Detroit, Chicago i Afryka na jednej płycie.
Już pierwsze nagrania tego kolońskiego producenta sprzed pięciu lat wskazywały, że ma on niezwykłe wyczucie do tworzenia „korzennej” wersji deep house’u. Nie było w tym nic dziwnego – chłopak dorastał bowiem u boku ojca-didżeja, który jako jeden z pierwszych w Niemczech przeszczepiał na lokalny grunt muzykę z Chicago i Detroit. Od tamtego czasu Damiano Von Erckert nagrał dwa świetne albumy i kilka singli, które potwierdziły jego wysoką klasę producencką.
Teraz przyszedł czas na szerszy projekt. „In Case You Didn’t Know What To Play” to nie tylko trzecia długogrająca płyta artysty, ale też muzyczny odpowiednik filmu i instalacji, które wraz z nią złożą się na podsumowanie jego dotychczasowej pracy. Na filmie zobaczymy nie tylko migawki z muzycznych podróży Von Erckerta do Paryża czy Londynu, ale także ojca producenta podczas miksowania albumu oraz jego matkę, prowadzącą sklep z… łóżkami wodnymi. Instalacja będzie z kolei składać się z obrazów naszego bohatera.
Tak czy siak najciekawszym elementem projektu na pewno jest płyta. Podobnie jak dwie poprzednie przynosi ona wysokiej próby deep house, mieniący się różnymi swymi odcieniami. Mamy tutaj zarówno połamane rytmy („Tribute To A Hero”), jak również tribalowe bębny („Unknown Afrique”) i twarde bity rodem z Chicago („In Case… – House”). Pomiędzy nimi Von Erckert umieszcza soulowe wokalizy („Tokio 1987”), melodyjne partie piano („Sometimes Its Like That, No”) czy jazzowe pasaże klarnetu i wibrafonu („In Case… – Afro”).
Powstaje z tego piękna muzyka o organicznym i ciepłym tchnieniu, nasycona głębokimi i pozytywnymi emocjami, momentami zmysłowa i energetyczna, a kiedy indziej – nieco zadumana i nostalgiczna. Niemieckiemu producentowi udało się na swej trzeciej płycie połączyć szlachetne brzmienia zza oceanu z większą melodyjnością wszystkich kompozycji, przez co mają one jeszcze bardziej przebojowy charakter. Choć jesień w pełni, godzina w towarzystwie „In Case You Don’t Know What To Play” na pewno sprawi, że poczujemy się znów jak w środku gorącego lata.
Ava 2017
Dobra płyta, w tym labelu podobno ma być repress legendarnego albumu moufanga , co do sporu_wymiany zdań , ja uważam ze to w sumie ok _ muzyka pośrednio wywołuje emocje . Pozdrawiam serdecznie wszystkich i luzu życzę .
„A wspolczesny pop to nie zadna szmira tylko swietna muzyka na wysokim poziomie majaca wiele wspolnego ze wspolczesna elektronika.”
…i właśnie dlatego trudno mi brać na poważnie pańskie teksty. Jest pan po prostu niewiarygodny, oceniając tak wysoko w/w „artystki”. No bo jeśli ktoś nazywa taką Marinę „świetną muzyką na wysokim poziomie” to co można jeszcze dodać. Wszyscy wiedzą że to jest na siłę lansowana żona sławnego męża, sztuczna gwiazda jakich wiele. Co to ma wspólnego z frustracją to nie wiem, ale w internecie tanich psychologów też nie brakuje jak widać. 🙂
To, czyją żoną jest Marina i kto ją lansuje, nie ma żadnego wpływu na to, jaką nagrała płytę. A nagrała naprawdę dobrą płytę – oczywiście w kategorii nowoczesnego popu w stylu Britney Spears czy Rihanny.
Dlatego trudno mi brać na poważnie Twoje zarzuty, które nie dotyczą poziomu artystycznego piosenek popowych, ale tego, kto jest czyją żoną czy jak wygląda. Stąd to tak naprawdę Ty jesteś niewiarygodny.
Ale o jakim poziomie pan mówi? Za większością „artystek”, którymi się pan zachwyca, stoi cały sztab specjalistów: kompozytorów, producentów, ludzi od promocji i reklamodawców. Większość z nich trudno od siebie odróżnić bo są tworzone według schematu i przede wszystkim mają się sprzedać. I grubo się pan myli pisząc, że nie ma znaczenia czyją żoną jest Marina i kto ją lansuje. Ma to ogromne znaczenie bo gdyby nie „plecy” i ekshibicjonizm w social mediach, o tej pani nikt by nie słyszał.
Mamy XXI wiek i pewne mechanizmy są już poznane. Tak samo jak fakt, że recenzenci dostają płyty od wytwórni. Za każdą recenzję dostają pieniądze. Gdyby pan zaczął psioczyć na te „gwiazdki”, prawdopodobnie zabraliby panu płyty, a tym samym wypłatę. Proszę po prostu przyznać, że pisze pan dla pieniędzy a nie z uwielbienia dla tych „artystek”. No chyba że naprawdę ma pan tak kiepski gust, żeby zachwycać się Margaret, która zwyczajnie fałszuje. Tego na płycie nie słychać, bo została „podrasowana”, ale wystarczy obejrzeć jakiekolwiek video tej pani z koncertu.
I proszę nie odwracać kota ogonem. Ja nie muszę być wiarygodny bo nie jestem krytykiem ani recenzentem (nie wiem czy to to samo). Pana natomiast obowiązuje elementarna dziennikarska rzetelność, której panu brakuje. Niestety za swoje słowa trzeba ponosić odpowiedzialność i pan powinien wiedzieć o tym najlepiej.
Poza tym nie jesteśmy na „ty”. Nie wiem ile pan ma lat, ale w moich czasach dwie nieznane sobie osoby posługiwały się grzecznościową formą. Rozumiem jednak że dla kogoś kto pisze o „hejterach” i „hipsterach” takie zachowanie jest trudne do zrozumienia.
Akurat tak się składa, że mam prawo wyboru płyt, które recenzuję w Onecie. I sięgam po nowoczesny pop – bo akurat taką muzykę lubię. Mam do tego pełne prawo i nikt mnie nie zmusi do, abym się zajmował alternatywnym rockiem czy progresywnym metalem. A za recenzje płyt z tych gatunków też bym dostawał wynagrodzenie. Jest to zresztą zupełnie normalne w mediach i chyba nie tylko – bo Pan zapewne też pracuje i otrzymuje za to pieniądze.
Doskonale sobie zdaję sobie sprawę z tego, że w tworzeniu płyt współczesnych artystów pop ogromną rolę odgrywają producenci – i często przywołuję ich w swoich recenzjach. Choćby Rafała Malickiego w przypadku Mariny, który przecież tworzy także house i electro. I w wielu przypadkach są to producenci ze sceny elektronicznej, którzy jakoś nie brzydzą się takimi kooperacjami. Nie widzę nic złego w tej współpracy – przeciwnie, uważam, że właśnie dzięki niej nowoczesny pop jest tak ciekawy. A cała ta otoczka medialna tylko dodaje mu splendoru – bo pop powinien właśnie taki być: seksowny, glamourowy i wystylizowany. Są gatunki w których autentyczność i tradycyność są atutatmi, jak folk czy etno, ale w popie akurat niespecjalnie.
Poznaję Pana agresywny ton z komentarzy w Onecie – i widzę, że znalazł mnie Pan na Nowej Muzyce, aby i tu nie odpuścić. Kompletnie tego nie rozumiem. Jeśli nie lubi i nie ceni Pan popu – przecież nikt nie zmusza Pana do czytania o nim lub słuchania go. Proszę zająć czymś, co sprawia Panu przyjemność – wtedy i Pana życie stanie się lepsze.
Jeśli chciałby Pan kontynuować dyskusję – proszę o maila na adres pawel.gzyl@nowamuzyka.pl. Chętnie wymienię dalsze opinie. Bo chyba reszty Czytelników „Nowej Muzyki” nie musimy do tego angażować.
A za użycie formy „Ty” przepraszam – jesteśmy tu na „Nowej Muzyce” przyzwyczajeni do nieco luźniejszego tonu rozmowy.
Znów pan odwraca kota ogonem. Moim zawodem nie jest recenzowanie płyt, nie rozmawiamy też o tym do czego ma pan prawo, bo to jest oczywiste. Mógłbym użyć argumentu, że ja mam prawo komentować i oceniać pana pracę bo jest to niejako praca publiczna. Dlatego nie rozumiem propozycji kontynuowania dyskusji przez e-mail. To co pan robi jest publiczne więc proszę mieć odwagę publicznie zmierzyć się z krytyką.
Co do komentarzy na Onecie, to pod recenzją Mariny jest ich ponad 200 i większość komentujących wytyka panu podobne rzeczy co ja. Niekompetencja i pisanie na zamówienie. Naprawdę uważa pan, że napisałem wszystkie 200 komentarzy? Po prostu ludzie nie są głupi i nie nabierają się na sztuczne promowanie. Wręcz są nim zmęczeni w czasach nachalnej promocji chwilowych „gwiazd”. Proszę się nie dziwić że komuś to się może kojarzyć z niewiarygodnością.
Nie musiałem też pana specjalnie szukać, po kliknięcu na pana nazwisko na Onecie jest informacja o Nowej Muzyce. Nie wiem co było agresywnego w mojej wiadomości, chyba że za agresywną uważa pan każde zdanie odmienne od własnego. Za życiowe rady dziękuję, zabawne to czytać z pana strony. Oburza się pan na „agresję” i „przytyki” a sam pan ocenia życie nieznajomego (dobrze że nie ocenił pan go w gwiazdkach 7/10). Ja skomentowałem tylko pana pracę.
Ciekawy jestem ile z tych dwustu osób, które umieściło swój komentarz pod recenzja Mariny w Onecie posłuchało tej płyty – łącznie z Panem.
Ja posłuchałem – i uznałem ją za bardzo dobrze zrobiony mainstreamowy pop. Dlaczego to ma oznaczać, że napisałem te recenzje na zamówienie? Nie mam pojęcia. Mysli Pan, że prywatnie uwielbiam Marillion, tylko a w Onecie dla kasy piszę dobrze o Marinie czy Taylor Swift? To musze Pana rozczarowac. Po prostu podoba mi się wspolczesny pop – i tyle.
A zaproponowałem przejście na prywatny tor ponieważ nie sądzę, że Czytelników serwisu o nowej elektronice interesowały dyskusje o tekstach w Onecie. Oczywiście może Pan sobie pisać komentarze w nieskończoność, jesli tylko sprawia to Panu frajdę. Powodzenia!
Posłuchałem fragmentów płyty, które mogłem znaleźć w internecie. Trudno mi uwierzyć, żeby cała płyta była jakoś radykalnie inna. Dla mnie ten „bardzo dobrze zrobiony mainstreamowy pop” nie odbiega od tego, co można usłyszeć na antenie Radia Eska czy w weekendy w remizie w moim rodzinnym mieście. Takich Marin w każdym kraju jest na pęczki, to nie jest nic wyjątkowego ani specjalnego. To jest produkt. Pewnie stąd wynika rozdźwięk, że tutaj promuje pan muzykę ambitną, a na Onecie masową tandetę. Przeczytałem też najnowszą pana recenzję o U2 i teraz z kolei ja zastanawiam się, czy pan tej płyty słuchał, bo pisze że jest na niej soul, hard rock i hip hop. Ja tych gatunków tam nie usłyszałem i sądząc po komentarzach, nie ja jeden. A dodam, że jestem starym fanem zespołu, który był w sierpniu ’97 na Służewcu, a w płytotece mam również albumy z wymienionymi gatunkami.
nie przejmuj się takimi głosami Pawle, frustratów nie brakuje. piąteczka z drugiej strony monitora, kolejna płyta dzięki Tobie do sprawdzenia!
Dzieki za dobre słowo. 🙂
Ale lepsze czy gorsze niż Marina, Taylor Swift i inna popowa szmira którą hołubi pan na Onecie?
Całkowicie inne.
Kazda plyte trzeba oceniac w gatunku, ktory reprezentuje.
Nie mozna porownywac Taylor Swift z Damiano Von Eckertem bo to nie ma sensu. Mozna za to porownac Damiano Von Eckerta z Moodymanem, albo Taylor Swift z Miley Cyrus.
A wspolczesny pop to nie zadna szmira tylko swietna muzyka na wysokim poziomie majaca wiele wspolnego ze wspolczesna elektronika.