Ambientowa kolekcja filmowa.
Wybór siedemnastu tak różnych od siebie kompozycji z pięciu dekad twórczości pana Eno to zabieg bardzo trudny. Nie sposób uciec od niebezpieczeństwa uzyskania zbytniej różnorodności z finałową klątwą albumów „The Best Of”. Charakter tego wydawnictwa poniekąd zdradza już kolaż z okładki.
Wśród klasycznych pozycji, jak i również nieco mniej znanych kompozycji, znalazło się aż siedem nigdy wcześniej niepublikowanych utworów. Do takich klasyków zaliczają się genialne „Prophecy Theme” z „Duna” Davida Lyncha, czy „Deep Blue Day” z kultowego „Trainspotting”. Ten drugi, niczym rodzynek zatopiony w brit-popowo-piosenkowym soundtracku z 1996, to ambientowy country low-fi, który puszczał oko w kierunku starszych dzieł Eno.
Cały album dostarcza nam dawkę elektronicznej maestrii, tworzonej w przeważającej części z flagowego dla Briana Eno gatunku wraz elementami neo-classicalu. Kontrapunktem całości jest piosenkowy „Under” pochodzący z soundtracku do filmu „Wspaniały Świat” („Cool World”) z 1992 r. Pojawia się na nim wokal Eno. W latach siedemdziesiątych muzyk nagrał serię tzw. „piosenkowych” albumów solowych: Here Come the Warm Jets (1973), Taking Tiger Mountain (By Strategy) (1974), Another Green World (1975) i Before and after Science (1977). Etap ten został zatem wszczepiony w minimalnym zakresie do najnowszego wydawnictwa.
Wśród piosenek Eno z lat 70, znalazły się także takie, które zyskały drugie życie właśnie dzięki dziesiątej muzie (lecz nie powstały specjalnie do konkretnego filmu). Takim przykładem może być „By This River” z filmu Nanniego Moretti’ego „Pokój Syna”. Numer ten nie znalazł się na tym wydawnictwie ze wspomnianego wcześniej powodu.
Wartym uwagi jest „Blood Red”, który pochodzi z brytyjskiego filmu dokumentalnego traktującego o malarzu Franis Baconie -„Bacon’s Arena”, (polski tytuł – „Korrida życia”). Zapętlające się nieregularne sekwencje niczym przypadkowe gwizdanie wiatru nadają klimat niepokoju, a nawet wręcz obłędu. Dla mnie, to najciekawszy moment na płycie.
Całość jest na tyle różnorodna, że trudno wskazać na jakąś nić wiążącą. Są momenty mniej lub bardziej wzbudzające niepokój, jednak nie jest to depresyjna muzyka. Na tę różnorodność wpływ miał fakt, że utwory powstały w różnych etapach twórczości Eno, a wręcz dekadach. Dzięki temu mamy wplecione w cały album oryginalnie brzmiące elementy akustyczne i analogowe.
13.11.2020 | UMC