(Nie)debiutancka dojrzałość!
Słuchając nagrań Angel Elmore – chicagowskiej kompozytorki, klarnecistki i wokalistki, ukrywającej się pod nazwą Angel Bat Dawid, trudno jest przyjąć do wiadomości, że „The Oracle” jest jej pierwszym wydawnictwem. Jak podają źródła artystka aktywnie działa na scenie muzyki improwizowanej dopiero od paru lat. Do tej pory Angel zagrała razem z Roscoe Mitchellem, Benem LaMarem Gayem, Damonem Locksem, Jaimie Branch czy Matthew Luxem.
Nie wiem jak jest teraz, ale wcześniej Angel pracowała w chicagowskim sklepie z płytami Hyde Park Records, gdzie dzieliła się swoją wiedzą i pasją muzyczną. Kaseta „The Oracle” idealnie wypisuje się w ideę mixtape’u uprawianego przez International Anthem przy okazji niektórych nazwisk z ich katalogu. Wystarczy wymienić Makaya McCravena i Bena LaMara Gaya. Swobodnie improwizowane kompozycje Angel powstawały w różnych miejscach na świecie (Londyn, Kapsztad, Chicago) i były częściowo rejestrowane na smartfonie. Niektóre fragmenty zostały na przykład zarejestrowane na strychu zabytkowej rezydencji Radcliffe Hunter w chicagowskiej dzielnicy Bronzeville.
Wszystkie dźwięki wyszły spod palców Bat Dawid, tylko w „Cape Town” gra południowoafrykański perkusista Asherem Simiso Gamedze. Angel wyśpiewuje swoim postawnym, głębokim, ale jak trzeba i delikatnym głosem teksty noszące znamię afroamerykańskich korzeni. Być może jej podróż do RPA była właśnie taką próbą budowania (odbudowania) własnej tożsamości. W aspekcie sięgania po tradycję i wypowiadania ważnych kwestii na tle rasowym nie sposób nie nawiązać skojarzeń z Mataną Roberts. Są też odniesienia do wiersza chicagowskiej poetki Margaret Taylor-Burroughs (1915-2010) w nagraniu „What Shall I Tell My Children Who Are Black”.
Muzyka Amerykanki na razie jest w jakimś stopniu chaotyczna w przekazie, ale drzemie w niej niesamowicie ogromny potencjał. Spiritual jazz miesza się tu z improwizacją, elektronicznymi brzmieniami i oczywiście wpływami gospel czy bluesa. Gdyby ustawić metaforyczną ławeczkę inspiracji w okolicy „The Oracle”, to zdecydowanie obok siebie zajęliby miejsce Sun Ra, Pharoah Sanders, Alice Coltrane, Rob Mazurek, Robert Wyatt i członkowie ruchu Black Arts Movement.
Do powiązania Angel z twórczością Wyatta przekonała mnie przepiękna ballada „What Shall I Tell My Children Who Are Black”. Na moje ucho znakomicie pasowałby tu jego głos i kornet. Do stylu Anglika zbliża się również – nie tylko z nazwy – „London”. Świetnie wypada też awangardowe „Impepho”. Poruszające partie wokalu i klarnetu w „We Are Starzz” rezonują jeszcze długo w myślach po ich zakończeniu. Podobniej jest w przypadku tytułowego „The Oracle”. W „Black Family” klarnetowa maestria kołysze nami w rytm sennego tempa perkusji i basowego dronu. Nieco przydługi oraz surowy „Cape Town” ma najwięcej chaosu o jakim wspominam wyżej, a z drugiej strony w tej bezkompromisowej jakości jest dużo uroku i szczerości.
Mam nadzieję, że Angel Bat Dawid pójdzie za „ciosem” i wyda w pełni studyjny materiał. Nic nie mam do bootlegowej jakości, ale chciałbym usłyszeć jej muzykę – choćby nagraną na tzw. setkę – uchwyconą w analogowych warunkach, na taśmę etc. Czuć, że w jej duszy bulgoczą pomysły, wiercą się od dawna i czekają na uwolnienie. „The Oracle” to tylko cząstka kosmosu!
08.02.2019 | International Anthem