Wpisz i kliknij enter

Up To Date Festival 2022 – relacja

Zapraszamy do lektury relacji z UTDF 2022, którą przygotowali Łukasz Komła, Michał Wiśniewski i Ania Pietrzak!

„Warunki na zgrupowaniu miałyśmy bardzo dobre i to nieprawda, że dach przeciekał”. Tym klasycznym cytatem chciałbym serdecznie podziękować całej ekipie organizatorów UTDF za miłe i ciepłe przyjęcie w waszych gościnnych progach i za to, że mogliśmy swobodnie poruszać się pomiędzy wszelkimi wydarzeniami rozrzuconymi po trzech głównych miejscówkach festiwalu. Specjalne podziękowania dla redaktor Ani Pietrzak za zorganizowanie całego przedsięwzięcia, ogarnięcie logistyki i zorganizowania ad-hoc plenum redakcyjnego.

Mówiąc szczerze, większość moich muzycznych oczekiwań, co do jakości występów i ciężaru gatunkowego się spełniła. Zawiódł jedynie Dave Clarke, który zmuszony był przełożyć występ na dalszą, bliżej niesprecyzowaną datę.

Kolejność artystów losowa, według barometru odczuwania festiwalowego i odtworzonych strzępków pamięci absolutnej:

CYRK (Pozdro Techno): Duet z wdziękiem i zsynchronizowaną precyzją kręcił gałkami bit-maszynek wydobywając zeń wszelakiej maści synkopowane połamańce. Chciałem żeby panowie załadowali więcej funku i tak też się stało. Występ cieszył się dość sporą frekwencją i był przychylnie komentowany przez festiwalowiczów w kolejce po napoje wyskokowe.

Marta Forsberg (Centralny Salon Ambientu): Aula w sali Pałacu Branickich zrobiła na mnie ogromne wrażenie, zmyślnie zdobione barokowe wnętrza, które w zamyśle miały kontrastować z minimalizmem formy setów ambientowych. Występ szwedzkiej artystki, niestety, nie należał do zbyt udanych. Formuła chodzenia po sali wśród leżącej publiki i improwizacja na głos i skrzypce niezbyt przypadły w moje muzyczne gusta.

Claudio PRC (Centralny Salon Ambientu): Włoski artysta postawił na szczególnie oszczędny minimalizm dźwiękowy. Set muzycznie był ciekawy, czasami jednak wydawało się, że brak mu mocy, możliwe, że winę ponosi akustyka pomieszczenia i jakość nagłośnienia/sygnału podawanego na kolumny. Spory plus za równie oszczędne w formie, aczkolwiek ciekawe wizuale. Projektor skierowany na artystę symulował owalne kształty i miało się wrażenie uczestniczenia w wojerystycznym odkrywaniu kolejnych warstw rezonującej tajemnicy.

LONE Live (Beats. Stage): Nieoczekiwanie, jeden z najbardziej udanych występów na festiwalu. Cały zamysł formuły „live” polegał na tym, że artyście towarzyszył żywy perkusista wygrywający karkołomne rytmy do kalejdoskopu dźwięków generowanych przez Lone’a na scenie, a oprawa świetlna w kolorze purpury hipnotyzowała zgromadzoną publikę. Genialne!

Dj Overdose (Beats. Stage): Siermiężne, soczyste Electro podane w winylowej formie. Holender grał mocno, z wyczuciem i smakiem starego konesera, zbieracza winylowych unikatów i w niezaprzeczalnie ulubionym dla siebie stylu. Znalazło się miejsce dla kilku klasycznych, oldschoolowych kawałków z nawijką ze złotej ery Electro.

Verlake (FOMO): Set otwarcia części klubowej w sobotę nie przez przypadek trafił się Michałowi – bardzo odważnie żonglował stylistyką skupiając na parkiecie dochodzącą rzeszę klubowiczów, którzy dzielnie walczyli i nie polegli na placu boju. Brawa za odważne, clickhousowo-microfunkowe, jazzujące nuty – zrobiło mi się przez chwilę tak „herbertowo” i bynajmniej nie chodzi mi tu o Zbigniewa.

1988 Ruleta Show + goście (Czwarta Scena Czwórki): Zgromadzić na scenie taką liczbę freakowych osobowości oscylujących w klimatach hip hopowych, ogarnąć z nimi logistykę trasy koncertowej i nawet nagrać kilka nowych kawałków w poszerzonym składzie – nie udało się to nikomu poza niepozornie skromnym i mega zdolnym producentem 1988. Plejada nietuzinkowych postaci zanurzona w gęstej, basowej zawiesinie pod okiem wszechmocnego Boba Budowniczego. Każdy kawałek przemyślany i perfekcyjnie zagrany, nawet improwizowane featuringi sprawiały wrażenie dokładnie wyreżyserowanego show. Były miejsca, gdzie punkowa energia wylewała się ze sceny i przejmowała publikę niszczącą falą. Widać było, że jest to kolektyw świetnie dobrany i przede wszystkim zgrany. Bez dwóch zdań – najbardziej frapujący i angażujący publikę wykon pośród tych, które widziałem na festiwalu. Coś się kończy, coś się zaczyna, to ponoć ostatni występ na trasie koncertowej kombinatu. Zanosi się jednak na kontynuację. Stay Ruleted!

Thomas Köner (Centralny Salon Ambientu): Tym razem, wnętrza sali Aula Magna nie udźwignęły chropowatych, ambientowych dronów generowanych przez artystę. Słychać było rezonansy i drgania fasady. To, co z pozoru mogło wydawać się minusem występu, tak naprawdę zagrało na jego korzyść. Poszarpane, mroczne mini-symfonie zyskały namacalny, czwarty wymiar. Bardzo udany występ.

Antonina Nowacka (Centralny Salon Ambientu): Przez cały występ przeleżałem na podłodze i z oddali jawiła mi się wokalistka, która w trakcie trwania występu coraz bardziej rozjaśniona była światłem nań skierowanym. Bardzo ciekawy zabieg, który w połączeniu ze zmianą modulacji głosu dawał wrażenie iluminacji i napełniania się wewnętrzną poświatą, podczas gdy w tym samym momencie glossolalia nabierały sonicznego impetu. Jak to mawiał znany youtuber z Białegostoku – Magia!

/ Michał Wiśniewski /

***

Tegoroczny Up To Date zacząłem od sobotniego Centralnego Salonu Ambientu w Pałacu Branickich. Wpadłem kilka minut po wystartowaniu setu Jurriaana Terpstraa, lepiej znanego jako nthng, który miał naprawdę ciekawe momenty, choć trudno je identyfikować z typowymi plamami ambientowymi. Z jego nagrań wychylał się miły i delikatny trans o wyraźnie klubowej proweniencji, niestety czasami wpadający w jakieś mniej atrakcyjne zakamarki dźwiękowe, ale był to przyjemny set.

Tego dnia czekałem szczególnie na występ Brytyjczyka Simona Scotta (perkusista Slowdive, badacz nagrań terenowych, kompozytor, producent) mając w pamięci jego różne wydawnictwa ambientowe, m.in. z wytwórni 12k. Moje wygórowane oczekiwania spotkały się z dużym rozczarowaniem. Spodziewałem się po tak doświadczonym artyście czegoś na poziomie. Już w pierwszych minutach wariował mu sprzęt, w tym sensie, że coś nie stykało i set po prostu cichł (później również). Temu zagubieniu wtórował chaos formy. Scott wielokrotnie sięgał po gitarę elektryczną, z którą sobie nie radził. Mam wrażenie, że to były niekontrolowane sprzężenia wydobyte z tego instrumentu. Był mały promyk, kiedy jego gitara zabrzmiała ciekawie i dobiegały z głośników dźwięki natury, gdzieś w połowie setu, ale niestety minusy przeważyły na nikłymi plusami. Jakby Scott nie miał pomysłu na ten występ, na dramaturgię, budowanie napięcia etc. Na jego miejscu, gdybym chciał być fair wobec organizatorów i odbiorców, to zagrałbym pro bono.

Salon zamknął koncert Amerykanina Rafaela Antona Irisarriego, który już występował na Up To Date, więc z grubsza można było się spodziewać zawartości jego setu, i tak też było. Niczym nowym nie zaskoczył, brzmiało to jak za każdym razem kiedy go słyszałem. Irisarri wplatał też dźwięki gitary, pociągając smyczkiem po strunach, ale tego typu ruchy są już bardzo wtórne, chyba że ktoś ma na to nowy pomysł. Tu tego nie było. Końcowa część jego strumienia dźwiękowego była zdecydowanie najciekawsza.

Następnie nadszedł czas na Stadion, a tam na scenie Czwórki szalała Ruleta „obracana” przez 1988 i jego gości, a wśród nich m.in. Zdechły Osa & Thirdeye, Tonfa, Asthma, Kosi, Hades, Kacha, Rosalie., Nath. Hip-hopowy spektakl, bo też w takich kategoriach można postrzegać ten koncert, zdmuchnął swoim silnym podmuchem nijakie wrażenia po Centralnym Salonie Ambientu. Chyba dawno nie było na polskiej scenie takiego projektu jak Ruleta. Ze sceny wylewał się wkurw, sypały się drzazgi oraz przepychanki, a wino krążyło od ręki do ręki. Czuć w tym punkową energię, jakiej dawno nie wywęszyłem w rodzimym hip-hopie albo nigdy. Całość oczywiście spinał 1988 (wielki szacun, za ujarzmianie tylu temperamentów!), ale bez outsiderskiego luzu – szczególnie bijącego od młodszej ekipy tego gangu – nie byłoby w tym tyle autentyczności. To był koncert zamykający trasę Rulety i trudno byłoby sobie wyobrazić lepsze miejsce na finał jak białostocki Up To Date. Ostatni koncert Synów też był w Białymstoku.

Tego wieczoru odwiedziłem również scenę „Pozdro Techno”, a na niej akurat pojawił się amerykański producent Truncate, prawidłowo „targający” publicznością. Jego surowe techno ociekało transem, skraplało się i wtedy kiedy trzeba parowało. Warto było tam zajrzeć!

Trzeci dzień festiwalu to przede wszystkim wyczekiwany przeze mnie koncert Resiny z materiałem Speechless w towarzystwie Chóru 441Hz (dyr. Anna Wilczewska) i perkusisty Mateusza Rychlickiego (m.in. Kristen). Zanim Resina to jeszcze wystąpili Thomas Köner (nie zdążyłem na ten set, ale redaktor Michał był i opisał), Dirk Serries – budujący swoje ambienty z brzmień gitary elektrycznej. Niestety, ale belgijski artysta pływał po krainie łagodności i wtórności. Wtedy kiedy zaczynał Dirk Serries tworzyć takie gitarowe ambienty (czyli w połowie lat 80.) to na pewno się sprawdzały, ale dziś te „eksperymenty” bledną. Nudę po secie Dirka szybko przegoniła głosem (!) Antonina Nowacka, która wyszła w białej sukience i zaczęła śpiewać stojąc w półmroku – bez elektroniki, gitary, syntezatorów etc. Była dla siebie też dyrygentką, gdyż jej ruch rąk współgrał z rozpiętością skali głosowej. Ten delikatnie falujący ruch dłoni przypominał niekiedy powolne wspinanie się po niewidzialnej linie melizmatów, dysonansów i harmonii. Wielką sztuką jest zagarnięcie uwagi w tak minimalistycznych okolicznościach. Antoninie się to udało!

Wybrzmiały brawa, Nowacka nadal stała na scenie, po czym dołączył do niej Chór, Resina i Rychlicki. Miało się wrażenie bycia w jakiejś odrealnione scenie filmowej. Nie wiem dlaczego, ale przed oczami pojawił mi się nastrój z Dziecka Rosemary Romana Polańskiego albo kadry z Nędznych Psów Sama Peckinpaha. Rozkołysana melancholia mieszał się z mrokiem, intymnością i jednocześnie purpurowym rozmachem formy. Elektroniczna ekwilibrystyka Resiny, nakładanie lub zdejmowanie kolejnych warstw brzmieniowych z wiolonczeli robiło duże wrażenie. Resinie udało się dobrać do wnętrza iluzji i nieokreślonego rytuału, spotęgowanego minimalistyczną grą Rychlickiego na perkusji oraz dreszczową aurą Chóru 441Hz. Bez cienia wątpliwości koncert tej edycji, a po drugiej stronie tego wydarzenia – rozkręcona do pomarańczowości Ruleta!

/ Łukasz Komła /

***

Od kiedy Up To Date Festival stał się dla mnie najważniejszym elektronicznym wydarzeniem na festiwalowej mapie Polski, zaskakująco trudniej pisze mi się relacje z tej imprezy. Czekam na nią cały rok, choć odbywa się już na koniec wakacji, line-up za każdym razem mi się podoba – choć godziny niektórych występów, z uwagi na wiek, bywają dla mnie nie do wytrzymania na nogach. Wreszcie moc osobistych wrażeń, wywołanych spotkaniami ze znajomymi, z którymi połączyła mnie muzyka, sprawia, że poszczególne występy odbieram bardzo subiektywnie. A jak UTDF się kończy to łapie mnie dołek, że znów trzeba czekać cały rok, żeby móc się znów pobawić tak jak lubię i do muzyki artystów, których wyjątkowo cenię. Nie inaczej było w tym roku – tegoroczna edycja UTDF była świetna, choć nie dotrwałam do wszystkich setów, które chciałam usłyszeć. Za to udało się spotkać z wieloma znajomymi, w tym Łukaszem Komłą i Michałem Wiśniewskim z redakcji NM, także mieliśmy swoiste spotkanie redakcyjne, które nie zdarzają się nam zbyt często. Przede wszystkim jednak znów bawiłam się jak nigdzie indziej przy muzyce, której nie słychać niestety często w polskich klubach. W mojej ocenie najlepsze występy tegorocznej edycji UTDF to:

Claudio PRC ambient live – włoski producent nie zawiódł i w piątkowy wieczór zagrał pięknego ambientowego live’a, pełnego hipnotycznych podwodnych fraz o czułym a jednocześnie melancholijnym charakterze. Wrażenia wzmagało tu ciekawe oświetlenie i oprawa wizualna występu. W mojej opinii był to zdecydowanie najciekawszy ambientowy występ w piątkowy wieczór, podczas którego zagrał także No Moon i Marta Forsberg.

Vera Logdanidi b2b Laura BCR b2b Błażej Malinowski – choć w piątkową noc na Stadionie działo się sporo ciekawych rzeczy, zarówno na scenie Pozdro Techno (Cyrk, Reptant, Cyan85) jak i Beats (LCY, DJ Hype), to jednak wydarzeniem techno tego wieczoru był dla mnie wspólny set Very Logdanidi, Laury BCR i Błażeja Malinowskiego, który w setach b2b radzi sobie świetnie, co potwierdzają jego zagraniczne bookingi ale i występ podczas tegorocznej edycji Audioriver, kiedy Błażej dzielił scenę Kosmos z Dashą Rush. Super energia i ciekawa selekcja, idealnie dopasowana do czasówki seta oraz miejsca – afteru w klubie FOMO, sprawiły, że to właśnie ten występ przypadł mi najbardziej do gustu w piątkowy wieczór. Od 4:30 techno miał grać wspomniany już Claudio PRC ale nie dotrwałam już do tej godziny, więc tym bardziej set b2b Very Logdanidi, Laury BCR i Błażeja Malinowskiego był dla mnie ultra ciekawym przeżyciem.

nthng ambient set – jak wspominałam w zapowiedzi tegorocznej edycji Up To Date Festival, holenderski producent nthng to dla mnie jedna z najciekawszych postaci sceny techno ostatnich lat. Dowodzą tego niezwykłe produkcje artysty, które wydaje on regularnie czy to jako albumy czy jako EP-ki oraz bookingi na najciekawszych wydarzeniach w świecie elektroniki, do których białostocki UTDF zdecydowanie się zalicza. Apetyt na ambientowy set Holendra miałam więc duży ale nie zawiodłam się, bo nthng spełnił moje oczekiwania, a nawet je przebił. Nthng przeplatał swój ambient z elementami trance’u, co akurat znamy z jego albumu „Hypnotherapy”, ale opcja na żywo nadała temu połączeniu nowy wymiar. Z jednej strony nagrania ambientowe zachęcały do hipnozy, z drugiej energia trance’u i dub techno zachęcała do tańca. To akurat nic nowego podczas Centralnych Salonów Ambientu, bo co i raz ktoś na nich tańczy, ale set nthng był w tym temacie czymś oryginalnym. Nie chodziło tu wszak tylko o chęć tańca, a o to jak nthng wciągnął słuchaczy do swojego muzycznego świata: zaskakujące i częste przejścia, zwroty tempa i melodyki czy wreszcie eksperymenty np. zagranie w trakcie seta motywu z thrillera „The Lighthouse” (petrada, polecam!), sprawiły, że tego seta słuchało się z taką samą intensywnością od pierwszego do ostatniego dźwięku! Magia, szaleństwo, urok, nowoczesność – wszystko to, niczym zapowiedzi na boksach do filmów DVD, można powiedzieć o sobotnim secie nthng w Pałacu Branickich, ale mimo to nie sposób oddać wyjątkowej atmosfery tego występu. Kto był, ten wie.

Błażej Malinowski b2b Dtekk b2b Michał Wolski – niestety swój sobotni występ, z przyczyn osobistych, odwołał legendarny Dave Clarke, mimo że akurat takie sytuacje w „festiwalowej” rzeczywistości to nic nowego. Rodzi się jednak zawsze tradycyjne pytanie: kto w zamian? Tym razem nie było czasu na domysły, gdy ogłoszono, że Anglik nie pojawi się w Białymstoku, organizatorzy wskazali, że zastępstwo biorą „na klatę” Dtekk, Michał Wolski i wspomniany już Błażej Malinowski, który grał w FOMO w piątkową noc. Przyjacielski set trzech najbardziej znanych aktualnie twarzy polskiego techno, a przy tym organizatorów całego przedsięwzięcia pod szyldem UTDF, został zaplanowany od 21:00 do 23:00 na scenie Pozdro Techno, w związku z czym przesunięciu uległ sety Truncate (23:00-1:00) i The Lady Machine (1:00-2:30). Jeśli chodzi o mnie, to jasne, szkoda że nie udało się zobaczyć i posłuchać D. Clarke’a, ale umówmy się – miejsca na jakikolwiek żal nie było, bo to jak grali Dtekk, Wolski i Malinowski było nie tylko satysfakcjonujące – to było genialne, potężne secisko, które nie tylko rozruszało ale wręcz wprowadziło w euforyczny stan publiczność, która zebrała się w tym czasie na scenie Pozdro Techno. Klimat, wyczucie i tempo – wszystko tu współgrało, niezależnie od tego który z Chłopaków akurat miksował. Finisz seta przypadł Michałowi Wolskiemu, od którego przejął dj-kę Truncate i który choć utrzymał tempo, to jednak nie grał moim zdaniem aż tak ciekawie jak nasze trio, którego występ był najlepszy tej nocy na scenie techno. Raz jeszcze dzięki Panowie za to wyjątkowe doświadczenie i możliwość doskonałej imprezy na tak wysokim poziomie muzycznym. Dzięki również dla całej ekipy UTDF no i bez cienia wątpliwości: widzimy się za rok! 🙂

/ Ania Pietrzak /

***

Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście są autorstwa Krzysztofa Karpińskiego (Krzysztof Karpiński Fotografia) i pochodzą z profilu organizatora Up To Date w serwisie Facebook (link do pełnej galerii).

>>> WIĘCEJ INFORMACJI O UP TO DATE FESTIVAL <<<

Oficjalna strona internetowa Up To Date Festival
Profil Up To Date Festival na Facebooku
Profil Up To Date Festival na Instagramie







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – PillowTalk

PillowTalk to trio z San Francisco, które proponuje słoneczny house z soulowym zacięciem.