![](https://www.nowamuzyka.pl/wp-content/uploads/2016/11/CS3246934-02A-BIG.jpg)
Minimalowa nawałnica sprzed piętnastu lat.
Kiedy w połowie lat 90. zaczęły się ukazywać pierwsze płyty firmowane nazwą Sterac, wielu fanów nowej elektroniki uznało, że stoi za nimi jakaś tajemnicza persona z Detroit. Znajdujące się bowiem na nich nagrania brzmiały tak, jak najlepsze dokonania czarnoskórych producentów z matecznika techno. Szybko się jednak okazało, że realizuje je pochodzący z Amsterdamu artysta naprawdę nazywający się Steve Rachmad. Opinia twórcy muzyki w stylu Motor City przylgnęła jednak doń na dobre, co potwierdziły dwa znakomite albumy nagrane pod tym pseudonimem – „Secret Life Of The Machines” i „Thera” – które należą dziś do „żelaznej” klasyki inteligentnej elektroniki.
Rachmad okazał się jednak bardzo płodnym twórcą, w którego duszy grają różne odmiany nowych brzmień. I już w latach 90. rynek zasypały jego kolejne utwory firmowane różnymi szyldami – od Black Scorpion po Tons Of Tones. Oscylowały one jednak zawsze wokół muzyki tanecznej wywodzącej się zza oceanu, ponieważ jej twórca był od początku swej kariery wziętym didżejem. W 2000 roku na fali mody na repetytywne techno holenderski producent powołał do życia własną wytwórnię Scorp, której nakładem opublikował sześć winylowych dwunastocalówek. Po latach zachwycił się nimi sam DJ Kr!z – i teraz część tego materiału powraca do nas w postaci cyfrowej i winylowej kompilacji.
Dziesięć wyselekcjonowanych przez szefa wytwórni Token kompozycji to przykład tego, jak brzmiało najmocniejsze techno na początku minionej dekady. Była to muzyka tworzona przede wszystkim z hipnotycznych loopów o klinicznym brzmieniu – jak w klasycznych nagraniach Roberta Hooda i Jeffa Millsa, definiujących minimalową wersję gatunku. I tak jest tutaj: Rachmad stawia na połączenie ciężkich i szybkich rytmów z rozwibrowanymi motywami klawiszowymi („Atomitron” czy „Energetix”), które jedynie sporadycznie uzupełnia bardziej oniryczna elektronika („Repaired” lub „Crashed At The End”). Czasem blisko tym utworom do dokonań mistrzów z Detroit („Take One”), a kiedy indziej rozbrzmiewa w nich z kolei surowość europejskiego techno z okresu rave (echa „Dominatora” Human Resource w „Untitled V.1”).
Wszystko wskazuje na to, że powoli tego rodzaju techno znów wraca do łask – na zasadzie kontrastu wobec swej industrialnej wersji. Słychać coraz więcej nowych płyt oscylujących wokół laboratoryjnego minimalu, pojawiają się też wznowienia klasycznych dokonań z tego kręgu sprzed lat. Nic w tym dziwnego – wszak na klubowej scenie zawsze było wielu zwolenników nie tylko czystej i klarownej produkcji, ale także oszczędnego i transowego podejścia do muzyki. Oczywiście nic nie wskazuje na to, że kolejna fala minimalowego techno zdominuje tę scenę w kolejnym sezonie – faktem jednak jest, że po latach posuchy, znów wraca do klubów z nowym impetem.
Token 2016
![](https://nowamuzyka.pl/images/pawelgzyl.jpg)
[…] – Groove Magazin review (German) – Hipodrome review – Nowamuzyka (Polish) – SilenceAndSound (French) – Trax (French) – Vicious Magazine […]