Nieziemski trans zagrany przez Ziemian.
Wypowiadając się na temat albumu kolektywu sprzed dwóch lat, pt. „II”, doszedłem wówczas do wniosku, że muzyka Innercity Ensemble to niezwykle istotny głos na polskiej scenie muzyki eksperymentalnej. Oczywiście podtrzymuję swoje zdanie na ten temat. Bo nie sposób inaczej myśleć o IE, kiedy muzycy nieustannie szukają nowych form, brzmień, kontekstów, wpływów itd.
Przypomnę, że członków IE (Radek Dziubek, Rafał Iwański, Wojciech Jachna, Rafał Kołacki, Artur Maćkowiak, Tomek Popowski, Jakub Ziołek) spotkamy także w takich projektach jak Alameda 5, Stara Rzeka, HATI, Kapital, T’ien Lai, Tropy czy X-Navi:Et. Najnowszy materiał, jaki znalazł się na krążku „III”, zarejestrowali w tym samym miejscu co dwupłytowy „II”, czyli w Pałacu w Ostromecku. Tym razem dostajemy od nich ponad czterdziestominutową płytę, co uważam za bardzo dobre rozwiązanie z ich strony. Ale nie chciałbym zostać źle zrozumiany: IE potrafią zaskoczyć rozbudowanym wydawnictwem, gdyż świetnie im to wyszło na „II”, lecz nie grają muzyki łatwiej w odbiorze, więc taka kondensacja i selekcja pomysłów jest wręcz wskazana.
Muzycy przystępując do prac nad „III” chcieli uzyskać jeszcze bardziej rozbudowaną sekcję rytmiczną, co też słychać już w trzeciej minucie pierwszego utworu „I”, gdzie porywają nas głębią basu, mozaiką instrumentów perkusyjnych (granite blocks, darabukka, dzwonki, gongi, mridangam, konga), dętych (mini klarnet, flet, róg, melodyka, kornet, skrzydłówka, trąbka, zummara), elektroniką (Radek Dziubek), syntezatorami (głównie Artur Maćkowiak) czy gitarami (szczególnie barytonowa Kuby Ziołka).
Po rewelacyjnym i intensywnym początku („I”, „II”, „III”), w którym niewiele było gitarowego grania a więcej przestrzeni i różnorodnych rytmów, tempo trochę łagodnieje przy utworze „IV” – tu prym wiodą gitarowe repetycje (Maćkowiak, Ziołek) w stylu King Crimson oraz trąbka Wojciecha Jachny. Nieco podobny układ gitarowych sekwencji pojawił się też w „V”, choć motoryka sekcji rytmicznej powróciła na wcześniejsze tory, czyli bliska pędzącej, rozimprowizowanej machiny. W „VI” na pierwszy plan wysuwa się niepokojący ambientowy puls, będący fascynującym filtrem dla dźwięków gitary barytonowej i kornetu. Na koniec IE fundują nam kontemplacyjny trans ze szczyptą rag indyjskich.
W sumie to całościowo i to bez żadnych kompleksów można zestawić „III” z najnowszym longplayem São Paulo Underground – „Cantos Invisiveis” (recenzja). Swoją drogą, mam nadzieję, że kiedyś oba składy spotkają się na jednej scenie. Muzycy Innercity Ensemble, podobnie jak Rob Mazurek, doskonale wiedzą, że świat awangardy nadal (a może coraz mocniej?) zaciąga się afrykańską, bliskowschodnią czy też południowoamerykańską mieszaniną przeróżnych estetyk, poddając ją odważnym eksperymentom, a te w przypadku IE kończą się sukcesem.
24.10.2016 | Instant Classic
Strona Facebook Innercity Ensemble »
Strona Instant Classic »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »