Spiesz się powoli. To ma sens.
Andrea Deplano zaczął swą działalność na elektronicznej scenie od… otwarcia sklepu z płytami w rodzinnej Sardynii. Było to pod koniec minionej dekady i wtedy fascynował się on jeszcze modnym minimalem. Takie też były jego pierwsze produkcje, kiedy postanowił spożytkować nabytą przez lata słuchania muzyczną wiedzę. Wszystko to zmieniło się, kiedy młody Włoch poznał kolegę z rodzinnych stron – Claudio Perceddu, który był z kolei zafascynowany mocniejszymi brzmieniami. W efekcie z czasem obaj wkroczyli na ścieżkę hipnotycznego techno, wiążąc się z lansującą wtedy takie dźwięki niemiecką wytwórnią Prologue.
Mimo, że z biegiem lat, zarówno Andrea Deplano jako Ness, a Claudio Perceddu jako Claudio PRC, rozwijali osobno swe kariery, nie zrezygnowali ze wspólnej działalności. Już w 2010 roku narodził się ich projekt i wytwórnia o takiej samej nazwie – The Gods Planet. Dziś ma ona w swym katalogu kilkanaście wydawnictw, w tym dwa albumy włoskiego duetu. O ile Claudio PRC zadebiutował pełnowymiarową płytą już pięć lat temu i ma już na swym koncie trzy kolejne takie krążki, Ness postanowił to zrobić dopiero teraz. Efektem tego jest album „Trancemigration” opublikowany właśnie przez The Gods Planet.
Zestaw zawiera zgodnie z tytułem bardzo przestrzenną i hipnotyczną muzykę. Oczywiście przede wszystkim jest to galopujące techno, skoncentrowane na twardych bitach i warczących basach, które uzupełniają rozwibrowane arpeggia i kosmiczne efekty („Blue Planet” czy „Trancemigration”). Momentami ten transowy tętent zwalnia – i wtedy nagrania nabierają bardziej dubowego („De Vuelta”) lub ambientowego („Timewave Zero”) kolorytu. Jest tu również miejsce na wyjęte z klubowego kontekstu plemienne wariacje („Induction”), a w finale – nawet na liryczne downtempo z subtelnym piano w roli głównej („Aura Cleaning”).
Znamy tego rodzaju granie z płyt wielu włoskich producentów, którzy niegdyś byli związani z Prologue. Choć nie jest to więc nic odkrywczego, trzeba przyznać, że to właśnie Nessowi udaje się w tej stylistyce uzyskać chyba najciekawsze rezultaty. Jego kompozycje nie są aż tak minimalistyczne jak kompozycje Claudio PRC czy Dino Sabatiniego. Jest w nich miejsce zarówno na taneczną energię, jak również odrobinę niebanalnej melodii i pomysłowe aranże. Wszystko to oczywiście spowite jest odpowiednim mrokiem i opatrzone tak popularnymi (ale niestety już mocno zgranymi) w tym kręgu odwołaniami do szamanizmu i pogaństwa. Pomijając ten ostatni wątek, „Trancemigration” robi więc naprawdę dobre wrażenie, sprawiając że zwlekanie z albumowym debiutem przez włoskiego producenta nagle nabiera sensu.
The Gods Planet 2017