18 płyt, które najczęściej gościły w moim systemie w roku 2022.
Omar S – Can’t Change, FXHE Records
Midas z Detroit w odsłonie oscylującej bardziej wokół seksownego r’n’b niż klasyki brzmień Miasta Motorów. Po tym, jak spektakularnie pokazał środkowy palec serwisowi Resident Advisor – postanowił pójść śladami Aaliyah i Timbalanda. Ani na moment nie schodzimy tutaj z bardzo wysokiego poziomu, który od ponad dekady jest konsekwentnie rozwijany przez artystę. Sporo tutaj humoru i luźnych nawiązań do elementarza brzmień Detroit/house.
Spalarnia – USTA, Not on Label
Bardzo mnie cieszy nad wyraz liczna reprezentacja polskich artystów w zestawieniu. Album jest szczególnie bliski mojemu sercu ze względu na niezmiernie proste i trafiające w punkt patenty liryczne połączone z oszczędną, mroczną muzyką flirtującą z new wave i industrialem. Tak mógłby brzmieć Piernikowski, jakby nie poszedł w hiphop. Discogs zaklasyfikował album do nurtu „Religious”, coś w tym jest bo Wojciech Kosma emanuje na płycie wiarą w miłość. Muzyk jest również autorem tekstu roku według wielu opiniotwórczych profili, mianowicie: „Po co patrzeć przez oczy, jak można patrzeć z rozkoszy?”
RAMZi – Hyphea, Music from Memory
Album jest tak naprawdę ścieżką dźwiękową do filmu dokumentalnego o „śmiesznych” grzybkach („Fun Fungi”). Miszmasz wielu muzycznych stylów, który, organicznie zlewa się w nawiedzony IDM. Solidne wydanie na winylu.
Dorian Concept – What We Do For Others, Brainfeeder
Nigdy nie byłem jakoś tak szczególnie fanem artysty. Widziałem go raz na żywo jako support Flying Lotusa i jedyne, co wpadło mi w oko i ucho to jego opanowanie MicroKORGA. Tym razem urzekła mnie pozytywkowo-metaliczna produkcja i karkołomne melodie.
Shygirl – Nymph, Because Music
To mógłby być jeden z najlepszych albumów wyprodukowanych przez SOPHIE. Paleta producentów na gościnnych występach zwala z nóg: Arca, Danny L Harle, Sega Bodega, Cecile Believe. Kawał dobrze zrobionego, futurystycznego popu, gdzie nawet pościelówy nie brzmią obciachowo.
Curses – Incarnadine, Dischi Autunno
Berliński band grający z postpunkowo-nowofalowym zacięciem, które często dryfuje w rejony EBM-owe. Bardzo żałuję, że przegapiłem ich występ w warszawskim klubie Jasna 1. Kojarzenie ich ze współczesną wersją Joy Division jak najbardziej na miejscu.
Mystic AM – Cardamom & Laudanum, Astral Industries
Wszystkie, bez wyjątku, wydawnictwa z Astral Industries zasługują na szerszą wzmiankę, co zresztą praktykuje redakcyjna koleżanka Ania Pietrzak, która to odkąd ją znam zawsze podsyła rekomendowane pozycje. Słuchanie tej płyty to jak branie udziału w mistycznym rytuale. Ambientowe mistrzostwo produkcyjne, do słuchania w skupieniu, z zamkniętymi oczami i, koniecznie, w całości.
Moogy Coast – Koherencja, Horisontal Mambo
Zapytany, niegdyś, kolega ze szkolnych lat, co słychać u naszego wspólnego znajomego z dzieciństwa odpowiedział: „spalił szluga i padł pod grzejnikiem”. Za każdym razem, kiedy słucham przepięknej muzyki Marcina mam ochotę, niechybnie, wykonać salto mortale w podobnym stylu. Ogromy talent na światowym poziomie i wyborny selektor. Mam nadzieję, że promotorzy w nadchodzącym 2023. opamiętają się i zaczną zapraszać artystę do częstszego grania w rodzimych klubach.
Yuzo Iwata – Kaizu, Butter Sessions Records
Japoński proto-house wzbogacony samplami ze starych utworów z kraju kwitnącej wiśni i kwaśną, dubową produkcją. Sporo ekscentrycznych pomysłów aranżacyjnych, a mimo to materiał jest mocno przystępny. Winyl wyłowiony w berlińskim Sound Metaphors, co utwierdza mnie w przekonaniu, że utwory z pewnością były miksowane na tamtejszych alter-imprezach.
George Riley – Time, PLZ Make It Ruins
Podopieczna z wytwórni Vegyna na wyjątkowo jasnych beatach i w pozytywnie brzmiących piosenkach. Żadna tam z niej kolejna Erykah Badu, ani nawet John Glacier, ale słucha się tego bardzo przyjemnie.
Ricardo Villalobos, Samuel Rohrer – Microgestures, Arjunamusic
Bohater niezliczonej ilości memów związanych z techno i imprezowaniem tym razem we współpracy ze szwajcarskim perkusistą jazzowym mieszkającym w Berlinie. Powrót do złotej ery minimalu sprzed dwóch dekad. Materiał szorstki jak papier ścierny i raczej służący jako „wyganiacz” z klubowych afterów.
Vegyn – Don’t Follow Me Because I’m Lost Too, PLZ Make It Ruins
Mikstejp-nie-mikstejp zawierający 75 utworów i 152 minuty muzyki. Karkołomny, szklisty hiphop o mocnym rozrzucie BPM-owym. Okazjonalnie, pojawiają się artyści współpracujący na wokalach i nie tylko.
Oval – Ovidono, Uovooo
Intymnie wyciszony sequel genialnego „SO”. Tym razem słychać, że praca nad materiałem nie przypominała średniowiecznej bitwy morskiej. Na wokalu (a raczej szepcie) również Eriko Toyoda melodeklamującą japońską poezję. Widziałem ich raz na żywo w ramach spotkań teatralnych OKNO w szczecińskim teatrze KANA, ich glitchowe impresje (dosłownie) zwiewały okrycia wierzchnie. Obecnie postawili na na relaks i podróż w głąb siebie.
The Balek Band – Médecines, Abstrack Records
Hipnotyczny, balearyczny jam w muzycznie nasłonecznionej odsłonie. Z opisu materiał nie wydaje się być niczym szczególnym, jednak diggerska społeczność postanowiła docenić vibe muzyków ponieważ album całkiem dobrze sprzedawał się w legendarnym, stołecznym Side One.
Recenzja Łukasza Komły »Model Alpha – Perceptions, Obliques
Jeżeli szukacie najbardziej uwspółcześnionej wersji Kraftwerk, to dobrze trafiliście. Dwóch francuskich zdolniachów na tropie swoich inspiracji. Jeden z ich – Jonathan Fitoussi jako połówka duetu Möbius nagrał w tym roku równie ciekawą ilustrację dźwiękową do baletu powietrznego. Sprawdźcie koniecznie.
Jamal Moss – Thanks 4 the Tracks U Lost, Modern Love
Nakierowane bardziej na parkiety alter ego Hieroglyphic Being w formie bez (za)kwasów. Artysta, który spójnie i konsekwentnie rozwija swoją paletę brzmień i można go jednym tchem wymienić obok gigantów takich jak Legowelt postanowił wydać troszkę mocniej przystępny materiał, nieco bardziej skupiony na początkach nurtów Chicago/Detroit
https://www.beatport.com/release/thanks-4-the-tracks-u-lost/3735857
Moar – The SP1200 Vault, Trad Vibe
Francuski beatmejker, który na scenie jest już od 1995. roku przeczesał swoje archiwa i udostępnił zawartość dyskietek wkładanych do legendarnej maszyny SP1200. Dj Cam spotyka Dja 600V. Wydanie winylowe srogo opóźnione i musiałem zadowolić się wersją streamingową. I pewnie znowu wszystko przez tą Adele.
Naphta – Żałość, Tańce
Podczas pogadanki przed premierowym zagraniem materiału z płyty – wrocławianin zadeklarował chęć uprawiania dialektyki „nie-wstydu” wobec tego, co rdzenne i ludowe. Po wysłuchaniu materiału trudno się z tym podejściem nie zgodzić. Jeszcze nigdy nie słyszałem (quasi)folkowych tematów tak misternie poprzeplatanych z muzyką elektroniczną, która wbrew domysłom dodała im werwy i pomogła ulokować we współczesnych ramach czasowych.
Recenzja Jarka Szczęsnego »