Wpisz i kliknij enter

Kate Tempest – The Book Of Traps And Lessons

Próba uchwycenia bałaganu dzisiejszych czasów.

Oddając się upojnej lekturze antologii „100 wierszy wypisanych z języka angielskiego” w przekładzie i wyborze Jerzego Jarniewicza, zastanawiałem się nad rolą poety w dzisiejszym stanie świata. Pośród wierszy z tego zbioru pojawiają się dwa autorstwa Leonarda Cohena, więc oczywistym staje się, że miejscem idealnym dla poety dziś jest to, które znajduje się za mikrofonem. Świadczą o tym przypadki Marcina Świetlickiego czy Wojciecha Brzoski. Bohaterką dzisiejszej recenzji jest jednak Kate Tempest, którą to już mogliśmy w tym roku usłyszeć w formie wybornej na płycie The Comet Is Coming. Tym razem do czynienia mamy z jej najnowszym albumem „The Book Of Traps And Lessons”, za którego produkcję odpowiedzialny był Rick Rubin.

Każdy kto miał do czynienia z twórczością Tempest powinien wiedzieć z czym przyjdzie się mierzyć. Słowo jest kluczowe dla jej twórczości. Jako, że jest to artystka, której tworzywem naczelnym jest literatura, a to powoduje, że w Polsce słuchaczy może mieć jakby mniej. Nie chcę już rytualnie narzekać na stan czytelnictwa w Polsce, ale taki Sun Kil Moon, który pisze powieści w formie albumów, też za wielu wielbicieli u nas nie ma. Skoro robimy w słowie to kilkoma przymiotnikami można album Brytyjki określić: intensywny, zawiły, osobisty, ambitny i ponury. Powyższe proszę potraktować jako bryk. Pomimo okładki wskazującej jasno na geograficzne pochodzenie, zasadniczo album zawiera uniwersalne treści.

Jak choćby te przekazane w świetnym „Holy Elixir”. Twardy, niewygodny, z podskórnym gniewem – jest jednym ze stanów emocjonalnych oddanych na albumie. Gdybym miał wskazać utwór, który byłby kopalnią cytatów, to mój wybór padłby na „I Trap You”. A oto krótki, subiektywny wybór: „They’re taking everything from us and telling us nothing is ours / But here we are, dancing”; “How many billions walk this planet? / I feel them, I feel them”; “Love is a self-made thing / Love is a self-made trap”. Najlepsze jest to, że towarzyszy nam fortepian brzmiący jak z początku XX wieku. Tempest dotyka spraw ogólnoświatowych, ale również opowiada o swoich intymnych sprawach. Robi to w sposób przemyślany i cichy w singlu „Firesmoke”. Ten utwór można zaliczyć do tytułowych „lekcji”.

Natomiast po stronie „pułapek” na pewno znajdują się trzy utwory: „Brown-Eyed Man”, „Three-Sided Coin” i „All Humans Too Late”. Pierwszy opowiada o przymusowych deportacjach. Drugi, grime`owy, opowiada o rozszerzaniu się podziałów społecznych. I ostatni, oparty na ciszy i głosie, najbardziej depresyjny („The racist is drunk on the train / The racist is drunk on the internet / The racist is drunk at my dinner table”; “Our partners don’t know us / Our families are strangers / Our friends make us nervous”). Rick Rubin zrobił swoje. Subtelnymi zabiegami, mnogością instrumentów, podkreślił ekspresję poetki. Pomysł na większość utworów polega na tym, żeby usuwać muzykę sprzed słów Tempest, a ona swoją surowością próbuje uchwycić bałagan dzisiejszych czasów. Ta płyta żyje wierszem, pulsuje gniewem podobnym do tego, który wyraził slowthai, ale daje trochę nadziei.

American Recordings | 2019
FB
Strona oficjalna
Spotify







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy