Dobre, bo kwaśne!
Szkocja, a konkretnie Glasgow. Właśnie tam, w oparach improwizacji szóstka zwariowanych muzyków stworzyła swój drugi album długogrający. I choć sami artyści twierdzą, że to zaledwie kierunek, szkic tego co potrafią stworzyć, to nie sposób odmówić tej płycie wspólnego mianownika. Jest nią po prostu radość tworzenia!
Funk wieje z zachodu, a jego esencją jest „Sauchiehall Withdrawal”. Pulsujący bas wprowadza synkopową perkusję, a lekko przybrudzony kobiecy wokal panoszy się pomiędzy kosmicznymi syntami. Naprawdę przyjemny temat na rozkręcenie imprezki z świecącą, obrotową kulą, butami na koturnie, pokaźnym afro, ze splifem w dłoni.
W „Diop” jest plemiennie. Tribal warczy na wszystkie strony taktu, zaś delikatne kosmiczne przeszkadzajki, zwinnie wypełniają przestrzenie pomiędzy kolejnymi uderzeniami bębnów. Przy okazji „Spiritron” popijamy podwójne martini (wstrząśnięte…). Trochę house, leftfield disco, ale jak najbardziej smaczne i zbereźne (męski wokal). Laserowe syntezatory oraz kosmiczne podmuchy przedstawiają obraz imprezy gdzieś nad powłoką atmosfery, na pokładzie tańczącego wahadłowca.
Jako że taniec, płynnie przechodzę do mojego ulubionego „Kazimier”. Jeśli miałbym opisać ten utwór w dwóch zdaniach, to zrobiłbym to tak: Wyobraź sobie statek kosmiczny, który zostawia za sobą tęczową smugę. Na tęczy zaś ty, z nartami i uśmiechem na twarzy. W „Shatter” zagrzmiało electro z dubowym posmakiem. Rozbity wahadłowiec wysyła sygnał SOS, a szeleszczące perkusjonalia skaczą po szklanych instrumentach pomiarowych.
„What Fresh Hell Is This?” jest break’ową beczką z przefiltrowanym pasmem syntów. To dziwne podźwięki z okolicy, które zaczął zbierać nasz radar. Metaliczne kolosy wyłoniły się zza horyzontu, gdzie czerwone szczyty gór budziły nowe Słońce. Ktoś z intergalaktycznej imprezki zaproponował kwas.
„No Luscious Life” wyssało resztki życiowych soków z naszych towarzyszy. Tępe dźwięki stali oraz pobrzękujące wiertła otworzyły właz do statku. Wysuszone ciała zabrano do środka mechanicznych kolosów, by chwilę później podłączyć je pod elektronowe akumulatory. Oczy otwarte. Album leci od początku. Dobre!
Golden Teacher | 03.11.2017