Wpisz i kliknij enter

Villaelvin – Headroof

Tylko bardziej.

Podróż europejskiej improwizatorki i producentki Elvin Brandhi (Freya Edmondes w paszporcie) do Ugandy musiał zaowocować wielce interesującym zderzeniem kultur. Tylko, że nie upatrywałbym w tym przypadku, ponieważ jej miejscem docelowym była Kampala stolica Ugandy. Konkretnie chodzi o możliwość współpracy z kolektywem Nyege Nyege Tapes z Donem Zillą na czele. Dla porządku dodam, że w nagraniach udział wzięli również raperzy Swordman Kitala i Hakim, fascynujący perkusista Omutaba oraz kongijski producent Oise. A wszyscy oni spotkali się pod jednym szyldem – Villaelvin.

Dziesięć utworów zebranych na „Headroof” to propozycja dla wyjątkowo otwartych słuchaczy, którym nie straszne są wszelkie hybrydy i eksperymenty albo dla zwolenników Amnesia Scanner. Z bardziej znanych odniesień mógłbym przywołać Karin Dreijer. W obu przypadkach dopisałbym jeszcze: tylko bardziej. Gęstwina dźwiękowa szczelnie wypełnia każdy zakątek tej płyty. Weźmy posiadający metaliczną powłokę „Ghott Zillah”. Choć do mnie bardziej przemawia całkowicie powykręcany „Ettiquette Stomp”. W nim przynajmniej da się wyłowić śladowe ilości hip-hopu.

Progresywność tego utworu sprawia, że duża część muzyki może wydać się przy nim blada. Nie inaczej będzie w przypadku „Troffj”, w którym perkusyjne rytmy zostały poddane elektronicznej obróbce, a wszystko w imię transowości. W otwierającym „Troof” słychać za to pocięte piski oraz dźwięki przelatujących ptaków. Artyści ochoczo korzystali z możliwości programu AutoTune, nagrań terenowych kościołów ewangelistycznych czy odgłosów leżących niedaleko studia bagien. Zalecałbym bliższe i dogłębne zapoznanie się z „Ettiquette Stomp” – surowość brzmienia, melodyjne pociski i zwalisty rytm.

Jak niewiele środków potrzeba, aby wytrącić nas z zadowolenia i domowej równowagi. Dziewięciominutowy „Kaloli” tylko pozornie trzyma się blisko bębniącego rytmu. Mam wrażenie, jakby ów rytm był poddawany nieustającym atakom. Druga część utworu sprawia wrażenie triumfu sił nieczystych. Dopiero kończący „Rey” od biedy można nazwać piosenką. Da się wyłapać i syntezatory, i melancholię, ale wszystko pozbawione oczywistości lub też tego, do czego europejski słuchacz mógł przywyknąć. „Headroof” nie jest albumem-ciekawostką. To pełnokrwista awangardowa uczta oraz transfer do świata zamieszkałego nie tylko przez ludzkie istoty.

Hakuna Kulala | 2020
Bandcamp
FB Hakuna Kulala







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy