Cisi obserwatorzy o wielkiej wyobraźni.
Jesienią ubiegłego roku ukazał się pierwszy album międzynarodowej grupy Silent Witness założonej przez Radka „Bonda” Bednarza – muzyka, producenta, twórcy międzynarodowej platformy artystycznej i festiwalu Eklektik Session, a także lidera tria Hang Em High oraz wrocławskiego zespołu Miloopa. W składzie mamy też Japonkę Mieko Miyazaki – wirtuozkę grającą na tradycyjnym instrumencie koto. Mieko występowała np. przed parą cesarską Japonii. Została także uhonorowana najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez krajową stację radiową NHK-FM, a Fundacja Japońska wybrała ją na reprezentantkę kraju podczas międzynarodowych wydarzeń kulturalnych. Loup Barrow z kolei znany jest z gry na cristal baschet – ostatnim polifonicznym instrumencie wynalezionym w XX wieku w Paryżu. Barrow lubi sięgać po bardzo rzadkie instrumenty, w tym wspomniany już 6-oktawowy cristal baschet oraz 31⁄2-oktawową szklaną harfę, młotkowany dulcymer oraz chromatyczną mbiri i hang.
fot. Lukas Hämmerle
Oprócz podstawowego tria, w nagraniu albumu Silent Witness wzięli także udział tacy znakomici artyści jak Sebastian Studnitzky (trąbka), Samuel Rohrer (perkusja), Alfred Vogel (perkusja), Igor Pietraszewski (shakuhachi, klarnet basowy) i Mood (wokal). Pomysłodawcą i głównym kompozytorem nagrań Silent Witness jest „Bond” (bas elektryczny, banjo, ngoni, kalimba, kontrabas, elektronika, różne przedmioty), a sama muzyka stała się źródłem inspiracji do poszukiwań własnej tożsamości z perspektywy tytułowego cichego obserwatora, świadka wydarzeń (ang. silent witness).
„Bond” wraz z przyjaciółmi zorganizował naprawdę niezwykłą podróż w postaci dziewięciu kompozycji, przedstawiających się jako swoiste safari, i nie chodzi tu o upolowanie słuchacza, który miałby na przykład ugrzęznąć w elektro-akustycznym trzęsawisku przesiąkniętym wpływami Dalekiego Wschodu, muzyki afrykańskiej czy jazzu. Silent Witness posiada wszystkie te wymienione składniki, ale przy zachowaniu świeżości i umiejętnym rozlokowaniu akcentów bez przekraczania cienkiej granicy banału. W Planetary Winds w niezwykły sposób połączyły się harmonie tkane na koto przez Miyazaki z bardzo nisko brzmiącym basem i elektroniką „Bonda”, japońskim fletem shakuhachi i klarnetem basowym Pietraszewskiego oraz 6-oktawowym cristal baschet Barrowa. Beyond The Stars ma coś z muzyki drogi – nakreślonej elektroniczno-perkusyjnym pulsem, lekko przesterowanym basem i ładną gitarową melodią.
Flying Whales to zaś uduchowiony lot nad oniryczno-filmową estetyką, którą znamy choćby z repertuaru niemieckiego Kammerflimmer Kollektief. W Eleven Moons został uwypuklony świetny głos wokalistki Mood. Lost charakteryzuje ciemny podmuch trąbki Studnitzky’ego, który porusza jakieś etniczne dzwonki, a na drugim planie sącząca się elektronika i niepokojące odgłosy; przypominające przeciąganie kija po metalowej kracie i są też ciekawe uderzenia o nieokreślonym pochodzeniu. Paradise Loneliness wciąga ambientową smugą, powolnie rozlewającą się plamą basu, rajskim koto – brzmiącym tu trochę jak malijska kora – i wyrecytowanym tekstem przez Miyazaki. Całość zamyka Stream of Joy będący wyrafinowaną mieszanką afrykańsko-azjatyckich brzmień, odczytanych przez wrażliwość artystów śmiało patrzących w przyszłość .
Silent Witness pasuje idealnie do światów reprezentowanych przez Glitterbeat, Crammed Discs czy Jazzland. Szkoda, że materiał „Bonda”, Miyazaki i Barrowa nie został specjalnie dostrzeżony choćby przez polskie media. „Bond” po raz kolejny udowodnił, że jego wizja muzyczna nie zna granic geograficznych ani stylistycznych i jest w oddaleniu od tego, co robią polscy muzycy sięgający po wątki etniczne, którzy w przeważającej większości ugrzęźli (o tym piszę wyżej) w granicach własnych ograniczeń.
P.S. Silent Witness cenię też za wyśmienitą produkcję!
18.10.2019 | Gig Ant
Strona Facebook Silent Witness »
Strona Gig Ant »
Profil na Facebooku »