Rozmowy z przodkami.
Południowoafrykański wokalista, gitarzysta, improwizator Sibusile Xaba objawił światu swój niezwykły talent w 2017 roku, wydając dwa pierwsze albumy: Open Letter to Adoniah i Unlearning, które opisałem w części #38 niniejszego cyklu. Xaba urodził się w prowincji KwaZulu-Natal i silnie reprezentuje tamtą kulturę – oczywiście nakładając na nią osobny filtr własnej wrażliwości. Już po pierwszych sekundach, kiedy słyszymy charakterystyczny, ekspresyjny śpiew i barwę głosu Xaby, nie sposób go pomylić z żadnym innym artystą. Sibusile posługuje się językiem przez siebie wymyślonym, mającym znamiona improwizacji, rodzimej tradycji czy scatu.
Materiał na najnowszą płytę Ngiwu Shwabada został zarejestrowany za jednym podejściem w paryskim studiu, co też jest wyczuwalne jeśli chodzi o swobodny przekaz. W przeciwieństwie do poprzednich nagrań Xaby z udziałem innych muzyków, kompozycje z Ngiwu Shwabada powstały wyłącznie w oparciu o jego głos i gitarę. Z wyjątkiem gościnnego udziału wokalisty Kholofelo „Naftali” Mphago w utworze Mvelo i niekiedy w chórkach, a także saksofonisty Shabaki Hutchingsa w prawie 20-minutowym Phefumula.
W Mali Tuaregowi mają pustynny blues, dzięki któremu wyśpiewają swoje troski i radości, nie szczędząc gorzkich słów pod adresem rządzących oraz ciemiężycieli narodu, zaś w RPA jest maskandi – blues Zulusów, endemiczna odmiana muzyki drogi. Xaba oczywiście użyźnia ten gatunek muzyczny, co pokazują piękne transowe, pustynne Uyahlupha czy Uqondile lub melancholijne ballady Elihle i Makwande Lwende z eterycznymi wokalizami. Trzeba mieć w sobie dużo charyzmy, żeby posługując się tylko głosem i gitarą przykuć uwagę odbiorcy. Sibusile ma ten dar! A potwierdza to kolejna niecodzienna kompozycja Abakhohlwanga – dająca ogromny ładunek pozytywnych emocji.
Płytę zamyka wspomniany wcześniej Phefumula z Hutchingsem. Jazzowa improwizacja splata tu obie utalentowane dusze, poszukujące wspólnego języka – wokalne melizmaty Xaby są niemal jak odrębny byt, bardzo dużo się dzieje w gardle Sibusile, z którego wypływa mnóstwo dźwięków o rozmaitej rozpiętości harmonicznej. I co ważne, nie zaprojektował ich żaden algorytm! Hutchings znakomicie partneruje Xabie, co brytyjski saksofonista podkreśla od pierwszych minutach w dość spokojnych fraz, lecz z każdą następną minutą panowie łapią coraz głębszy oddech swobodnej improwizacji. W ostatnich sekundach pozostaje w głośnikach tylko gitara Sibusile – repetytywny temat rozbudza apetyt! Po czym wszystko milknie. Tribute to Bafo to z kolei hołd Xaby złożony Madali „Bafo” Kunene – słynnemu gitarzyście i wokaliście z Republiki Południowej Afryki.
Tylko gitara i głos, a trudno to wszystko ogarnąć po jednym czy nawet dwukrotnym przesłuchaniu Ngiwu Shwabada. Jest co odrywać na samym polu dźwiękowym, jak i emocjonalnym. To, co prezentuje Sibusile Xaba sprawia, że jego muzyka odrywa się – i to szerokim gestem – od muzyki jaka powstaje w RPA i poza granicami tego kraju. Xaba dedykuje Ngiwu Shwabada swoim przodkom, dziękując im za miłość, błogosławieństwo i wszelakie wskazówki życiowe. Liczę, że kiedy świat wróci do normalności, to Sibusile otrzyma zaproszenie na przyjazd do Polski. Wiem, że organizator o otwartym umyśle, nie będzie musiał się długo zastanawiać.
14 lutego 2020 | Komos Jazz