Efektowny powrót weterana.
Działający ponad dwie dekady od 1973 do 1994 roku zespół Cabaret Voltaire wywarł na współczesną scenę elektroniczną niemal tak wielki wpływ jak Kraftwerk czy Depeche Mode. Echa jego nagrań – czy będą to industrialne preparacje z wczesnego okresu działalności, czy electro-funk z późniejszych lat – słychać w twórczości artystów nie tylko z ich rodzinnego Sheffield, ale również z Detroit czy Berlina. Nic dziwnego, że nieustannie na rynku pojawiają się wznowienia klasycznych płyt formacji czy premierowe nagrania wygrzebane w jego archiwach.
Trzon grupy stanowili przez większość jej działalności dwaj panowie – Richard H. Kirk i Stephen Mallinder. Ten pierwszy zajmował się elektroniką, a drugi – śpiewał. Po ich rozstaniu każdy rozpoczął karierę solową. O wiele bardziej aktywny okazał się Kirk, który nagrał do dziś cały zestaw autorskich płyt firmowanych przeróżnymi pseudonimami. Mallinder zrealizowł pierwszą solową płytę w 1982 roku – a potem od czasu do czasu udzielał się w różnych projektach. W ostatnich latach najważniejszymi z nich okazały się dwie grupy – Wrangler i Creep Show. Teraz niespodziewanie prezentuje po 37 latach od czasu „Pow Wow” swój drugi autorski album.
Już pierwsze jego dźwięki zwiastują, że będziemy mieli do czynienia z podobną muzyką, jaką Mallinder tworzył ostatnio z Wrangler i Creep Show: „Working (You Are)” to stylowy electro-pop, okraszany wokalnymi efektami w dadaistycznym stylu. „Prefix Repeat Rewind” brzmi podobnie – ale ze względu na dźwięczne piano i pełniejszy śpiew ma bardziej piosenkowy ton. W „It’s Not Me” dostajemy krwisty kawał chicagowskiego house’u o twardym rytmie. Tytułowy „Um Dada” przywołuje z kolei wspomnienie muzyki Cabaret Voltaire z czasów „The Crackdown” – bo to efektowny electro-funk podszyty chmurną elektroniką.
Tak samo wypada „Satelite” – lecz więcej tu brzmień typowych dla lat 80., takich jak wokoderowy wokal czy zbasowane akordy. House powraca wraz z „Colour”, choć euforyczny ton nagrania kontrastuje tu z typową dla Mallindera nerwowo szeptaną wokalizą. Echa dawnych dokonań Cabaret Voltaire słychać ponownie we „Flashback”. Electro-funkowy puls uderza również w „Robber” – ale tu uzupełnia go szersza aranżacja, łącząca dubowe basy i przetworzony głos z perkusyjnymi efektami i strzelistymi klawiszami. Całość wieńczy spokojniejszy „Hollow”, lokujący się w formule ejtisowego electro-popu.
Dziewięć premierowych nagrań Stephena Mallindera z „Um Dada” układa się w logiczną kontynuację wydanego wiele lat temu „Pow Wow”. Wokalista Cabaret Voltaire zawsze ciągnął bowiem w swych solowych dokonaniach w stronę lżejszej i bardziej piosenkowej muzyki niż ta, którą tworzył wspólnie z Richardem H. Kirkiem. Taka jest też zawartość jego najnowszej płyty. To melodyjne i taneczne electro i house – oczywiście brzmiące nowocześniej niż tamte nagrania sprzed 37 lat. Słucha się tego świetnie – bo stojący za nimi Mallinder nadal ma wielki talent do tworzenia takiej muzyki.
Dais 2019