Ambientalne requiem dla ofiar Ukrainy?
Tekst na okładce praktycznie mówi wszystko. Pochodzący z Ukrainy Dmitriy Avksentiev, tworzący pod pseudonimem Koloah, podzielił się ze światem nie tylko swoją osobistą historią związaną z wojenną rzeczywistością, ale również materiałem, którego nagrywanie było dla niego swoistą terapią, która przepracowywała ból i miała dawać siłę i nadzieję na koniec trwającego piekła.
Muzyka na „Serenity” jest delikatna, melancholijna, nostalgiczna, ale w żadnym razie nie mroczna i depresyjna. Dominują w niej rozciągnięte, matowe podkłady na których budowana jest mniej lub bardziej futurystyczna struktura, na którą składają się metaliczne pady jak i arpeggia, w których zakotwiczony został pewnego rodzaju dramatyzm.
Wszystko wiruje w pogłosie, który wzmacnia wrażenie przestrzenności. Dmitriy nie ukrywa inspirancji klasycznymi filmami science fiction. Jego muzyka jest z jednej strony bardzo techniczna, laboratoryjna, chłodna, a z drugiej ma w sobie jakiś organiczny puls oraz duchowy czynnik, który bardziej jest wyczuwalny w drugiej połowie „Serenity”.
Zamykający album utwór „Dyvo” jako jeden z niewiele momentów na całej płycie wzbogacony został samplami wokalnymi poddanymi efektami kosmicznego wręcz pogłosu. Koloah żegna się ze słuchaczem swoistą uduchowioną modlitwą.
„Serenity” to harmonia dla myśli i ducha, która ma nieść nadzieję, a nie wzmacniać strach i niepokój. Dlatego nie do końca jest to requiem a bardziej wizja wolnej przyszłości.
15.04.2022 | Salon Imaginalis