Wydziergaj wolność!
Dla fanów muzyki improwizowanej i awangardowej Jim Black – amerykański perkusista, kompozytor i pedagog – jest postacią promienistą, a nawet prominentną w kręgach muzyki post-rockowej czy free jazzowej w szerokim znaczeniu obu tych gatunków.
Urodził się w Kalifornii, dorastał w Seattle, a później w życiu Blacka pojawił się Boston i studia w Berklee College of Music. Niezwykle istotne są lata 90. i współpraca Blacka z Timem Bernem, Dave’em Douglasem, Carlosem Bicą, Uri Cainem, Satoko Fujii, Human Feel, Endangered Blood, Ellerym Eskelinem czy Chrisem Speedem.
Na początku lat dwutysięcznych Black zaistniał na scenie ze swoim ważnym zespołem AlasNoAxis. Pod tym szyldem ukazało się kilka świetnych albumów. Następnie przyszedł czas na jego autorski skład, czyli Jim Black Trio. Najnowsza płyta tego tria „Reckon” pochodzi z 2020 roku.
I strumień płynie dalej, przynosząc nową grupę pod nazwą Jim Black & The Schrimps. Właśnie ujrzał światło dzienne krążek zatytułowany „Ain’t No Saint” i wydany przez szwajcarski label Intakt Records. Na tym wydawnictwie Amerykanina wspierają młodzi, ale za to wyborni instrumentaliści: Asger Nissen – saksofon altowy, Julius Gawlik – saksofon tenorowy i Felix Henkelhausen – kontrabas.
Wszystkie kompozycje – a jest ich dwanaście – są autorstwa Blacka, co nie znaczy, że panuje tu hegemonia lidera, wręcz przeciwnie – od pierwszy sekund „The Set-up (for Baikida Carroll)” dopada nas kolektywna lawina, wręcz kakofoniczny jazgot, a do tego podkreślający dokonania wciąż żyjącego amerykańskiego trębacza Carrolla.
„Ain’t No Saint” zbliża do siebie tradycję i free jazzową wolność, w sumie to nic nowego i odkrywczego, ale kiedy wkraczają do akcji brzmienie perkusji Blacka i jego techniki, co finalnie niezmiennie zaskakuje i urzeka swoim językiem (np. w „Asgingforit”, „Crashbash”). Nie brakuje również dopieszczonych technik oddechowych Gawlika, który swoje umiejętności na tenorze zaprezentował w „Riversgardens”. Etniczność wypływa z kolei na wierzch w kapitalnym „Bellsimmer”, gdzie czuć ducha Art Ensemble of Chicago.
Są też dwa spokojniejsze fragmenty w tym zestawie, czyli „No Pull” i „The Once”, choć ten drugi tylko z pozoru wyhamowuje. Niemniej oba są bardzo interesujące od strony harmonicznej oraz wymiany i wspólnego rozwijania tematów. Można tu każde nagranie rozgryzać pod kontem wszystkich czterech instrumentów, oczywiście z perkusją na czele. Perkusiści z różnych światów muzycznych powinni zdecydowanie sięgnąć po „Ain’t No Saint”, gdzie aż do samego końca buzuje i wybucha muzyka kwartetu („Bowerdfield”).
Nie chcę stygmatyzować sekcji rytmicznej, więc pędzę donieść, że saksofoniści i basiści również znajdą tu konkretnego kopniaka energetycznego i technicznego, dającego dużo inspiracji. A tak naprawdę to niech wszyscy – bez względu na uprzedzenia estetyczne – dadzą się skusić i spędzą ponad pięćdziesiąt minut z „Ain’t No Saint”. Dźwiękowe ekstrema Jima Blacka i spółki, potrafią spaść z niebywałą siłą i ożywczą adrenaliną, wywołując efekt: „oh fuck!”.
Intakt Records | luty 2023
Strona Jima Blacka: www.jimblack.com/Jim_Black
FB: www.facebook.com/pages/Jim-Black/
Strona Intakt Records: www.intaktrec.ch/