Wpisz i kliknij enter

Markus Guentner – Onda

Krótko i konkretnie.

Zgodnie z wytycznymi Briana Eno muzyka ambient miała w swych początkach intymny i dyskretny charakter. Wszak powinna towarzyszyć człowiekowi w jego codziennych zajęciach i być jednym z elementów jego dźwiękowego otoczenia. Prawdziwą rewolucją w podejściu do tego gatunku okazał się boom na ambient w wersji house, wywołany na przełomie lat 80. i 90. przez artystów związanych ze sceną klubową, jak The Orb czy The KLF. Muzyka tego rodzaju przestała być wtedy tapetą dźwiękową i skutecznie zawalczyła o pełnoprawną uwagę słuchacza. Tak jest do dzisiaj, czego przykładem choćby twórczość Markusa Guentnera.

Ten pochodzący z Regensburga w Bawarii niemiecki producent zafascynował się muzyką popularną już jako ośmiolatek. Rodzice kupili mu wtedy gramofon, na którym katował swe ukochane płyty Madonny. Za sprawą remiksów jej nagrań zainteresował się didżejowaniem i już jako nastolatek zaczął grywać w lokalnych klubach. Mając szesnaście lat rzucił szkołę i postanowił poświęcić się muzyce. Kiedy usłyszał „Loop” LFO vs. FUSE, wciągnął się bez reszty w muzykę klubową. Za jej sprawą poznał ambient – i odsłuchanie pierwszego albumu Gas zmieniło jego życie na zawsze.

Zadebiutował w 2000 roku w barwach kolońskiego Kompaktu. Rok później umieścił w katalogu wytwórni Wolfganga Voigta swój debiutancki album. „In Moll” był efektowną manifestacją rodzącego się wówczas „pop ambientu”, łączącego wyrazistą melodyjność z kojącym brzmieniem. Guentner nie zrezygnował jednak z didżejowania i zaczął tworzyć muzykę klubową. Trafiła ona na płyty, które opublikowała mu wytwórnia Matthiasa Schaffhausera – Ware. „Audio Island” i „Lovely Society” przyniosły energetyczny tech-house o indie-popowym tchnieniu, wypromowany przebojowym remiksem „Such A Shame” z repertuaru Talk Talk.

W 2007 roku niemiecki producent zrezygnował z grania w klubach. „Za dużo głośnej muzyki, za dużo picia” – tłumaczył potem. Zaszywszy się w swym domowym zaciszu na bawarskiej prowincji, skupił się na tworzeniu ambientu. Taką muzykę przyniosły jego kolejne albumy zrealizowane dla Affin, Sending Orbs i przede wszystkim A Strangely Isolated Place. Choć wydawało się, że cztery płyty zrealizowane dla tej ostatniej z wytwórni w latach 2015-2022, wyczerpią kreatywność artysty, tak się jednak nie stało. Oto bowiem dostajemy jego nowy krążek, z którym powraca on do tłoczni Joachima Spietha – Affin.

Sześć kompozycji z płyty „Onda” łączy minimalistyczne zacięcie z dźwiękową elegancją i głęboką emocjonalnością. W utworze tytułowym dostajemy majestatyczną muzykę, tworzoną przez wolno płynące fale onirycznego dźwięku. „Prisa” ma bardziej kojący i wyciszony ton, a podniosły nastrój „Nava” tworzą epickie pasaże strzelistych klawiszy. Rozwijający się ku narastającej mocy „Sund” przywołuje na myśl power ambient w stylu Roly’ego Portera. Echa dokonań Wolfganga Voigta, łączących elektronikę z klasyką, słychać w „Sahar”. Kończąca płytę „Akijana” ma soundtrackowy sznyt, ujmując przejmującą melodyką.

Klasycy ambientu przyzwyczaili nas, że ich płyty są bardzo długie – bo takież są również wypełniające je kompozycje. Tutaj jest zupełnie inaczej: „Onda” trwa zaledwie trzy kwadranse, a składające się nań nagrania są krótkie i zwarte. To dobry pomysł. Przesłuchanie nowej płyty Markusa Guentnera pozostawia bowiem po sobie niedosyt. To sprawi, że jej słuchacz sięgnie z ciekawością po inny album artysty. A znając jego kreatywność, nie będziemy musieli czekać na następcę „Ondy” zbyt długo.

Affin 2023

www.m-guentner.de

www.facebook.com/markusguentnerofficial







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy