Czy wszystko już było?
Powyższe pytanie Paweł Strzelec i Marcin Regucki stawiają od początku istnienia zespołu Alles. Towarzyszyło wydaniu debiutanckiej płyty „Post” oraz następnym wydawnictwom. Odpowiedź zespół zawarł w swojej twórczości, śmiało sięgając po sprawdzone wzorce, estetykę lat ubiegłych czy zgrane patenty. Jednak Alles nadaje temu nowy, twórczy wymiar. Przypomnieć warto ich album „Together We Are Alles”, gdzie na warsztat wzięli cztery klasyczne utwory polskiego punka, dając im uwspółcześniony wygląd. Na „Hope” zespół stara się odgrodzić od dzisiejszego świata. Wyciszyć szum informacyjny, zdusić pośpiech i odejść od wszystkiego co ma przedrostek „post”.
Początek („Wszystko”) ujmuje od razu. Fraza „cieszę się z małych rzeczy” oddaje minimalizm zarówno liryczny jak i muzyczny. Duet specjalizuje się w muzyce elektronicznej z industrialnymi naleciałościami. Wszystko opakowane jest w „zimną falę”. Często słychać wpływ punku oraz ciemniej materii. Unaocznia to początek „Czasu dokonanego”. Podoba mi się jak gęstnieje ta muzyka. Początkowy minimalizm tężeje do formy eksperymentalnej. Niepokojąco wybrzmiewają słowa w tym utworze. W ogóle całość dziwnie się odbiera mając przed sobą tytuł albumu.
„Kontakt” to surowizna zupełna. Linia melodyjna plastycznie się wygina dając duetowi więcej pola do improwizacji. Gdzieś w tym jest lakoniczność punku, melodeklamacja poetyczna oraz straceńcza aura końca świata. Aczkolwiek partie syntezatorów nie są pozbawione chwytliwości. Alles wypracowuje kompromis między tymi stylistykami. Impresja bliska słynnej Niwei znajduje się w utworze „Krug”. „Schowaj dobre chęci, tylko się umęczysz” wyśpiewuje Paweł Strzelec. Myślę, że wielu odbiorcom do gustu może przypaść ta ponura atmosfera podlana rezygnacją.
Grunt, że Alles nie boi się zaryzykować. Idąc w kierunku bardziej nieprzystępnej impresji („Utrata”) można się narazić na niewypał. „Nadia” z kolei jest najbardziej eksperymentalnym momentem na płycie. Próbują także iść w drugą stronę, której reprezentantem jest „Pył”. Kusi bardziej melodyjnymi fragmentami oraz czymś na kształt refrenu. Na koniec trochę ponarzekam. Mam wrażenie, że Alle mógł zrobić więcej, pójść bardziej w eksperymentalną drogę, całkowicie pozbawić swoją muzykę fragmentów, które mogą złowić większe grono słuchaczy. Przez to, mam wrażenie, zostaną skazani na kręcenie nosem dwóch typów odbiorców. Ci bardziej ultrasowi nie będą do końca zadowoleni, a ci optujący za większą łatwością formy mogą mieć problem, aby przebrnąć przez co bardziej odważne eksperymenty Łodzian. Pozostaje im tkwić w elektropopowym szpagacie, co też jest okej.
Antena Krzyku | 2018