Tym razem nastrojowe electro.
W niedawnym wywiadzie dla internetowego serwisu The Vinyl Factory holenderska didżejka i producentka przypomniała, że zaczęła słuchać muzyki house, kiedy miała zaledwie 14 lat – a było to w 1987 roku. Choć starsze towarzystwo zniechęcało nastolatkę do dopiero co odkrytych przez siebie dźwięków, ta uparcie twierdziła, że te „dziwaczne” nagrania właśnie najbardziej jej się podobają. Tak zaczęła się przygoda Steffi Doms z nową elektroniką, dzięki której jest dziś ona jedną z najbardziej znanych selektorek berlińskiego Panorama Baru.
Szczególnie dobry okres zaczął się dla Holenderki na początku tej dekady – i trwa do dzisiaj. Oto bowiem najpierw otworzyła ona własną wytwórnię Dolly, nakładem której wydaje wysmakowaną muzykę taneczną, a potem zaczęła tworzyć własne nagrania, dzięki czemu ma obecnie na swym koncie już pięć albumów. Dwa z nich to w pełni solowe dzieła, opublikowane przez Ostgut Ton, a pozostałe to udane kooperacje – z The Analogue Cops, z Virginią oraz Martynem (jako Doms & Deykers). Nic dziwnego, że na trzeci, autorski album Steffi nie musieliśmy długo czekać.
„World Of The Waking State” zorientowany jest na bardziej refleksyjną muzykę niż dwa poprzednie wydawnictwa sygnowane jej pseudonimem. Tym razem Holenderka sięga w warstwie rytmicznej po znów modne electro, serwując jego różne odmiany. Dostajemy tu utwory przywołujące ducha brytyjskiej wersji gatunku z początku lat 90., bliskiej oldskulowemu IDM-owi („All Living Things”), detroitowe granie o metalicznym tonie w stylu Drexcyi („Mental Events”), minimalową wariację o klinicznym tonie („Kokkie”), a nawet coś w rodzaju ejtsiowego breakdance’u („Cease To Exist”).
Mimo dosyć mocno podkreślonej warstwy rytmicznej, wszystkie nagrania spowija gęsta mgła nostalgii. Dzieje się to za sprawą syntezatorowych pasaży, które raz rozlewają się w przestrzenne tła („Continuum Of The Mind”), a kiedy indziej przybierają formę nastrojowo pohukujących motywów („The Meaning Of Memory”). Nie brakuje tu również acidowych loopów („World Of The Waking State”) czy rave’owych akordów („Schools Of Thought”), ale za każdym razem zostają one pozbawione mocnej energii, wnosząc raczej wyrazistą melodykę, niż pobudzając do tańca.
Trudno nie dostrzec na trzecim albumie Steffi typowej dla holenderskiej producentki fascynacji wczesnym okresem rozwoju nowej elektroniki sprzed ponad ćwierć wieku. O ile jednak wcześniej sięgała ona po techno i house, tym razem daje upust swej miłości do electro, czy raczej electro-techno, tej stylowej, eleganckiej i klimatycznej muzyce rodem z Detroit i Londynu, którą niegdyś tworzyli Model 500, B12, Stasis, A.R.T. czy The Black Dog. Ta nostalgia za tamtymi czasami jest coraz wyraźniej słyszana na innych płytach współczesnych artystów. Co z tego wyniknie?
Ostgut Ton 2017
dla mnie osobiście to najsłabsza płyta Steffi, choć może to kwestia oczekiwań, bo wysmakowane, klimatyczne i idealne do nocnych odsłuchów ‚Yours & Mine’ to moim zdaniem jedna z większych perełek nie tylko Ostgut ale i całej fali house’u ostatnich lat
swoją drogą Doms & Deykers też było dużo lepsze 🙂
To jest płyta doskonała.
Tak jest!
Już wynikają = ciekawe repressy z tamtych lat, oby więcej ceny na discogs orbitują wysoko 🙂
To prawda. Niebawem repress Acid Jesus z 1993 – polecam!
Osobiście czekam na pressy z labelu source move d , ale chyba się nie doczekam , sporo było tam fajnej elektroniki
Source nie istnieje. Moze kiedys jakas inna wytwornia odkupi licencje i wyda cos ponownie. Na razie jedynie w second-handach mozna cos kupic, np. calkiem sporo maja w berlińskim Space Hallu (https://www.discogs.com/seller/spacehall.de/profile).