Akrze i Bolgatangadze, można było zobaczyć wielu miejscowych artystów grających na kologo. Ale nie tylko tam skupia się kulturalne życie, bowiem jest niemal wszędzie… Muzyków można także spotkać w tak zwanym Pito-barze („pito” – tradycyjny napój przygotowywany na bazie sfermentowanego prosa), kawiarniach, stacjach radiowych, prywatnych domach czy na tradycyjnym pogrzebie m.in. w Bongo (wieś położona niedaleko miasta Bolga). Nie każdy ma możliwość wybrać się do Ghany i podziwiać artystów występujących podczas Batakari Festival. Jedną z alternatyw jest wydawnictwo „This is Kologo Power!”, które przeniesie was w głąb Afryki Zachodniej.
10.04.2016 | Makkum Records/Red Wig
Strona Facebook Kinga Ayisoby »
Profil na BandCamp »
Strona Makkum Records »