„Langen Ro” to drugi solowy krążek norweskiego gitarzysty.
Geir Sundstøl pojawił się w roli muzyka sesyjnego na ponad 260-ciu albumach u przeróżnych artystów, znamy go też ze współpracy z Nilsem Petterem Molværem. To jednak dopiero w ubiegłym roku wydał swoją pierwszą płytę, pt. „Furulund”, na której namaszczał elektroniką akustycznego bluesa, jazz i avant-country. Na „Langen Ro” kontynuuje w pewnym stopniu wątki z poprzedniego wydawnictwa. Tym razem u jego boku znaleźli się tacy muzycy jak David Wallumrød (Spirit in the Dark, Needlepoint), Erland Dahlen (Nils Petter Molvær), Martin Langlie, Martin Windstad (Bernhoft), Nikolai Hængsle Eilertsen (Møster!, Elephant 9, Band of Gold) i Erik Sollid (Valkyrien).
Norweg przyznał, że pisząc materiał na „Langen Ro” myślał o czymś takim jak muzyka „podwodna”. Najlepiej byłoby zapytać Sundstøla, co miał na myśli używając sformułowania „podwodna”. Jak dla mnie to właśnie ciepłe, analogowe brzmienie „Langen Ro” pozwala zatopić się w wyjątkowym klimacie tego longplaya. Świetne partie gitary hawajskiej, niekiedy lekko modyfikowane, przelatają się z instrumentami perkusyjnymi, wibrafonem, skrzypcami, syntezatorami i elektroniką. „Langen Ro” może również kojarzyć się z muzyką filmową, za czym przemawia choćby interpretacja tematu Giorgio Morodera z „Scarface” („Tony’s theem”). W tym przypadku dźwięki syntezatorów zostały zastąpione m.in. przez gitarę hawajską oraz banjo.
„Furulund” doczekała się nominacji do Spellemannspris, czyli norweskiej Grammy. Nie wiem, jak będzie z „Langen Ro”, ale cieszyłbym się gdyby w Polsce płyty takiego formatu uwzględniano przy rozdawaniu Fryderyków. A mamy z czego wybierać.
28.10.2016 | Hubro
Oficjalna strona artysty »
Profil na Facebooku »
Strona Hubro »
Profil na Facebooku »