Dziesięć moich ulubionych płyt minionego roku – bez silenia się na obiektywizm.
Ancient Methods „The Jericho Records”, Ancient Methods
W czasach, w których większość z nas słucha pojedynczych nagrań z własnej playlisty na iPhonie, nagranie concept-albumu trwającego ponad 76 minut, było bardzo ryzykownym posunięciem. Ale Michael Wollenhaupt wyszedł zeń obronną rękę. „The Jericho Records” przykuwa uwagę słuchacza od pierwszej do ostatniej minuty, prowadząc go przez różne odmiany nowego techno, zarówno tego nasyconego ambientem, jak i tribalem czy industrialem. A wszystko to ilustruje biblijną opowieść z dziejów ludu wybranego o wielkiej mocy muzyki.
Silent Servant „Shadows Of Death And Desire”, Hospital Productions
Post-punk stanowi wielką inspirację dla twórców techno już dobrych kilka lat. Wydawałoby się więc, że większość posunięć infekujących klubowe granie nowofalowym mrokiem jest już oklepana do bólu. Tymczasem Juan Mendez serwuje nam swój nowy album, pokazując, że dla inteligentnego producenta post-punk to nadal źródło odkrywczej inspiracji. Mniejsza z tym gdzie kończy się tutaj techno, a gdzie zaczyna power electronics czy industrial.
The Black Dog „Post-Truth”/”Black Daisy Wheel”, Dust Science
The Black Dog powinien był zagrać na tegorocznym Unsoundzie. Nagrał bowiem dwie płyty, które idealnie wpisywały się w temat tegorocznej edycji festiwalu. Tak się jednak nie stało. Dlatego musimy się cieszyć nowym materiałem tria z Sheeffield tylko z winylowych lub kompaktowych krążków. Niby to nic nowego – ale opowieść o współczesnym świecie, w którym coraz większą rolę odgrywają teorie spiskowe i medialne kłamstwa, brzmi zaskakująco mocno i aktualnie.
Adam X „Recon Mission”, Sonic Groove
Jednym z najważniejszych tematów na scenie klubowej w minionym roku było to ile procent EBM-u można znaleźć we współczesnym techno. Nowy album Adama X jawi się w tym kontekście jako dzieło wręcz idealne: charakterystyczne zagrywki dla Frontu 242 czy Revolting Cocks łączą się tu z twardym techno, owocując niezwykle energetycznym, ale też melodyjnym materiałem. Nikt chyba nie nagrał w tym temacie czegoś lepszego w minionym roku niż szef Sonic Groove.
Redshape „A Sole Game”, Monkeytown
Zamaskowany producent zapełnia swymi nowymi utworami sety większości didżejów ze sceny techno już od ponad dekady. Na swoje albumy przygotowuje jednak zawsze coś specjalnego. Tak stało się i tym razem. Jego trzeci album przyniósł wysmakowaną wersję electro i techno, nasyconą wpływami mistrzów z Detroit i Sheffield. Dzięki temu przypomnieliśmy sobie w minionym roku, że muzyka klubowa może być po prostu piękna.
Prequel Tapes „Everything Is Quite Now”, Gaffa Tape
Kolejny producent ukrywający swoją tożsamość – i kolejna świetna płyta. Berliński artysta przygotował na swój drugi album bardziej intymną i przestrzenną muzykę niż ta z jego debiutu. To nadal organiczne wręcz połączenie industrialnych zgrzytów i ambientowych pasaży, ale tym razem czerpiące również swą inspirację z kosmische musik i psychodelii. Efektem jest trudny do zaklasyfikowania zestaw, który uwodzi nieoczywistą urodą.
Manni Dee „The Residue”, Tresor
W minionym roku Tresor dostarczył nam jak zwykle kilka udanych płyt. Najciekawszą nagrał jednak debiutant. Manii Dee pokazał na swym pierwszym albumie, że siarczyste techno z punkowym wykopem i o industrialnym brzmieniu nadal ma w sobie wiele mocy. W efekcie „The Residue” zastąpiło nam w tym roku potencjalną nową płytę od Perca. A jak Manii Dee potrafi dać czadu na żywo – dowiedzieli się ci, którzy obejrzeli jego występ z Ewą Justką na ubiegłorocznym Unsoundzie.
Nur Jaber „If Only – A State Of Peace”, OSF
Dużo się w minionym roku mówiło o wyrównywaniu płciowych parytetów na klubowej scenie i wspieraniu młodych didżejek i producentek. Nic więc dziwnego, że ostatnio pojawiło się wiele artystek sięgających po elektronikę. Co się z tego ostanie – zobaczymy. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, prawdziwe talenty obronią się same. Już teraz można stwierdzić, że na pewno jednym z nich jest libańska producentka, która na swym pierwszym albumie zaprezentowała podziwu godną syntezę techno i ambientu w otoczce bliskowschodniego mistycyzmu.
Fluxion „Ripple Effect”, Vibrant Music
O tym, że dub techno jest wtórne, napisano już morze słów. I oczywiście jest w tym jakaś część prawdy. Część – bo w kręgu tej estetyki nadal są twórcy, którzy próbują ją rozwijać. Jednym z nich jest Konstantin Soublis. Jego nowy album oparty został na prostym, ale zaskakująco nośnym pomyśle: połączeniu miarowego pulsu dub-techno z orkiestrowymi brzmieniami. W efekcie powstała płyta skupiona i wyciszona, ale od razu uwodząca swym naturalnym pięknem.
Oscar Mulero „Perfect Peace”, Semantica
Ten hiszpański producent jest obecny na klubowej scenie już od prawie ćwierć wieku. W tym czasie usłyszeliśmy sporo jego nagrań – dlatego niespecjalnie oczekiwaliśmy od niego jakichś zaskoczeń. Tymczasem Oscar Mulero nagrał w minionym roku wyjątkową płytę: mocną, ale też klimatyczną, pełną odniesień do IDM-u czy ambientu, poświęconą dosyć rzadko poruszanemu przez techno tematowi życia pozagrobowego. „Perfect Peace” to bez wątpienia najlepszy album w dorobku Hiszpana.