
Electro-pop wymodelowany na nowoczesną modłę.
Douglas Greed od czasu swego debiutu w połowie minionej dekady, zaskarbił sobie sympatię wszystkich wielbicieli tech-house’u w Europie. Jego nagrania z powodzeniem wydaje przede wszystkim wytwórnia Freude Am Tanzen, której brzmienie zdefiniował właśnie w sporym stopniu tenże producent. Tłocznia ta ma również w swej dyskografii album duetu Eating Snow, który Greed powołał do życia z polskim kolegą po fachu – Moorycem. Nie była to jednak pierwsza kooperacja w dorobku niemieckiego artysty.
Już cztery lata temu na rynek trafiła EP-ka zatytułowana „This Time”, którą zrealizował on dla BPitch Control wraz z berlińskim wokalistą Fabianem Kussem. Obu panom tak spodobała się wzajemna współpraca, że w kolejnych latach często występowali razem w klubach i na festiwalach. Podsumowaniem tego okresu jest debiutancki album projektu noszącego zabawną nazwę Yeah But No. Ujrzała ona światło dzienne dzięki cenionej wytwórni Sinnbus ze stolicy Niemiec, która specjalizuje się w wydawaniu indie- i electro-popu.
Taka też muzyka znajduje się na debiutanckim krążku Greeda i Kussa – z tym, że nastrojowy śpiew wokalisty jest tu osadzony na nowszych rytmach. Jak można byłoby się spodziewać po niemieckim producencie, przede wszystkim sięga on po minimalową wersję tech-house’u („The Way We Choose”) lub techno („Sand”). Jak pamiętamy z wcześniejszych płyt, w ostatnich latach z powodzeniem wykorzystywał on również post-dubstep – tak dzieję się i tutaj („Bankrupcy”). Tę mozaikę stylów uzupełnia niespieszne electro, podane w stylu retro („Hold It All Back”).
Osobną kategorię stanowią na „Yeah But No” ballady. Kiedyś wiadomo – były one ozdobą każdego popowego i rockowego albumu, zagrane na klasycznych instrumentach. W tym przypadku Greed i Kuss definiują tę estetykę na nowo, opatrując tęskny wokal drugiego z nich elektronicznymi aranżacjami. I trzeba przyznać, że brzmi to bardzo efektownie. Czasem piosenki te lokują się w pobliżu alternatywnej wersji R&B („Leave The Dark”), a kiedy indziej przywołują wspomnienie synth-popu sprzed trzech dekad, choćby pamiętnych piosenek Jona & Vangelisa z płyty „Friends Of Mr Cairo” („New Again”).
Podobnie jak nagrania innych projektów tego rodzaju, jak Howling czy Dapayk Y Padberg, również muzyka Yeah But No spodoba się zarówno fanom melodyjnego tech-house’u, jak i wielbicielem nowoczesnego popu. Nie ma w tym złego – współczesna piosenka czerpie garściami z dorobku nowej elektroniki, dlaczego więc proces ten nie mogłoby zachodzić w drugą stronę. Jeśli ktoś lubi melancholijne piosenki podawane nieinwazyjnym falsetem w takt klubowych bitów – może sięgać po ten zestaw bez obaw. Na pewno się nie rozczaruje.
Sinnbus 2017
www.facebook.com/yeahbutnomusic
Niebawem można będzie zobaczyć Yeah But No na koncertach w Polsce wspólnie z grupą Coals:
01.12.2017 – Poznan – Scena na Piętrze
02.12.2017 – Wrocław – Wro Sound
03.12.2017 – Warsaw – Niebo

Może spodoba się synowi, jakaś alternatywa dla sieczki z you tuba . Thx.
coś mi to przypomina ale nie wiem co. może solówki Apparata sprzed Moderata?