Wycinki ze studyjnych improwizacji.
Lucy i Rrose po raz pierwszy spotkali się już kilka lat temu. Zaczęło się od remiksów: najpierw włoski producent zajął się utworem „Waterfall” swego amerykańskiego kolegi, a potem ten odwzajemnił się biorąc na warsztat nagrania duetu Dadub nagrywającego wtedy dla Stroboscopic Artefacts. Nic więc dziwnego, że wkrótce w serii „Monad” pojawiły się nowe kompozycje tego drugiego. Ostatecznie obaj artyści zwarli szyki w 2016 roku, a efektem tego okazały się dwie EP-ki firmowane nazwą Lotus Eater, jedna dla wytwórni Lucy’ego, a druga dla wytwórni Rrose’a – Eaux. Kolejną porcję studyjnych dokonań dwóch producentów dostajemy teraz na ich pierwszym wspólnym albumie.
Ponieważ materiał umieszczony na płycie zatytułowanej „Desatura” powstał podczas improwizacji Włocha i Amerykanina na analogowych syntezatorach, kilka kompozycji ma typowy dla tego rodzaju nagrań charakter. To przede wszystkim eksperymentalne utwory, z których bije radość wyciskania niezwykłych dźwięków ze starych maszyn. W „Marrow” trafiamy na kombinację sprężystych efektów i buczących dronów, która przywołuje na myśl industrialne preparacje w stylu wczesnego Clock DVA. „Diamond” i „Foul Winds” to splot minimalowych odgłosów, kojarzący się z dawnymi eksperymentami artystów z Raster Noton. Z kolei „And Then There Were Non” wypada niczym echo glitchowego ambientu rodem z Ritornell i Mille Plateuax.
Oczywiście Lucy i Rrose nie zapominają, że wywodzą się klubowego światka. W efekcie otrzymujemy na krążku kilka kompozycji o mniej lub bardziej wyrazistej rytmice. Otwierający zestaw „Anchor” to masywne dub-techno nasycone syntezatorowymi modulacjami i przeciągłymi przesterami. Podobnie brzmi „Decanter”, łącząc zaszumione efekty na podkładzie o pogłębionym pulsie. „Under The Benches” to techno w wersji zredukowanej do basowych emisji i masywnego bitu, jak niegdyś bywało w nagraniach Thomasa Brinkmanna i innych artystów z kręgu wytwórni Profan. Najwięcej klubowej energii ma więc chyba tutaj „A Third Man” – uderzając podanym wprost bitem i post-industrialnymi defektami.
Materiał z „Desatury” ma wszystkie wady i zalety studyjnych improwizacji. Tutaj nie było żadnego konceptu u zarania powstania tych dziesięciu nagrań – stąd ich przypadkowość i fragmentaryczność. Z drugiej strony te kilkuminutowe wycinki z jednej czy kilku sesji tchną świeżą energią i spontanicznymi pomysłami. Nie zawsze układają się one w coś, co ma kształt zorganizowanej kompozycji, ale za to mają ten niezaprzeczalny walor „żywego” grania. Całe szczęście, dzięki wpisaniu tych syntezatorowych swawoli w formułę bliską techno, większość utworów broni się zwartą formą i konkretnym przytupem. Dotychczasowi fani Lucy’ego i Rrose nie powinni więc być rozczarowani.
Stroboscopic Artefacts 2018
www.facebook.com/StroboscopicArtefacts