Wpisz i kliknij enter

Rzecz o Moondogu: Dedalus & Muzzix na Sacrum Profanum 2017

Louis Hardin jest artystą wymykającym się wszelkim klasyfikacjom. Ociemniały od wybuchu zapalnika dynamitu w wieku 16 lat syn misjonarzy, dla wielu szaleniec, który na pamiątkę psa wyjącego podczas pełni księżyca ogłosił się Moondogiem.

Od 1943 roku przez 30 lat przemierzał ulice Nowego Jorku. Szeptano o nim: Wiking z 6. Alei. Znak rozpoznawczy – hełm, a także charakterystyczny strój, który uszył sam w przekonaniu, że wielkie koncerny mają równie wielką władzę; antykonsumpcjonista, prekursor do-it-yourself, wolny umysł. Latami recytował wiersze, zagadywał przechodniów i tworzył muzykę ponadczasową syntetyzując elementy jazzu, muzyki łacińskiej, popu i klasycznej.

Stał się królem artystycznej (zwłaszcza jazzowej) bohemy. Fascynowały się nim takie osobowości jak Philip Glass, Janis Joplin, Charlie Parker czy Artur Rodziński – polski dyrygent, któremu zawdzięcza rejestrację swoich pierwszych nagrań. Na początku lat 70. Moondog opuścił Nowy Jork, aby cieszyć się najbardziej płodnym okresem twórczym w Niemczech, choć niektórzy twierdzą, że mimo wybuchu mocy twórczej najbardziej autentyczny był w latach 50. Koncertował po całej Europie aż do śmierci w 1999 roku.

Moondog sfotografowany przed siedzibą CBS na rogu West 53rd Street i 6th Avenue  w Nowym Jorku w kwietniu 1972 roku.

Twórczość Moondoga obejmuje: potężną ilość kanonów, cztery księgi madrygałów, piosenki, symfonie „niedokończone”, dzieła orkiestrowe, na zespoły kameralne, combo, muzykę medytacyjną, poezję oraz pozycje teologiczne. Cechą wspólną dla wszystkich gatunków jest zamknięcie w formie esencji, obranie kierunku formy zbliżonej do aforystycznej, potencjał perpetuum mobile w domyśle – Moondog ukochał sobie ideę kanonów ad infinitum.

Materiał dźwiękowy prac kompozytora zbliżony jest do tonalnego. Moondog uważał się za harmonicznego tradycjonalistę i czuł się wykluczony z grona kompozytorów atonalnych. Często w wypowiedziach podkreślał wagę przestrzegania zasad kontrapunktu, dlatego całe życie podążał za nimi świątobliwie. Odkrycia Pitagorasa w dziedzinie muzyki (szereg alikwotów) przyjmował za niezwykle ważne. Nie krył podziwu dla talentów Bacha, Beethovena i Mozarta, w niedzielę zwykł słuchać Wagnera.

U podstaw większości utworów Moondoga tkwi struktura rytmiczna wprowadzająca słuchacza w trans. Rytm zawsze odgrywa kluczową rolę. Krąży legenda, że wrażliwość kompozytora na miarowe uderzenia miała swój początek w rezerwacie plemienia Arapaho, gdzie niespełna pięcioletni Louis miał wybijać rytm podczas rytualnego Tańca Słońca. Swing był dla niego wszystkim. Mówił, że pożyczył go od Amerykańskich Indian, którzy bębnili w rytm bicia serca. Wykorzystywał tak zwane rytmy „chodzące” (walk beats). Najistotniejszy był dla niego stały puls, tak jak w muzyce z indiańskich równin – synkopowany z frazami swingowymi.

Swoistą idée fixe Moondoga był kanon, stopniowe prowadzenie do punktu kulminacyjnego formy poprzez dodawanie kolejnych głosów. Według Wikinga muzyka homofoniczna nie pozwala na taką narrację – rozpoczyna pełną eksplozją i podąża dalej. Dlatego można go nazwać polifonistą, choć ocierającym się o minimal.

Inspirację czerpał z ciszy i pracował w nocy, siedząc przy biurku. Z pomocy instrumentu korzystał rzadko, podkreślając, że tak jak Mozart czy Haydn pisze na papierze, aby uniknąć ograniczającego wyobraźnię medium. Twierdził, że między muzyką Bacha i Beethovena a jego własną nie ma różnicy pod względem harmonii, natomiast rytmicznie powraca do elementów typowych muzyce Indian. Zdaje się, że cierpiał na palącą potrzebę nadbudowywania i synchronizacji – zrównywania warstw muzycznych i tworzenia konstrukcji perfekcyjnych pod względem muzycznego timingu.

W 2016 roku z okazji 100. rocznicy narodzin Moondoga dwa francuskie zespoły specjalizujące się w muzyce nowej – Dedalus i Muzzix – zdecydowały się na ożywienie wydanej w 1971 roku płyty „Moondog 2” (Columbia Masterworks). Czynią to w całości, pomijając jedynie krótkie, łącznikowe wypowiedzi kompozytora. Ich wspólna praca zostanie zaprezentowana na koncercie w ramach tegorocznego Sacrum Profanum, dokładnie 27 września w Teatrze Ludowym.

Album „Round the World of Sound” (New World Records, 2016) to 25 utworów w formie kanonów, przechodzących przez całe koło kwintowe. Głosy wokalne są podwajane przez partie instrumentalne, wspierane przez bogaty zestaw instrumentów perkusyjnych. Poszerzono także ilość instrumentów oraz dobrano głosy o mocniejszej barwie.

Oryginalnie na płycie „Moondog 2” kompozytor wykorzystuje zespół stylizowany na barokowy, wzbogacając go o współczesne instrumenty takie jak fortepian, czelesta i gitara. Wokalistami są Moondog i jego nastoletnia córka. Pojawiają się liczne fade-outy, przez co uzyskano efekt niekończących się piosenek. Teksty są żartobliwe, co można zauważyć już po samych tytułach utworów: „Nie, koło nigdy nie zostało wymyślone” albo „Dlaczego spędzasz mroczną noc ze mną?” i pasują do pociągającej kombinacji naiwności i wyrafinowania muzyki. Moondog zabiera słuchacza na wycieczkę po emocjonalnych i geograficznych krajobrazach, oferując wzruszenie i rozbawienie.

„Round the World of Sound”, New World Records 2016, okładka albumu.

Członkowie Muzzix i Dedalus spotkali się w 2012 roku, a połączyło ich wspólne spojrzenie na muzykę. Dla wielu z nich Moondog jest ogromną inspiracją. Istotne w ich przedsięwzięciu jest zwrócenie uwagi na kolektywność kompozycji, która z pewnością ułatwiła muzykom współpracę. Odtworzenie klimatu kultowej płyty jest poważnym wyzwaniem. Poprzez interesującą interpretację muzykom udaje się podkreślić znaczące cechy twórczości Moondoga: po pierwsze rytm, po drugie formę kanoniczną, po trzecie elementy harmonii jazzowej i rzucić nowe światło na postać kompozytora. Dedalus & Muzzix udowadniają, że muzyka tej istoty szczególnej jest wciąż aktualna. Ponadto, przypominają o powiązaniach twórcy z Bachem czy Monteverdim – słusznie przypominają światu o „madrygaliczności”.

Wielu wybitnych klasyków i jazzmanów uznało Moondoga za geniusza przekraczającego granice, niektórzy twierdzą, że to dziwak. Nie ulega jednak wątpliwości, że to postać, która zapracowała na swoją legendę, a zainteresowanie wokół jego osoby zdaje się oznaczać, że ta muzyka warta jest dyskusji. Wyzwala w słuchaczu pełne skupienie i pozwala na kontemplację, której w codziennym życiu coraz mniej.

Tegoroczne Sacrum Profanum skłania do stawiania wielu pytań. Czy w odarciu ze swoich poglądów, ze szczególnej otoczki wizualnej i historii życia muzyka Moondoga wciąż przyciągałaby słuchaczy? Czy naprawdę chcielibyśmy słuchać tej muzyki w pięknych salach koncertowych? Wszystko jest samotnością, a fenomen Moondoga tkwi w tym, w czym tkwi fenomen jazzu – w jego duszy.







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy