Dwa oblicza muzyki grupy z Sheffield.
Kiedy brytyjscy twórcy industrialnej sceny chcieli oddać schizofreniczną nerwowość współczesnego im świata, na idealny wehikuł do zobrazowania typowych dlań neuroz, wybrali sobie „czarny” funk. Dostrzegli bowiem w muzyce Jamesa Browna czy grup Parliament i Funkadelic nie tylko idealnie oddającą seksualne napięcia i kompleksy hipnotyczną rytmikę, ale również niepokojący nastrój, niemal wprost obrazujący paranoiczny klimat „zimnej wojny” między Zachodem i Wschodem. Najlepiej słychać to wszystko w nagraniach powstałych w połowie lat 80. w mrocznym i ponurym Sheffield.
Mowa tu oczywiście o dwóch najważniejszych zespołach post-punkowych z tego miasta – Cabaret Voltaire i Clock DVA. Ale również o nieco mniej znanej, ale równie ciekawej grupie Hula. Już na wydanej w 1983 roku debiutanckiej płycie kwartetu słychać było elektroniczny funk – ale oczywiście zainfekowany industrialnym zgiełkiem i podrasowany dubowymi efektami. „Cut From The Inside” pokazywał muzykę Huli w najbardziej surowej i szorstkiej formie. Z czasem nagrania zespołu nabrały dokładniejszego szlifu, zyskując powodzenie w tanecznych klubach. Dowodem tego wydana w 1986 roku płyta „1000 Hours”.
Pierwszą część tego zestawu stanowią utwory zarejestrowane w dwóch studiach – w Sheffield i w Amsterdamie. W segmencie zatytułowanym „To Wind You Up” znajdujemy same mocno rytmiczne nagrania. To transowy electro-funk „Big Heat” i „Sour Eden”, ale też bliski jazzowym eksperymentom „Hothouse” oraz sięgający po tribowalową rytmikę „At The Heart”. Muzykę pozbawioną tanecznej energii zawiera z kolei rozdział „To Wind You Down”. Składające się nań cztery nagrania to fascynujący przykład infekowania ambientu różnymi wpływami: industrialnymi preparacjami („Big-Car”), rozedrganymi cut-upami („Bribery & Winning Ways”) czy zgiełkliwym dubem („Marnixstraat”).
Druga część albumu to nagrania koncertowe, które zostały zarejestrowane podczas występu Huli w Amsterdamie. Co ciekawe w tym samym roku grupa wydała inny album live – „Shadowland”. Zawierał on jednak specjalnie skomponowany materiał pod taneczny performance i miał całkowicie ambientowy charakter. Koncertowe rejestracje z „1000 Hours” to zupełnie inne granie: porywający electro-funk w swej najbardziej rozbuchanej i rozwichrzonej wersji, atakujący nie tylko nieustępliwym rytmem („Bad Blood” czy „Hard Stripes”), ale również industrialnymi i dubowymi efektami wszelkiej maści („The Yesman”).
Dziś „1000 Hours” powraca w kompaktowej edycji za sprawą wiedeńskiej wytwórni Klanggalerie. Niestety ze względu na ograniczoną pojemność srebrnego dysku, nie zmieściły się na nim dwa nagrania z winylowej wersji zestawu z 1986 roku. Nie umniejsza to jednak mocy tego materiału. O ile w studyjnej wersji Hula potwierdza, że bardzo blisko było momentami grupie do jej pobratymców z Cabaret Voltaire i Clock DVA, tak na koncercie muzyka, którą tworzyło czterech artystów z Sheffield, buchała niemal tą samą energią, co post-punkowców z The Pop Group i Gang Of Four.
Klanggalerie 2021