Wpisz i kliknij enter

Nanook Of The North – Nanook Of The North

Nieporównywalna i bezkompromisowa sztuka majestatycznego ambientu.

Kilkanaście dni temu nakładem wytwórni Denovali ukazał się album projektu Nanook Of The North tworzonego przez Piotra Kalińskiego czyli Hatti Vatti i Stefana Wesołowskiego, autora jednej z najlepszych płyt ubiegłego roku – „Rite Of The End”. Tytuł projektu i zarazem płyty nawiązuje do powstałego niemal sto lat temu niemego filmu dokumentalnego Roberta J. Flaherty’ego „Nanook z Północy”, ukazującego trudności codziennego życia ludności z terenów arktycznych. Kilka lat temu artyści zagrali wspólnie podkład do pokazu tego filmu. Taki był początek ich współpracy. Album powstawał głównie na Islandii co naturalnie skłania do wniosku, że muzyka Nanook Of The North to chłodna elektronika. Po wysłuchaniu albumu okazuje się jednak, że powiedzieć o muzyce NOTN „chłodna” to znacznie za mało.

Muzyka polskiego duetu jest bowiem niezwykle surowa, a momentami wręcz lodowata w swojej estetyce. Będąca skrajnie mocnym przeżyciem. Nie sposób obok tej płyty przejść obojętnie jak i nie sposób o niej zapomnieć. Duet polskich artystów stworzył muzykę w pewnym sensie nieporównywalną. Czegoś tak oryginalnego i wymykającego się kategoriom ocennym trudno szukać nawet w gatunku tak pojemnym i bogatym jak elektronika.

Piotr Kaliński i Stefan Wesołowski jako Nanook Of The North są bezkompromisowi. Na początku albumu obezwładniają słuchacza delikatnym ambientem. Taki jest otwierający „Siulleq” stanowiący zestawienie niskiego i głębokiego brzmienia instrumentów dętych z kilkukrotnie powtarzaną serią maszynową. Niemal czterominutowe muzyczne poruszenie urywa w nim dość nagle dziwaczne kobiece nucenie, które momentalnie budzi początkowo uśpioną czujność. Jeszcze większe skupienie, przypominające uwagę polującego, budzi kolejny „Tulleq”, z którego motyw ciekawie zostaje rozwinięty w nieco spokojniejszym „Pingajoq”. Niepokój potęguje się w „Sisamaat”, który rozpoczyna się odgłosami kroków na śniegu. Choć utwór ten zbudowany jest z delikatnych pulsacji strunowych to jednak ich połączenie z chóralnym wokalem sprawia, że całość głęboko przejmuje. Przypomina o nieuchronności cierpienia w życiu, stanowiąc jego swoiste oprawianie. Eteryczny finisz przynosi jednak spokój i triumf ludzkiego ducha i wrażliwości.

Jeśli w kontekście albumu Nanook Of The North można mówić o jakimkolwiek spokoju rozumianym jako wypadkowa poczucia bezpieczeństwa i rozluźnienia to rozbrzmiewa nim „Talimaat”. To jedyny moment płyty kiedy zupełnie znika niepokój. Brzmienie instrumentów S. Wesołowskiego budzi w słuchaczu zaufanie i pewność, że ten przewodnik wie dokąd zmierza. Jest nostalgicznie, ale bardzo spokojnie.

Zapowiadając jakiś czas temu album Nanook Of The North wspominałam, że ocenić ten album wcale nie będzie łatwo. Nie ma wątpliwości, że muzyka P. Kalińskiego i S. Wesołowskiego, mistrzów w swoich dziedzinach, jest wręcz perfekcyjna. Z drugiej strony bijąca z niej surowość, utrzymująca się właściwie stale poza wspominanym „Talimaat”, balansuje na granicy niepokoju i strachu. Wieszczył to już „Arfernat”, opublikowany na kilka tygodni przed premierą albumu, choć po wysłuchaniu całej płyty utwór wcale nie wydaje się być szczególnie niepokojącym. Przykładowo obok ciężkiego „Arfineq–aappaat”, w którym drony i szumy zestawione zostały z przypadkowo brzmiącymi dźwiękami pianina S. Wesołowskiego, „Arfernat” brzmi delikatnie.

Kolejny „Arfineq-pingajuat” to kompozycja budząca trwogę. Z jednej strony delikatne pianino, z drugiej poszczególne efekty przeciągnięte tak dalece, że budzące wręcz poczucie nieskończoności. Króciutki „Qulingiluaat” kojarzyć się może z dziecięcą kołysanką, ale jego końcówka wynaturza to skojarzenie, stanowiąc niepokojące intro do ostatniego „Qulingat”. Niskie i surowe dźwięki tego utworu przypominają powolny, majestatyczny ruch lodowca. Hatti Vatti zadbał tu o najdrobniejsze szczegóły, nawet jeśli pojawiają się raptem trzy razy. Całość zamyka pojedynczy dźwięk perkusyjny, z krótkim efektem echa, sam w sobie tak ciężki, że dokonuje ostatecznego domknięcia tego dzieła.

Płyta Nanook Of The North dziełem niewątpliwie jest. To piękny i wielowątkowy album. Z każdym odsłuchem wciąga bardziej. „Przebić” coś takiego będzie niezwykle trudno ale dla Piotra Kalińskiego i Stefana Wesołowskiego nie jest to niemożliwe. Od dłuższego już czasu obaj konsekwentnie podążają swoimi artystycznymi ścieżkami, sami wyznaczając sobie cele i założenia. Fakt jest taki, że 2 marca 2018 r. Piotr Kaliński i Stefan Wesołowski wspólnie odkryli i zdobyli najwznioślejszy i nieznany dotąd nunatak – muzycznej surowości głębokiego ambientu i eksperymentu. Co zrobią dalej? Poczekamy, posłuchamy. „Teraz” należy do albumu Nanook Of The North. To sztuka najwyższej próby. Muzyka wspaniała i niezapomniana. Polecam po stokroć.

2018 | Denovali

Profil na Facebooku »
Oficjalna strona Denovali Records »







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
ZarlokTV
6 lat temu

Przxesadziłaś troszkę z tym, że nie sposób tego do niczego porównać – skojarzenia z OSTem The Thing Morricone + John Carpenter + ambient są jak najbardziej na miejscu.
Płyta bardzo dobra, choć początkowo myślalem, że to w ogóle podklad pod film. Szkoda, że nie ma informacji jak duzo z tego c o słyszymy na płycie pochodzi z ich ścieżki dźwiękowej do Nanooka, czy to jest inspiracja, jednonarozowy projekt itp – troche za mało informacji w tej recenzji jak dla mnie.
Pozdrawiam!

e'M
e'M
6 lat temu

Orzeźwiający chłód. Piękne te dźwięki.

Polecamy

Eksperymentalne oblicze RPA – część #40

Nowy rok i nowa część cyklu. Całkiem niedawno wyszły dwa albumy szwajcarskiego producenta Dejota, który nagrał je podczas pobytu w RPA. Poznajcie jego wyjątkową elektronikę!