Wrócili dobrzy znajomi Erlend Apneseth Trio, ale w innej konfiguracji, wydając wspólną płytę z akordeonistą Frode Haltlim. A solowy album podarował nam Ståle Storløkken – klawiszowiec Supersilent.
Erlend Apneseth Trio with Frode Haltli – „Salika.Molika” (Hubro | 24.05.2019)
Tak się składa, że na Nowej Muzyce regularnie odnotowuję fakt pojawienia się nowych wydawnictw tego znakomitego składu. Dotychczas Erlend Apneseth Trio wydali trzy albumy studyjne: „Det Andre Rommet” (2016), „Åra” (2017) i najnowszy „Salika.Molika”, ale nagrany już z udziałem akordeonisty Frode Haltliego. Jego solowe płyty także miałem przyjemność opisać: „Vagabonde Blu” (2014) oraz „Avant Folk” (2018). Zresztą na tym drugim albumie gościnnie pojawił się Apneseth.
Kto pamięta na jakim instrumencie gra Apneseth? Uważa się go za jednego z najwybitniejszych norweski muzyków młodego pokolenia, grających na hardingfele, czyli tradycyjnych norweskich skrzypcach, które spotkać można głównie w południowo-zachodniej części tego kraju. Apneseth to także absolwent Ole Bull Akademiet, a na co dzień solista w Bergen Philharmonic Orchestra. U boku skrzypka grają dwaj inni świetni muzycy: perkusista Øyvind Hegg-Lunde (Electric Eye, Building Instrument, José González) i gitarzysta Stephan Meidell (Cakewalk, Krachmacher). Przypomnę, że w końcu Building Instrument zostali zaproszeni na koncert do Polski, a wydarzyło się to w ubiegłym roku we Wrocławiu na Eklektik Sessions 2018 z inicjatywy Radka „Bonda” Bednarz – szefa i pomysłodawcy tej platformy artystycznej, członka Hang Em High i Miloopa. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ na tegorocznej edycji Eklektik Session (4-6 października 2019 r.) wystąpią Erlend Apneseth Trio! I jeśli się nie mylę, to będzie ich pierwszy koncert w naszym kraju.
„Salika.Molika” powstała na zlecenie Bergen Kjøtt, dawnej fabryki opakowań mięsnych przekształconej obecnie w pracownie artystyczną i przestrzeń koncertową. Materiał został tam również częściowo zarejestrowany. W kilku utworach („Mor Song”, „Salika.Molika”, „Takle”) słyszymy nawet archiwalne nagrania, o których więcej opowie sam Apneseth: (…) Sample pochodzą z archiwum muzyki ludowej w Øyvind, czyli mojego rodzinnego okręgu Sogn og Fjordane w zachodniej Norwegii. Wykorzystaliśmy stare nagrania jako inspirację lub jako podstawę nowej kompozycji. Te fragmenty były często rejestrowane w domach i są dla nas naprawdę niesamowite. Dają możliwość nawiązania muzycznego połączenia z przeszłością, ale bez nostalgii i romantyzmu. W tych głosach jest coś tak prawdziwego i szczerego, że chcieliśmy pokazać je światu.
Owe archiwalia nadają rytmiczny pęd, wzbudzają w muzykach zarówno improwizatorską werwę, jak i melancholię. Innym razem Norwegowie krążą na przecięciu post-minimalizmu i muzyki filmowej („Pyramiden”) z przechylonym kapeluszem w stronę antywesteronowej nonszalancji („Takle”). Ambientowe pejzaże tulą się do tych górskich, jakie wyrastają choćby zza okna w Bergen („Solreven”, „Kirkegangar”). W tej drugiej kompozycji liryka skrzypiec hardingfele Apnesetha w połączeniu z galopadą cymbałów Meidella, oddechem akordeonu Haltliego (wsłuchajcie się też w powietrze tego instrumentu w tytułowym „Solika.Molika) oraz perkusyjnym tunelem przestrzeni Hegg-Lunde’a urzeczywistniają emblematyczną wizję surowej, dumnej, łagodnej i zarazem drapieżnej skandynawskiej przyrody, tętniącej w ich krwiobiegu.
„Salika.Molika” jest jak tkania wydziergana z mistycznych i magicznych włókien splatających odległe światy podszyte naturą, zapachem ziemi, traw, mchu oraz liści. Erlend Apneseth Trio za każdym razem zmieniają DNA ludowości, bez zacierania autentycznego przekazu, lecz czyniąc z przeszłości substancję z pogranicza trójwymiarowego dźwięku.
Strona Erlend Apneseth Trio »
Profil na Facebooku »
Ståle Storløkken – „The Haze Of Sleeplessness” (Hubro | 29.03.2019)
Myślę, że doskonale znacie dorobek Supersilent, w tym wkład Ståle’a Storløkkena w rozwój tej formacji, także tym razem obędzie się bez jakiegoś wnikliwego rysu biograficznego. Nie wiem czy dobrze rozszyfrowałem, ale wydaje się, iż „The Haze Of Sleeplessness” jest jego drugim w pełni solowym wydawnictwem. Ma na koncie kilka albumów, ale najczęściej nagranych w duecie bądź z grupą Motorpsycho, Arve Henriksenem i nie tylko.
Mimo, że „The Haze Of Sleeplessness” jest ukłonem Storløkkena w stronę retro-futurystyczno-analogowej elektroniki podpływającej w pobliże choćby Tangerine Dream, Vangelisa i Popol Vuh, to jednak udało się uniknąć ugrzęźnięcia w muzealnych strukturach dźwiękowych. Norweg wykorzystał Minimooga, Prophet T8, Prophet VS, Arp Pro Soloist, Oberheim Xpander oraz kilka syntezatorów cyfrowych / software’owych. Autor twierdzi, że tytuł płyty „The Haze Of Sleeplessness”: Odzwierciedla w pewnym sensie stan bezsenności – nie śpisz, ale jednocześnie ten stan może być w pewien sposób bardzo kreatywny i pomysłowy, a także bardzo destrukcyjny. Kompozycje Storløkkena – jak przekonuje muzyk – powstały na bazie improwizacji, z których wyłonił się ostateczny rys. Mógłby to być soundtrack do dystopijnego, abstrakcyjnego, cyberpunkowego i industrialnego obrazu (w myślach lśni „Blade Runner”).
Co ważne, nagrania zachowują własną tożsamość i świeżość (mimo analogów) kryjącą się w detalach – nieoczekiwanych wiązaniach harmonicznych (eksperymentalna elektronika nasączona minimalizmem, ambientem, noise’em) czy w kreowaniu niebanalnej melodyjności. Niech przepiękny „Orange Drops” posłuży jako wizytówka „The Haze Of Sleeplessness”, a zarazem zachęci do sięgnięcia po całość. Warto posłuchać nie tylko w bezsenną noc.