Wpisz i kliknij enter

Groupshow – Greatest Hits

Ćwiczenie z wyobraźni.

W połowie pierwszej dekady XXI wieku w Berlinie kwitła scena tworzona przez artystów eksperymentujących z estetyką glitch. Skupiona była ona wokół wytwórni Scape, założonej przez Stefana Betke, znanego jako Pole. Do jej prominentnych reprezentantów należał Jan Jelinek, który zabłysł pomysłową plątaniną jazzowych sampli na płycie „Loop-Finding-Jazz-Records” oraz Andrew Pekler, śmiało eksperymentujący z podobnymi brzmieniami na „Station To Station”.

Obaj producenci byli niespokojnymi duchami i poszukiwali jednak ciągle nowych form wyrazu. W efekcie Jelinek na swym krążku „Kosmischer Pitch” zwrócił się w stronę syntezatorowej muzyki, odwołującej się do kraut rocka i psychodelii. Materiał się spodobał – i trzeba było go zaprezentować na żywo. Wtedy artysta zaprosił do grania koncertów dwóch swoich kolegów: Peklera i orbitującego wokół nich Hanno Leichtmanna, tworzącego głównie jako Static.

Trio zabrało ze sobą w trasę nie tylko analogowe maszyny, ale również gitary i perkusję. Koncerty wypadły efektownie, będąc pokazem spontanicznych improwizacji. Muzycy uznali się więc za nowy twór – zespół Groupshow. Popisowym wyczynem berlińczyków okazał się tworzony na żywo soundtrack do filmu „Empire” Andy’ego Warhola, który trwał… osiem godzin. Usłyszeliśmy go też w Polsce, kiedy trio zawitało pod Wawel na Unsound Festival.

Podsumowaniem działalności zespołu okazał się album „The Martyrdom Of Groupshow” dla Scape z 2009 roku. Zawierał on bardzo ciekawą muzykę: jazzowe rytmy i harmonie przełożone na abstrakcyjne brzmienia rodem z IDM-u. Niemieccy muzycy mieli jednak o wiele więcej zarejestrowanego materiału, zarówno z koncertów, jak i z prób. W końcu po latach Jelinek zasiadł nad nim i stworzył zeń przekornie zatytułowaną kompilację „Greatest Hits”.

Dziesięć składających się nań nagrań odsłania różne oblicza improwizacji Groupshow. Jest tu przede wszystkim miejsce na radosne buszowanie w gąszczu analogowej elektroniki w stylu Wendy Carlos czy Eliane Radigue („Postcard Dimension”). Czasem z tych eksperymentów wyłaniają się kanciaste i szorstkie utwory spod znaku NDW („Not Your Ordinary Blanket”), a kiedy indziej – odwołujący się wręcz do bluesa („I Love, Love, Love, Love It”) czy wczesnego electro („…The Science (Behind Shoes) rozwichrzony kraut rock.

Jelinek, Pekler i Leichtmann wywodzili się jednak ze sceny klubowej – i echa bardziej współczesnej elektroniki też tu słychać. Przybierają one najczęściej formę halucynacyjnego ambientu (czy może illbientu), jak w „Something Is Going To Happen” czy „Dog Shoes To The Stars”. Jedynie  czasem pojawia się w tych improwizacjach niemal taneczna rytmika o połamanym metrum („Music For A Plank Press”). Najlepsze nagranie rozbrzmiewa jednak na finał – to psychodeliczny industrial „Memory Foam”, który z powodzeniem mógłby pochodzić z jakiejś płyty Throbbing Gristle.

„Greatest Hits” trwa niespełna czterdzieści minut. Jelinek przyciął bowiem improwizacje Groupshow do formatu krótkich nagrań mających po 3-4 minuty. I w sumie służy to tej muzyce. Nadanie wręcz „piosenkowej” dyscypliny syntezatorowym wygibasom sprawiło, że nabrały one zaskakującej przystępności. Improwizacje trzech berlińczyków mogą być inspirujące, bo wiodą w różne strony. Groupshow podają temat – a resztę musi sobie dopowiedzieć w swej wyobraźni sam słuchacz. Czy to nie ciekawy pomysł?

Faitiche 2023

www.faitiche.de







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy